Pora roku:

Pora roku: Początek Zimy.
Jeśli śnieg utrzymuje się dłużej niż kilka dni, możemy zacząć mówić o początku zimy. Temperatura powietrza jest coraz niższa, należy uważać na poranne przymrozki. Cienka warstwa śniegu przyjemnie skrzypi na każdym kroku lecz aura nie zachęca do wyjścia – cały czas jest pochmurnie i pada, czy to deszcz czy to śnieg. Życie w lesie zamarło na czas zimy – jedynie kilka gatunków zwierząt, nie udających się w cieplejsze rejony, zostały wśród gołych drzew, żyjąc jak gdyby nigdy nic. Nawet niektóre niebezpieczne stworzenia, nawet te z Djevelskogu, ograniczyły swoją aktywność, co nie znaczy, że należy tracić czujność. Nie zaleca się wycieczki w wysokie góry, nawet skrzydlatym wilkom, ze względu na ryzyko zejścia lawiny i silne, północne fronty powietrza niosące masę zimnego powietrza.

Menu pionowe i populacja (na samym dole)

Informacje
Oficjalna data otwarcia: 08.03.2021

POPULACJA: 9
W tym NPC: 3

Wadery (♀): 5
Basiory (♂): 4
Szczenięta: 0

LICZBA ZMARŁYCH WILKÓW: 0
LICZBA PAR: 0

Następne postarzenie: 21-23.02.22

poniedziałek, 12 lipca 2021

Od Antilii cd. Yareen "Śnieżny onyx".

Śniły mi się wilki, a raczej… rodzina wilków. Piękny, ciemny samiec o szmaragodwej sierści i lodowych oczach, w których nie było zimna i złowrogości lecz przyjemne ciepło milości. Obok niego była wadera – miała delikatne rysy twarzy oraz ciepłe odcienie sierści a jej pióra miały miodowy kolor. Bursztynowe oczy patrzyły wprost na mnie lub na niewielkiego szczeniaka, który biegał tam i z powrotem. Miał białą sierść, lecz przez jego grzbiet przebiegała jasna pręga. Niewielkie skrzydełka próbowały unieść resztę ciała, lecz nadal nie wzbił się wyżej niż na kilkanaście centymetrów od ziemi.
– Antilia, wstawaj! Miałaś uczyć mnie latać! Obiecałaś!
– Skarbie, obudź się – powiedziała wadera. – Pora ruszać w drogę.
– Jaką drogę? – zapytałam wysokim, szczenięcym głosem, który mnie zaskoczył. 
– W drogę powrotną… 



Wzięłam głęboki wdech, szeroko otwierając oczy. Zakaszlałam a ktoś dotknął mojego barku. Obróciłam się i zobaczyłam waderę o wesołych, miłych oczach oraz porożach jelenii na jej głowie. Zamrugałam kilka razy, myśląc, że mam zwidy. 
– Obudziłaś się! – powiedziała uradowana. – Yareen, obudziła się! – zawołała zza swojego ramienia.
– Csoo się stałoo? – zapytałam lekko zdezorientowana. Spróbowałam wstać, lecz nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Zamknęłam oczy, starając się przypomnieć jak się znalazłam w jaskini z rogatą waderą. 
– Nie wstawaj jeszcze. Jesteś bardzo osłabiona… – powiedziała, po czym podała mi pewne zioło, prosząc abym je zjadła. Z początku chciałam odmówić, myśląc, że podaje mi jakieś trujące ziele, lecz jej oczy nie zdradzały wrogości ani chęci mordu. Liście były paskudne w smaku, ale udało mi się je przełknąć. Nagle dostrzegłam znajomą postać.
– Yareen? – zapytałam, nadal będąc lekko oszołomiona.
– Tak, jestem. – Podszedł do mnie i usiadł naprzeciwko mnie. – Jak się czujesz?
– Jakby staranowało mnie stado grubych jeleni… - mruknęłam, po raz ponownie próbując wstać. Wadera obok znowu chciała mnie powstrzymać, lecz tym razem nic nie powiedziała. Udało mi się usiąść, choć kosztowało mnie to wiele wysiłku. – Powie mi ktoś co się stało?
Śnieżnobiały wilk pokrótce opisał mi wydarzenia sprzed kilkunastu godzin. Powoli nastał zmierzch, lecz promienie słońca jeszcze oświetlały naszą krainę. W miarę słuchania opowieści odzyskiwałam pamięc z tamtych zdarzeń. 
– Ktoś podpalił las, jestem tego pewna… – powiedziałam, gdy wilk skończyć opowiadać. 
– Kto to mógł zrobić? – zapytała Pandora, którą Yareen przedstawił mi w trakcie wyjaśniania sytuacji. Była jego kuzynką i również była zielarką, jak on. 
– Nie mam pojęcia ale podpalenie lasu Lysskog to nie byle przewinienie – mieszka tam i rośnie wiele magicznych gatunków, które występują wyłącznie tam – wyznałam. Będę musiała poinformować Akosa o tym pożarze – pomysłałam. Być może był to zwykły wypadek ale może to być również atak ze strony wroga… 
Yareen patrzył gdzieś w dal swoimi zamglonymi oczami, gdy nagle się odezwał.
– To nie nasza sprawa. 
– Ale sprawa mojego Klanu, do którego należę – odparowałam, tym razem stając na czterech łapach. Nogi mi się trzęsły a w brzuchu głucho zaburczało. O bogowie, ile ja mocy zużyłam? – mruknęłam w myślach. Będę musiała poprosić Egira o zesłanie odpowiedniego błogosławieństwa, bo w tym stanie daleko nie zajdę. Lecz powoli, krok za krokiem, szłam w wyznaczonym przez siebie kierunku.
– Gdzie idziesz? – zapytała Pandora, lekko zaniepokojona.
– Zawiadomić Alfę – powiedziałam, zatrzymując się. – Będziecie chyba musieli opuścić nasze tereny. Nie jesteście wrogo nastawieni, jednak jesteście nadal obcymi – dodałam.
Już chciałam zejść w dół, kierując się na zachód, kiedy usłyszałam swoje imię. 
– Można dołączyć do waszego klanu? – zapytała Pandora.
– Oczywiście, o ile nasz przywódca przyjmie Wasz dar.
– Dar? – zapytał Yareen.
– Tak. Należy go przekazać, jeśli Alfa ma was przyjąć. Może to być cokolwiek, lecz najlepiej, aby było to coś wyjątkowego lub coś, co ma dużą wartość na przykład sentymentalną, lub moc.
Dwa wilki spojrzały po sobie – wyglądało tak, jakby porozumiewali się bez słów. 
– Chyba wiem co możemy przekazać Alfie… Ruszajmy – powiedział Yareen i podszedł do mnie. Razem ruszyliśmy w drogę, jednak kierując się bardziej na północ niż na wschód.


Yareen? Jaki prezent wymyślisz?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz