Pora roku:

Pora roku: Początek Zimy.
Jeśli śnieg utrzymuje się dłużej niż kilka dni, możemy zacząć mówić o początku zimy. Temperatura powietrza jest coraz niższa, należy uważać na poranne przymrozki. Cienka warstwa śniegu przyjemnie skrzypi na każdym kroku lecz aura nie zachęca do wyjścia – cały czas jest pochmurnie i pada, czy to deszcz czy to śnieg. Życie w lesie zamarło na czas zimy – jedynie kilka gatunków zwierząt, nie udających się w cieplejsze rejony, zostały wśród gołych drzew, żyjąc jak gdyby nigdy nic. Nawet niektóre niebezpieczne stworzenia, nawet te z Djevelskogu, ograniczyły swoją aktywność, co nie znaczy, że należy tracić czujność. Nie zaleca się wycieczki w wysokie góry, nawet skrzydlatym wilkom, ze względu na ryzyko zejścia lawiny i silne, północne fronty powietrza niosące masę zimnego powietrza.

Menu pionowe i populacja (na samym dole)

Informacje
Oficjalna data otwarcia: 08.03.2021

POPULACJA: 9
W tym NPC: 3

Wadery (♀): 5
Basiory (♂): 4
Szczenięta: 0

LICZBA ZMARŁYCH WILKÓW: 0
LICZBA PAR: 0

Następne postarzenie: 21-23.02.22

środa, 21 lipca 2021

Od Vinysa "Szukając wiatru w polu" cz. 2


Nocne straże i patrole były jego krwią i kośćmi. Weszły mu w nawyk przespane poranki i budzenie się kiedy słońce sięgało swojego zenitu. Nie przeszkadzało mu dłużej poczucie zagrożenie, gdyż dziwny dotyk miękkiego futra nie pojawił się już nigdy. Minęły tygodnie, nie jakieś długie lata, ani nie za wiele dni w kupie, ale jednak. Vinys doświadczał specyficznej więzi z wilkami z klanu, na którą nie do końca wiedział jak reagować. Nie przywykł do troskania się innymi, a teraz rozpoznawał każdego po zapachu. Wiedział jak stąpa Akos i jak jego masa ciała rozkłada się na ziemi, a powietrze powoli omiata jego gęstej sierści. Doskonale wyczuwa Yareena, który zawsze ma na sierści charakterystyczny zapach Pandory, zbierającej zioła. Chociaż w jego umyśle najmocniej ziołami pachnie Antilia, która dodatkowo kojarzy mu się z bezpieczeństwem i lekami, co nie dziwiło go ani trochę. Spokojne i ciche kroki Yrsy także wyczuwał już z daleka i kiwał jej głową delikatnie. Na koniec dochodziła mała Urferan, której skrzydełka zawsze rozwiewały silnie wiatr. Jednak noce różniły się od dni, które przepełnione rozmowami i polowaniami biegły swoim rytmem. Noce zatapiały wszystkich z ciemnościach, które on postrzegał za coś sobie znanego, przyjemnego i spokojnego.

Zmiana Vinysa zaczęła się jak zwykle, kiedy księżyc świecił już na niebie, tego dnia zasłonięty chmurami , a powietrze ochłodziło się znacznie. Niewielki wilk wstał ze swojego prowizorycznego posłanka i wymknął się na zewnątrz. Drzemka jaką przed chwilą zażył dostarczyła mu energię, którą mógł wykorzystać na całonocne spacery i obserwację okolicy swoim słuchem i mocą. Powoli niosąc swoje stopy nisko nad ziemię przedzierał się przez kolejne zarośnięte z powodu lata, leśne ścieżynki. Gałęzie drapały jego boki i kręciły się w furto irytując niewielkiego basiora. Dlatego pierwszym jego celem była plaża. Zanurzając łapy w piachu czuł już na pysku bryzę morza, które burzyło się tej nocy wyjątkowo. Ogólnie, Vinys dostrzegał że wszystko buczało i szumiało, a z dala dochodził do niego wiatr pełen zapowiedzi deszczu. Jednak nie uważał aby musiał chować się jeszcze przed kroplami. Nie był pewien czy ulewa dogoni go tej nocy i jak silna będzie. Może na razie to tylko ciche zapowiedzi nadchodzącej burzy, która przysłoni światło dnia i zasnuje błękity nieba. Z głębokim wdechem Vinys wszedł na brzeg wody, pozwalając aby chłód wstrząsnął jego skórą. Szybko jednak pierwsze wrażenie przerodziło się w dozę przyjemności. Nie często fale aż same chciały się z tobą bawić. Dlatego wilk korzystał z tej nietypowej kąpieli.

Vinys

Biały basior zastrzygł uszami prostując się i spinając. Odruchowo jego ciało wykonało kilka ruchów głową, jakby rozglądał się wokół. W rzeczywistości łapał więcej dźwięków w swoje uszy, aby zidentyfikować obcego. Zaskoczony jednak odkrył, że niczego nie słyszy. Znowu także niczego nie widział. Skupił się więc chwilowo na głosie. Był to cichy, ale męski i łagodny ton. Zero chrypki, zawahania czy elementów charakterystycznych dla kogokolwiek w jego pamięci. A jednak! Znał go skądś. Jego umysł burzył się, dwoił i troił, jednak odpowiedź nie była w stanie do niego przyjść. Zrezygnowany wyszedł z wody poszukując właściciela głosu. Skoro go wołał, musiał go znać, a to go niepokoiło. Mógł być to obcy, wróg, który obserwował ich już jakiś kawałek czasu. Przeszedł parę kroków zanim zawęszył. Nic.

Vinysku?

Warknął ostrzegawczo stając w pozie obronno atakującej. Był gotów walczyć, pomimo swojej miernej postury. Wystarczyłby jeden skok, tylko jeden. Jednak nic nie nastąpiło. Najeżony wilk nieco sie uspokoił i wsłuchał ponownie w świat. Wiatr dalej huczał w koronach drzew, a morze przerzucało pianę przez kamienie z impetem. Nic nie świadczyłoby o obecności obcej osoby. Przestraszony jednak odszedł z plaży. Nieco zestresowany skończył patrol szybciej niż zazwyczaj i ułożył się w swojej jaskini. Wtedy też naszły go refleksje o słowach wypowiadanych przez głos, który przez resztę nocy milczał. Vinysku. Tak niewiele osób mówiło tak do niego. Najczęściej gdy był mały używał tego jego dzidek, przyszywany, ale nadal dzidek. Jedna z niewielu osób, które wierzyły w jego umiejętności i dawały mu pochwały. Była jeszcze babcia, ale zmarła przedwcześnie, więc pamiętał ją jak zza mgły. Podobnie było ze wspomnieniami rodziny. Zaśniedziałe i zamazane obrazy białych wilków, pośród białych pustyń.
Zamknął oczy i nie śniło mu się nic, ukołysany do snu dudniącym o kamienie deszczem, nie wiedząc jeszcze jak wiele znaczyło jego własne imię.

<CDN>

Brak komentarzy

Prześlij komentarz