Pora roku:

Pora roku: Początek Zimy.
Jeśli śnieg utrzymuje się dłużej niż kilka dni, możemy zacząć mówić o początku zimy. Temperatura powietrza jest coraz niższa, należy uważać na poranne przymrozki. Cienka warstwa śniegu przyjemnie skrzypi na każdym kroku lecz aura nie zachęca do wyjścia – cały czas jest pochmurnie i pada, czy to deszcz czy to śnieg. Życie w lesie zamarło na czas zimy – jedynie kilka gatunków zwierząt, nie udających się w cieplejsze rejony, zostały wśród gołych drzew, żyjąc jak gdyby nigdy nic. Nawet niektóre niebezpieczne stworzenia, nawet te z Djevelskogu, ograniczyły swoją aktywność, co nie znaczy, że należy tracić czujność. Nie zaleca się wycieczki w wysokie góry, nawet skrzydlatym wilkom, ze względu na ryzyko zejścia lawiny i silne, północne fronty powietrza niosące masę zimnego powietrza.

Menu pionowe i populacja (na samym dole)

Informacje
Oficjalna data otwarcia: 08.03.2021

POPULACJA: 9
W tym NPC: 3

Wadery (♀): 5
Basiory (♂): 4
Szczenięta: 0

LICZBA ZMARŁYCH WILKÓW: 0
LICZBA PAR: 0

Następne postarzenie: 21-23.02.22

czwartek, 30 grudnia 2021

Brak komentarzy

Od Scarlett cd. Akosa "Tajemnicza wojna"

Źle oceniłam sytuację, ale nie było już odwrotu. Mogłam jedynie uciekać. Kto by się spodziewał, że akurat wtedy pomyliłam drogi i skręciłam w ślepy zaułek. Nie byłam w stanie pokonać skalnej ściany. Czułam krew pulsującą w żyłach, kolejny raz gorąco zalało moje ciało.
- Co tutaj robisz? Dlaczego mnie zaatakowałeś?! - warknął basior, przybierając przy tym postawę do ataku. - Jesteś jego szpiegiem, czy zabójcą?
Zaczął zmniejszać dystans między nami, a ja przytuliłam ciało do skały, chcąc się choć trochę ochłodzić.
- Odezwij się albo cię zabiję! - krzyknął, pokazując kły.
Serce waliło mi w piersi, a w głowie niemiłosiernie huczało.
- Ja... Nie jestem niczyim szpiegiem - wydyszałam spuszczając łeb ku ziemi. - Kierowałam się na południe...
- To dlaczego mnie zaatakowałaś? - zapytał spokojniejszym głosem. - Co tutaj robisz, hę?
- Chodzę. Po prostu chodzę. Przemierzałam tę drogę setki razy, nie zagrażam nikomu. Zresztą do tej pory nikogo nie spotkałam. Żadnego wilka - sprostowałam. - Mogę po prostu odejść? - westchnęłam.
- Nie, nie ufam ci w żadnym stopniu. Z resztą nie wyglądasz najlepiej. Twoja skóra promieniuje dziwnym światłem. Wyglądasz, jakbyś miała za chwilę...
- Spłonąć - wydyszałam za niego. - Błagam, pozwól mi iść do wody.
Nie byłam w stanie już ustać o własnych siłach. Osunęłam się na ziemię, a głowę oparłam na rogach. W powietrzu unosił się zapach przypalonej skóry.
- Nie jestem pewien, czy dasz radę dotrzeć do najbliższej rzeki. 
- Dam, po prostu mnie puść - rzekłam błagalnym tonem.
Basior przez dłuższą chwilę stał i po prostu się we mnie wpatrywał. Bił się z myślami, nie byłam zaskoczona. Nie przypominałam posturą typowej wadery. Miałam długie łapy, dobrze umięśnione ciało i przerastałam o dobre kilkanaście centymetrów pozostałe samice. 
- Biegnij, jestem tuż za tobą.
Nie wstałam od razu. Powoli rozprostowałam łapy i wyplułam krew zalegającą w moim pysku. Otrzepałam się i popatrzyłam wymownie na rosłego samca.
- Nie będę uciekać - powiedziałam.
- I tak nie masz szans - prychnął.
Ominęłam go chwiejnym krokiem i zaczęłam biec ile sił w łapach. Rozgrzane ciało działało na najwyższych obrotach, głowa mi pękałam, ale wciąż byłam świadoma tego, co się dzieje. Byłam wystraszona, jak nigdy wcześniej. Nie tylko tym, że spotkałam innego wilka, ale również stanem własnego zdrowia. Tak nie powinno być. Nic nie zrobiłam. 
Nie wiem, ile czasu spędziłam w wodzie, ale basior bez chwili wytchnienia stał na brzegu i świdrował mnie spojrzeniem. Zaczęło świtać, gdy postanowiłam opuścić wodę. Teraz mogłam mu się bardziej przyjrzeć. Miał piękną, wielobarwną sierść oraz złote oczy. Nader spokojne, choć może tylko mi się wydawało. Poczułam się nieswojo.
- Masz zamiar mnie teraz więzić, czy może zabić - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.
- Jeszcze nie wiem. Jak myślisz, na którą z tych rzeczy bardziej zasługujesz?
- Na żadną - parsknęłam - za wtargnięcie masz prawo co najwyżej złoić mi skórę.



Akos?
Brak komentarzy

Powitajmy Scarlett!

,,Nie możesz wiecznie uciekać przed przeszłością, skoro jesteś jej konsekwencją''

WŁAŚCICIEL: Harbi#9894 | oldsalive@gmail.com |
IMIĘ: Scarlett
WIEK: 4 lata
OPIS FIZYCZNY: Scarlett posturą nie przypomina typowej wadery. Jest wysoka, umięśniona i trochę przerasowiona, jeśli można tak powiedzieć. Ma lekko skątowany grzbiet, szeroką i głęboką klatkę piersiową oraz niesamowicie długi, bezwłosy ogon, zakończony płomienną kitą. Krótką szyję pokrywa dłuższe futro w różnych odcieniach bieli i czerwieni. Jej oczy są mętne, bezbarwne. Niekiedy stają się żółte, lecz przez większość czasu można jedynie doszukiwać się prawdziwego koloru. Na kończynach prawie nie ma sierści, przez co doskonale widać połyskujące żyły i znamiona. Kolejną niepożądaną cechą są rogi odziedziczone po matce. Na lewym łokciu ma znamię, które jest niechcianą pamiątką po przodkach.
OSOBOWOŚĆ: Scar jest mieszanką wybuchową, łączącą w sobie wady wszystkich wcześniejszych pokoleń. To oczywiście nie znaczy, że ma same złe cechy. Po prostu przeważają one w jej usposobieniu, nawet jeśli nie zdaje sobie sprawy z ich istnienia. W jej głowie panuje chaos, z którym ciągle walczy i stara się go uciszyć. Jest rozgoryczoną i zagubioną waderą, nieustannie ucieka od błędów przeszłości popełnionych przez jej martwych krewnych. Z powodu prześladowań jest nieufna, co nie znaczy, że w razie niebezpieczeństwa schowa się w mysiej norze. Mimo młodego wieku jest gotowa do walki, potrafi postawić na swoim. Nie grzeszy głupotą, umie świadomie ocenić sytuację i nie wstydzi się porażek. W towarzystwie bacznie wszystkich obserwuje, mało się odzywa, ocenia sytuację, później wkracza do akcji. Jest w stanie zamienić się w duszę towarzystwa w jednej chwili. Zdarza jej się wykorzystywać inne wilki dla własnych celów, ale nie robi im krzywdy. Po prostu lubi się wysługiwać. Na ogół jest stonowana i miła, nie lubi chamstwa. Uważa, że wszystkie przytyki należy zostawić dla siebie, zwłaszcza jeśli inny wilk nie jest ci nic winien, nic ci nie zrobił. Nie jesteśmy sami na tym świecie. W głębi duszy jest lekką romantyczką, czego szczerze nienawidzi. Gardzi swoimi uczuciami i zachciankami, zbyt wiele przez nie wycierpiała, z resztą nie tylko ona. Mimo ognistego powołania kocha wodę, czuje się w niej bardzo bezpiecznie i często spędza w niej czas wolny.
ŻYWIOŁ: Ogień
MOCE:
Jest młoda, więc jej moce nie są nad wyraz imponujące. Potrafi rozniecić ogień i utrzymać płomienie przy życiu przez kilkanaście minut, tyle wystarczy aby spalić co nieco. Poza tym uczy się formować z ognia różne kształty, może w przyszłości uda jej się tchnąć w nie trochę życia?
PARTNER: Brak
ZAUROCZENIE: Brak
RODZINA: 
Scarlett należy do wielkiej, niegdyś dobrze rokującej i znanej rodziny wilków z południa. Założycielem rodu był Harbinger Ghost wraz z drugą partnerką - Ingreed. In umarła kilka dni po porodzie szczeniąt, jednak jej krew nie zginęła. Losy Harbingera nie są znane, prawdopodobnie wciąż żyje, przeklęty i w obłędzie. Mawia się, że jego postać zwiastuje przybycie śmierci.
Harbinger oraz Ingreed doczekali się trójki szczeniąt: Seele, Inveth, Hesher, z czego jedno przeżyło.
Seele "chwilę" przed śmiercią spłodził swój pierwszy miot, którego owocem była jedynaczka Indy. Wadera nie wiodła zbyt prostego życia, jednak na jej drodze pojawił się Nicolay, tajemniczy basior z ciekawą historią. Inną sprawą było to, że samiec był pełnym bratem zmarłej Ingreed, babki młodej Indy. Samica urodziła trójkę szczeniąt: waderę Interstellar oraz basiory Nicodem'a i Inverness'a. Droga Inverness'a niezbyt utkwiła rodzinie w pamięci. Wiadomo tylko, że wolał basiorów, a mimo to pewnej wiosny na świat przyszła jego córka Carmen. Wyróżniała się spośród pozostałych szczeniąt, z jej głowy wyrastały dwa rogi. Do tego miała śnieżnobiałe futro i piekielnie czerwone oczy. Od trzeciego roku życia żyła samotnie, parę lat później napotkała niewielkie stado, była zima. Postanowiła się do nich przyłączyć i tam poznała ojca Scarlett. Był ujmującym basiorem z hipnotyzującym, toksycznie zielonym spojrzeniem. Nigdy nikomu nie zdradziła jego imienia. Opuściła watahę kilka miesięcy po urodzeniu szczeniąt. Ponownie przeżyło tylko jedno z nich - nasza bohaterka Scarlett.
STANOWISKO: Wojowniczka
PATRON: Framtid
HISTORIA: Harbinger oraz Ingreed pochodzili z gorącego południa, a mimo to Scarlett urodziła się na mroźnej północy. Po rozpadzie rodzimej watahy wilki rozeszły się we wszystkich kierunkach świata. Z reguły nikt, kto ma trochę oleju w głowie, nie zapędza się w chłodne rejony, ale Carmen musiała uciekać. Musiała oddzielić się od przeszłości. Stara wyrocznia zdradziła jej klątwę, która ciążyła nad jej rodziną, ale powiedziała również, jak ją złamać. Przepis na sukces okazał się zbyt trudny do wykonania, zwłaszcza, że po drodze zaślepiła ją miłość. Nie potrafiła się oprzeć, wyparła wszystkie wartości, w które wierzyła, po prostu dała się porwać złej sile. Na początku nic nie wskazywało na to, że jest przeklęta, dopiero po czasie wszystko wyszło na jaw. Urodziła piątkę szczeniąt, każde było inne. Mieli skrzydła, rogi, jedno urodziło się z sześcioma łapami. Przeżyła biało-czerwona wadera z niewielkimi rogami. Była pogodnym szczeniakiem, rodzice często wołali na nią Scar lub Lottie. Ojcu zdarzało się powiedzieć In, a na pytające spojrzenie córki tylko kręcił głową i posyłał ciepły uśmiech. Jednak wszystko się kiedyś kończy, w wieku ośmiu miesięcy Scarlett opuściła rodzime tereny i wyruszyła z matką w dalszą podróż. Carmen w tamtym okresie nie wyglądała najlepiej. Dużo chorowała, wymiotowała czarnym śluzem, jakby smołą. Bywały dnie, kiedy zaczynała się po prostu gotować. Jej skóra zaczynała płonąć, a samica nie mogła nic z tym zrobić. Podczas jednego z napadów zdradziła Scarlett rodzinną tajemnicę. Następnego ranka już jej nie było, spłonęła żywcem. Scarlett oszalała. Zewnętrznie nic na to nie wskazywało, ale czuła, że nie jest z nią dobrze. Zaczęła aktywnie polować, walczyła z każdym napotkanym stworzeniem. Wpadła w szał z bezsilności i strachu. Dziennie pokonywała dziesiątki kilometrów, niekiedy poruszała się na dobrze znanych jej trasach, nie mogła spać, więc chodziła. W końcu organizm nie wytrzymał, pewnego dnia po prostu upadła i zamknęła oczy. We śnie odwiedziła ją wyrocznia i ułagodziła stres oraz ból. Scarlett powoli wracała do siebie. Przez lata była jedynym widzianym wilkiem na danych terenach, aż pewnego dnia spotkała Akosa.
CIEKAWOSTKI:
  • Boi się swoich mocy, więc stara się ograniczyć ich używanie.

MANA: 50 many.
POSIADANE MODLITWY: 
POSIADANE PRZEDMIOTY DO UŻYCIA: 
POSIADANE PRZEDMIOTY OFIARNE: –
INNE ZDJĘCIA: 

środa, 29 grudnia 2021

Brak komentarzy

Powitajmy Vegara!

,,Zabijanie dla pokoju jest jak puszcznie się dla cnoty.'

WŁAŚCICIEL: Hooty#2968 [DC] shiru.wilczek@gmail.com [gmail] Ross [HW]
IMIĘ: Vegar
WIEK: 5 lat
OPIS FIZYCZNY: Vegar, jest bardzo wysokim basiorem, mierzy zaledwie dwa i pół metra wysokości. Jego futro jest w odcieniach szarości, jest bardzo szorstkie w dotyku. Na łapach przednich i tylnych posiada Skarpetki czarne, za tylnych dodatkowo turkusowe. Jego ogon posiada czarne paski, jest dość krótki jak na wilczy ogon. Uszy są nienaturalnie długie jak u elfa. Na klatce piersiowej posiada turkusowego małego iksa. Samiec posiada piękne niebieskie oczy, które kontrastują ze znakami tęczowymi po lewej stronie twarzy oraz czerwonym znakiem pod okiem z lewej strony. Również posiada na plecach czerwonego iksa. Język oraz cała paszcza jest ciemnobłękitna jak oczy. Mimo wielkiego wzrostu nie waży zbyt dużo, dzięki małej wadze może szybciej biegać niż inne wilki.
OSOBOWOŚĆ: Vegar jest specyficznym wilkiem, po wielu przejściach starał się odizolować się od wilków. Niestety przyszedł czas by jednak do nich dołączyć. Lubi samotność, co widać na pierwszy rzut oka, nie jest typem wilka, który lubi rozmawiać. Szczerze to gardzi wilkami tak samo, jak ludźmi, nie ma do nich szacunku, jak i zaufania. Bardzo mężny, jak i odważny basior nie jest skory do pomocy nikomu, chyba że ma w tym jakiś swój cel. Przysługa za przysługę tak to się nazywa. Jest agresywny i wulgarny i nie obchodzi go innych zdanie. Bywa bezczelny, nawet jeśli chodzi o Alfy, nie ma oporu, by wygarnąć co myśli. Czasem jest impulsywny i mściwy, aż za bardzo. Stał się od wypadku bardzo nieczuły, wręcz zimny na wszystko. Jeśli ktoś musiałby wskazać sadystyczną osobę, to Samiec byłby idealny lubi zadawać ból swoim wrogą, oraz ich torturować, by umierali w męczarniach. Kiedyś miał jakie kolwiek uczucia teraz jest pusty i zastępuje tę pustkę agresją. Jest buntownikiem i nie lubisz przestrzegać zasad, ale umie się do nich dostosować. Nie został obdarzony strachem. Vegar lubi dominować nad innymi, czuje się zawsze od nich lepszy. Jest obrażony wielką mądrością, jak i sprytem. Bywa czasem gburowaty i bezczelny. Czasami bywa i romantyczny oraz nachalny wobec samic. Kiedy idzie na sercowe łowy. Jest szalony jak i nieobliczalny, z każdą chwilą może zmienić się z miłego wilka w sadystycznego potwora.
ŻYWIOŁ: Ogień
MOCE:
  • Kontrolowanie ognia i ciepła
  • Wchłanianie ognia i ciepła
  • Wyczuwanie źródeł ciepła
PARTNER: Brak
ZAUROCZENIE: Może któraś z wader będzie jego zdobyczą
RODZINA: 
Ojciec Kåre - nie ma z nim kontaktu
Matka Thea   - nie ma z nią kontaktu 
Bracia Fridtjof , Otto oraz Søren - pierwsi dwaj nie żyją, pozostał mu tylko jeden brat.
Jedyna siostra Åse - nie żyje 
STANOWISKO: Dowódca
PATRON: Freki
HISTORIA: Przed dołączeniem był z rodziną. Nie byli oni w żadnej Watasze, żyli skromnie na terenach nienależących do nikogo. Pewnego dnia, gdy Vegar i Søren poszli na polowanie, nastał mrok a z nieba stąpił dziwny kamień, uderzył on w miejsce, gdzie byłą cała rodzina Vegar'a prócz niego i brata z którym był na polowaniu. Ruszyli na pomoc rodzinie niestety było już za późno. Gdy Vegar się dowiedział, że matka i ojciec przeżyli i wyszli bez szwanku był wściekły, że nie mógł im pomóc. Jakiś głos w jego głowie obwiniał za wszystko rodziców. Nie zajmowali się oni dobrze żadnym z nich, kompletnie ich olewali, zajmowali się tylko sobą. Vegar wpadł w furie i zaatakował rodziców, brat próbował go powstrzymać lecz to na nic się zdało. Wtedy zadał on poważne rany swym rodzicom. Søren odepchnął brata od nich, po czym kazał mu odejść. Lecz Basior chciał dokończyć swe dzieło. Wtedy też z nie ma uderzył jasny grom w niego. Nie oberwał mocno, lecz został naznaczony już na zawsze. Zabrał kryształ ze skały, która przyleciała z niebios i ruszył w dal.
CIEKAWOSTKI:
  • Nie czuje bólu oraz jest od niego uzależniony, w zadawaniu sobie oraz innym. 
  • Jest oddany Frekiemu dozgonnie.

MANA: 0 many.
POSIADANE MODLITWY: 
POSIADANE PRZEDMIOTY DO UŻYCIA: 
POSIADANE PRZEDMIOTY OFIARNE: –
INNE ZDJĘCIA:














Z braćmi:



piątek, 24 grudnia 2021

Brak komentarzy

Od Antilii - Quest #2 (Gwiazdka Yule)

Tej nocy snił mi się kolejny koszmar, ten sam co ostatniej nocy i jeszcze wcześniejszej. Byłam niewielką kulką niebieskawego światła, która lewitowała bez żadnego celu w czarnej niczym smoła pustce. Latałam w różne kierunki, lecz ciemność nie odpuszczała a poczucie nicości dalej trwało. Nie czułam niczego co pozytywne – żadnej radości, poczucia posiadania przynależności czy bezpieczeństwa. Czułam natomiast przytłaczającą samotność, żałosność oraz nienawiść do swojego życia. Moje światło powoli gasło a ja miałam świadomość, że umieram… Nagle poczułam czyjąś obecność. Znajomą obecność, której szukałam odkąd straciłam pamięć… 
Niedaleko mnie były trzy inne świetliki, których światło było niemal oślepiające. Szczęście oraz bliskość rodziny, jakie je wypełniało, nadawało mi taki blask. To była moja rodzina! Próbowałam do nich lecieć, nagle przekształcając się w wilka, którego ciało było wykonane z podobnego biało–niebieskiego ognia co niewielka kulka, którą wcześniej byłam. Biegłam do nich, nie leciałam. Nie czułam swoich skrzydeł, które dawały mi swego rodzaju wolność, a jedynie swoje łapy oraz serce, które rwało się do spotkania ze swoją rodziną. Nadzieja wypełniła mnie, dając siłę do biegu. Tamte kule również przybrały wilczą postać – dwóch dorosłych wilków oraz mniejszego, lecz niemal dorosłego. Chciałam zawołać, krzyknąć, cokolwiek… Mogłam tylko biec. 
Mamo! Tato!krzyczałam w myślach, lecz nawet nie szepnęłam. Biegłam dalej, lecz moi rodzice z nieznanym mi wilkiem oddalali się ode mnie, zupełnie, jakby przede mną uciekali… Nagle moje astralne ciało natrafiło na jakąś barierę. Niewidzialny mul zagrodził mi drogę do odnalezienia mojej rodziny. Biłam w niego, lecz moje wysiłki spadły na manowce. Rodzice coraz bardziej oddalali się, zupełnie jakby mnie nie widzieli… Jakby zapomnieli o mnie…
Czułam, jak moje światło gaśnie a ja umierałam. Pogodziłam się z tym, lecz poczucie pustki bolało niewyobrażalnie. 
W chwili, gdy niebieska kulka, którą byłam we śnie, umarła, budziłam się zlana zimnym potem. Uczucie beznadziei, jakie towarzyszyło podczas mojej śmierci we śnie, było również obecne po przebudzeniu. Czułam się beznadziejnie, zarówno psychicznie jak fizycznie. Odkąd męczy mnie ten koszmar, mam wysoką gorączkę oraz jestem apatyczna. Dusjer często mnie odwiedza, podrzucając jakieś jedzenie, jednak nie miałam ochoty nic jeść. Jakimś jednak cudem udało mu się namówić mnie na zjedzenie ofiarowanego posiłku. Zastanawiałam się jak on to robi... Odwiedzał mnie dość często, pod nieobecność moich przyjaciół i zielarzy jednocześnie. Pandora została wysłana z Yareenem na pewną wyprawę, szczegółów nie znam. I nie wiem czy są mi one potrzebne do szczęścia… 
Powoli wstałam na trzęsących się nogach z swojego legowiska. Zebrałam trochę jelenich skór i innych futer, aby nadać swojej podłodze nieco wygody oraz przytulności, żeby nie było samej litej skały. Wyszłam na zewnątrz, czując chłodny, wiosenny wiatr. Zadrżałam delikatnie, kierując się w stronę niewielkiego jeziora niedaleko domu. Mimo niewielkiej tafli na powierzchni jezioro było dosyć głębokie, by móc spokojnie nurkować. Ostrożnie dotknęłam chłodnej wody, naruszając tym gładkie wodne lustro. Była bezchmurna noc, podczas której gwiazdy migały wesoło a Księżyc, swoją srebrzystą tarczą, rozganiał mroki. Pełnia jest idealną porą… – pomyślałam. Weszłam do wody i od razu zanurzyłam się. 
Czułam, jak woda otula moje ciało, a moc wypełniła mnie, dodając siły. Chociaż wtedy czułam się zdrowa i silna, zupełnie jakbym nigdy nie chorowała… Zeszłam nieco głębiej, lecz dalej byłam w zasięgu tańczących płomieniach Księżyca. Odwróciłam się na plecy, by zobaczyć srebrnego strażnika. Czułam się taka lekka i wolna od wszystkiego… Unosiłam się w wodnej toni, wolna od trosk czy bólu. 
Trochę jak w moim koszmarze…
Nagle poczułam bardzo dziwne uczucie, którego nie jestem w stanie opisać znanymi mi słowami. Jakby taki dreszcz ale też i łaskotanie; jakby ktoś odebrał mi całą moc a zarazem wypełnił mnie ją. Wrażenie trwało a ja nadal byłam niesiona przez spokojna wodę.  
Niespodziewanie przede mną pojawiła się iskierka wielkości małego kamyczka, która świeciła równie mocno co Słońce. Mieniła się subtelnymi kolorami i, uwierzcie mi, wydawało się, że śpiewa pięknym, subtelnym głosem pieśń w nieznanym języku. Rozłożyłam skrzydła, zupełnie jakbym chciała ochronić to maleństwo przed światem zewnętrznym a następnie delikatnie ujęłam światło w łapy. Przyglądałam się przez chwilę temu, a następnie powoli wypłynęłam na powierzchnię, powoli rozumiejąc, że znalazłam gwiazdkę Yule… 

Szłam powoli, dalej osłaniając skrzydłami gwiazdkę, która lewitowała przede mną. Kierowałam się w stronę ołtarza Flotte Org, gdzie zamierzałam oddać gwiazdę jednemu z boskich bliźniaków. Nadal jednak zastanawiałam się komu ją ofiarować… Z jednej strony moja patronka i bogini przeznaczenia, Framtid, jest żoną Skolla, boga Słońca oraz dnia. Z drugiej – odnosiłam wrażenie, że to Księżyc ofiarował mi gwiazdkę, tak więc powinnam ją dać Managarmrinowi – bogu Księżyca i patrona wilków nocy. Miałam totalny mętlik w głowie… Ale musiałam podjąć decyzję. 
Gdy dotarłam na miejsce, ciemne niebo zaczęło przybierać cieplejsze kolory – od aksamitnego fioletu po ciepłej pomarańczy. Zbliża się wschód… – pomyślałam, spoglądając na wschodnią część horyzontu. Muszę podjąć decyzję. Westchnęłam. Powoli wspięłam się do pozostałości ogromnej niegdyś świątyni, która pomagała nam w komunikacji między nami a naszymi bogami. Gdy stanęłam przed kamieniem runicznym, powoli zaczęłam składać swoje zdrętwiałe skrzydła. Gwiazda przez całą drogę śpiewała piękną pieśń, nawet teraz to robiła, tyle że jej głos wydawał się inny… Nie wiem czy smutniejszy czy weselszy. Po prostu inny
Wpadłam na pewien pomysł. Powiedziałam na głos imiona obu braci, obserwując reakcję Gwiazdy. Nie wiem dlaczego, ale postanowiłam dać jej wybór. Mi ktoś nie zaoferował takiego luksusu i skończyłam z trwałą amnezją. Nie mówię, że jest mi tutaj źle, w Klanie, lecz czuję się niekompletna… 
Yule zareagowała na imię na boga nocy, błyskając mocniejszym światłem. 
– Postanowione… – powiedziałam na głos. Zaczęłam odmawiać modlitwę ku czci Managarmra, przekazując mu gwiazdę. Kula białego światła nieco przygasła, po czym rozpadła się na srebrzysty pył. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem. Zdążyłam polubić to coś, czymkolwiek to było. 
Miałam nadzieję, że podjęłam dobrą decyzję. 

•❅──────✧❅✦❅✧──────❅•

Minęło kilka dni od tego nietypowego… wydarzenia. Nikomu nie powiedziałam o tym, bo po co? Gdy wróciłam do swojej jaskini, od razu zasnęłam. Tym razem mój koszmar stał się przyjemnym snem – udało mi się dotrzeć do swojej rodziny, która również mnie szukała i bardzo za mną tęskniła. Od tamtej pory nie mam żadnych snów. Na dodatek, gdy wróciłam od opatrywania Pandory po nieudanym lądowaniu, znalazłam srebrzysty pył na delikatnej króliczej skórze oraz piękne perły. Domyśliłam się, że to jest Księżycowy Pył niemal od razu. Dziękuję – pomyślałam, przywołując obraz gwiazdy Yule.

niedziela, 5 grudnia 2021

Brak komentarzy

Event Yule

 Jul, jul, strålande jul!

Święto Yule zawitało w nasze progi! To czas zimowego przesilenia, czas kiedy pijemy, walczymy i rywalizujemy w nadziei na obfite plony! 

 Legenda głosi, że w każde święto Yule Fenrir zsyła do naszego świata stado magicznych dzików, by wilki z Mid mogli zapolować i skosztować boskiego mięsa, by te mogły żyć długo i walecznie. Każdy wilk ma okazję złapać tego odyńca a następnie zjeść jego mięso, dzieląc się nim wśród rodziny i bliskich. Dodatkowo inni bogowie również zsyłają nam swoje dary lub nawet potrzebują naszej pomocy, by święto odbyło się bez zakłóceń. 

 Dołącz do zabawy i niech w te święta nie zabraknie Ci miodu ani rodzinnego ciepła!

Event będzie trwał od 06 grudnia do 31 stycznia.

Są dostępne następujące questy:

  • ~ Upolowanie odyńców Fenrira, które są nieuchwytne i cechują się sprytem, tak więc złapanie ich nie będzie polegało jedynie na pościgu i zagryzieniu. Przyjmujesz wyzwanie?

Opis przedmiotu: Podobno ich mięso są wyjątkowo zdrowe oraz dodaje wilkowi siły (na stałe zwiększa jego siłę o 20%). Można na przykład je dać choremu, by ten w jednej chwili wrócił do pełni sił lub wzmocnić najsilniejszego wojownika.

Wymagania: 500 słów.

Nagroda za quest: 250 many, Mięso z odyńca Fenrira (przedmiot do użycia), kamienie szlachetne (przedmiot do ofiary).


  • ~ Znalezienie gwiazdki Yule, którą Managarmr próbuje znaleźć przed swoim bratem, Skollem, który również bardzo ją pragnie. Komu ją przekażesz?

Wymagania: 350 słów.

Nagroda za quest: 200 many, nagroda wariantywna: Księżycowy Pył (przedmiot do użycia) oraz perły z Południowego Wybrzeża (przedmiot do ofiary) lub Promień Słońca (przedmiot do użycia) oraz Świetliki z Zakazanego Lasu Djevelskog (przedmiot do ofiary). 


  •  Odszukanie pięciu kamieni runicznych, które pomagają Gramowi utrzymać dusze zmarłych w zaświatach, które zgubił podczas corocznych odwiedzin świata Bogów podczas trwania święta Yule. Bóg zmarłych liczy na Twoją pomoc!

Wymagania: 650 słów.

Nagroda: Mana oraz ofiara potrzebna do odmówienia modlitwy Åndelig.


  • Przygotowanie rytuału dziękczynnego dla naszych bogów, którzy hojnie obdarowali nasze tereny zwierzyną oraz czuwają nad naszą pomyślnością. Niestety, ktoś wykrada Ci najcenniejszą i najważniejszą ofiarę. Czy uda Ci się odzyskać przedmiot, nim bogowie odwrócą się przeciw Tobie?

Wymagania: 400 słów.

Nagroda: Składniki oraz mana potrzebna do wybranych modlitw (dostępne: Åndedrett - oddech pod wodą, Tid - widzenie czasu, Sannhet - odczucie prawdy, Fjær - otrzymanie skrzydeł)


Dodatkowy bonus dla nowych członków: w czasie dołączenia do Klanu podczas trwania eventu Święta Yule, za napisanie opowiadania questu #1 otrzymuje się dwa razy większą ilość many oraz losowo wybrany przez Administrację przedmiot do ofiary!



sobota, 4 grudnia 2021

Brak komentarzy

Od Akosa "Tajemnicza Wojna"

Patrzyłem, jak Słońce powoli opada, barwiąc niebo na ciepłe kolory. Isobel stała obok mnie, mając nieco zamglone oczy. Obniżała ona tarczę słoneczną, kierując ją poniżej linii horyzontu. Księżyc natomiast sam powoli wznosił się ku górze, bez mojej interwencji, tak więc towarzyszyłem swojej siostrze, czuwając. Ostatnio sytuacja na arenie międzywatahowej jest dosyć napięta, zwłaszcza jeśli chodzi o nasz stosunek z pewną watahą. Mieliśmy dobre stosunki z nimi oraz z wieloma innymi wilczymi sforami. Jednak odkąd władzę przejął młody basior o dosyć… kontrowersyjnym i agresywnym podejściu do prowadzenia swojej watahy, wszystko się zmieniło. Z tego co słyszałem ma niewielką armię poszłusznych mu wilków, które pomagają mu rządzić żelazną łapą – tłumią protesty i zabijają tych, którzy postanawiają zabić nowego przywódcę, spiskują czy nawet planują ucieczkę. Znam te fakty od innych przywódców, którzy również martwią się o swoje stada. Na tą chwilę nie mamy żadnych szpiegów w klanie, więc muszę albo wysyłać wybrane wilki, albo samemu się udać na przeszpiegi lub słuchać co mówią inni i starać się im uwierzyć. Jakoś nie ufałem wieściom z trzeciej łapy, lecz w tym przypadku nie miałem innego wyjścia.
Westchnąłem, myśląc kogo dać na patrol przy granicach. Isobel bardzo mi pomaga, podobnie jak Antilia czy Yrsa. Duet Yareena oraz Pandory również bardzo pomagali, na tyle ile byli w stanie. Rogata wadera zachowała zimną krew i stworzyła gruby, ziemisty mur a jej kuzyn tornado, które skutecznie odstraszyło intruzów. Dusjer też zaoferował swoją pomoc, często pomagając naszej jedynej uzdrowicielce lub samotnie przemierzając i badając wybrzeże. Czułem w kościach, że dzisiejsza noc coś przyniesie, dlatego postanowiłem sam udać się na dzisiejszy patrol.
– Co ci jest? – zapytała Isobel zmartwionym wzrokiem. Pomagała mi na spotkaniach, przede wszystkim uwodząc innych basiorów i wadery, po czym wyciągała od nich nowe, nieujawnione wiadomości, które rzucały nowe światło na naszą sytuację.
– Nic… po prostu… – Było tyle rzeczy, które mi doskwierały, że nie wiedziałem od czego zacząć. – Jestem zmęczony… – skwitowałem.
Isobel zmierzyła mnie z góry na dół swoim spojrzeniem. Po chwili prychnęła.
– Nie jesteś zmęczony. – Dramatyczna pauza, żeby mnie dobić. – Coś ukrywasz…
Teraz to ja wysłałem jej swoje spojrzenie. Isobel, pomimo że włada żywiołem dnia, często jest jeszcze chłodniejsza niż najzimniejsza zimowa noc. Znam jednak swoją siostrę.
– A co ja mogę ukrywać? – zapytałem. Ona natomiast patrzyła w dal, gdzie przed chwilą wielka gwiazda ukryła swe oblicze za górami.
– Każdy coś ukrywa… – skwitowała. – Teraz twoja kolej na patrol?
Przytaknąłem.
– Będę na północy – powiedziałem na pożegnanie i zeskoczyłem ze skarpy, po czym zacząłem biec w wyznaczonym przez siebie kierunku. Moja siostra odprowadziła mnie wzrokiem, modląc się w duchu do boga Fenrira, by ten miał mnie w swojej opiece.

Dziwnie się czułem, siedząc na drzewie, ale tam mam lepszy widok na okolicę. Niedaleko szumiał strumyk pod cienką warstwą lodu a zimny wiatr szarpał nagimi gałęziami. Zmieniłem barwę swojej sierści na ciemniejszą, chcąc pozostać niezauważony i rozpocząłem długie czuwanie przy północno-zachodniej granicy. Przez pewną chwilę myślałem, że zasnę, ale nagle usłyszałem trzask gałęzi, który postawił mnie na nogi. Niemal natychmiast znalazłam źródło dźwięku.
To tylko łania… – pomyślałem, pozwalając sobie na chwilę nieuwagi.
To był błąd.
Ktoś zaatakował od tyłu, rzucając się na mnie. Wyczułem jakiś ruch, jednak nim zdążyłem się odwrócić, wróg wisiał na moim grzbiecie. Straciłem równowagę i spadłem z wysokiej gałęzi, wraz z moim oprawcą. Szybko się otrząsneliśmy i zaczęliśmy się szamotać, gryząc lub będąc ugryziony. W pewnym momencie miałem małą przewagę, którą wykorzystałem i rzuciłem przeciwnikiem o pień starego drzewa.
– Kim jesteś?! – zagrzmiałem władczym tonem. Nieznajomy zastygł w bezruchu, pewnie analizując swoją sytuację, po czym wystrzelił przed siebie. Ruszyłem za nim w pościg. Mnie tak łatwo się nie pozbędziesz…
Biegł trwał dość krótko, ponieważ przeciwnik sam zapędził się w kozi róg – trafił do skalistej zatoczki otoczonej wysokimi skałami, które nie sposób było przejść, chyba, że ma się skrzydła… Nie widziałem aby ich miał, ale co do tego nie byłem pewien. Jak i również płci tego osobnika…
– Co tutaj robisz? Dlaczego mnie zaatakowałeś?! – zapytałem, głośno warcząc. – Jesteś jego szpiegiem czy zabójcą? – Podeszłem, zmniejszając dystans między nami. Czekałem na jego ruch.

Nieznajomy?

poniedziałek, 15 listopada 2021

Brak komentarzy

Od Akosa i Yrsy "Na łasce bogów" (RP)

Wadera zgodziła się na przenocowanie basiora. Jednak nie doczekała się jego powrotu z jelenimi skórami, bo w końcu po prostu znużona zasnęła. 
Wszędzie wokół słychać było rozchodzące się echem szepty. 
Było ich tak wiele, że nie sposób było je zrozumieć. Każdy mówił coś innego i w innym tempie. Przemierzała czarną otaczająca nicość, podłoże po którym stąpała przypominało płytką wodę i stawiając po nim kroki wydawało taplające dźwięki, ale też było czarne jak smoła. W oddali widziała coś leżącego na ciemnym podłożu. Gdy zbliżyła się, by przyjrzeć się temu, przestraszyła się i odskoczyła. Było to ciało martwej wilczycy, leżało w kałuży własnej krwi, z jej boku wystawały zaostrzone kije, dziurawiące jej ciało. Nagle znikąd pojawiły się inne wilki i stwory zwane ludźmi, rozgorzała walka. Większość czworonożnych braci ginęła, nie mieli szans, ale walczyli do ostatku sił. Gdy tak się temu przyglądała, w pewnym momencie poczuła, że coś chwyta ją za łapę. To ta wilczyca, nagle ożyła. Popatrzyła w jej oczy i z żalem zapytała ,,Dlaczego nas nie ochroniłeś?’’.
Po wypowiedzeniu tych słów wszystko się rozmyło, zatopiło w czarnej wodzie. Obudziła się jak zwykle z krzykiem, rzucając we wszystkie strony.

– Yrsa! – zawołałem do czarno-białej wadery, szamotającej się we śnie. Leżała z zaciśniętymi powiekami, krzycząc niezrozumiałe dla mnie słowa. Podszedłem do niej, chcąc ocucić ją z tego koszmaru, lecz wtedy z jej łap wystrzeliła lodowa igła, która niebezpiecznie szybko zbliżyła się w kierunku mojego ciała, rosnąc w ogromny sopel na surowej skale. Tuż przed moim gardłem przezroczysty, lodowy szpikulec zatrzymał się a wilczyca się nieco uspokoiła, po czym zaczęła powoli otwierać oczy.

Wciąż jeszcze przez chwilę rzucała się przez sen i krzyczała, a gdy otworzyła oczy, były nieobecne, bez źrenic. Potrzebowała chwili by się uspokoić i zyskać świadomość. W końcu jej wzrok wrócił do normalności, nie był już pusty. Widok który zastała po przebudzeniu tylko bardziej ją zszokował, sople lodu od razu pękły i rozkruszyły się na proch. 
- P-Przepraszam! - wydusiła, patrząc na basiora zmieszanym, przepraszającym wzrokiem, pochyliła uszy i skuliła się.

Gdy lód rozkruszył się, mogłem w końcu przełknąć ślinę. Odsunąłem się ostrożnie, nie chcąc, aby wadera nie zauważyła tego. Była lekko roztrzęsiona a jej wzrok błądził. Okiem zwykłego wilka wyglądała na opętaną, lecz ja nie czułem wobec niej takiego odczucia. Odnosiłem wrażenie, że teraz obawia się własnej mocy, zwłaszcza, że żywioł Lodu jest nieokiełznany i lekko kapryśny. Yrsa miała siłę zawładnąć nad nim, lecz, w takich momentach jak te, żywioł przejął kontrolę nad nią, najpewniej chcąc ją chronić. 
– Wszystko w porządku? – zapytałem cicho i spokojnie, powoli zbliżając się w kierunku wadery. Jej ciało nadal lekko drżało. Spojrzała na mnie jak przerażony szczeniak na widok ludzi idących w jego stronę, niosąc żelazną broń, by go zgładzić. 
– NIE ZBLIŻAJ SIĘ DO MNIE! – krzyknęła, po czym szybko wybiegła z mojej jaskini wprost przed siebie. Nie myśląc wiele, pobiegłem za nią.

Będąc nadal w szoku wybiegła z jaskini gdy tylko zaczął się zbliżać. Czuła się w winna, że znów nie zapanowała nad swoim żywiołem, tylko wziął nad nią kontrolę i do tego mogła zrobić komuś krzywdę. Było ciemno, na niebie nie było księżyca ani gwiazd. Biegła na oślep niewiele myśląc, czuła tylko zimną glebę pod jej łapami, ocierające się o wilgną trawę. Dopiero zatrzymał ją głęboki dół, do którego prawie wpadła ześlizgując się, ale szybko zaczęła wdrapywać się na górę.

Nastała noc, więc mogłem wznieść się w powietrze, szukając Yrsy. Martwiłem się o nią, zwłaszcza, że ostatnio dużo się działo w lesie, w którym zniknęła. Ostatnio nawiedziły go wiwerny, które wyrządziły sporo szkód - zabiły one żyjącą tam zwierzynę oraz zniszczyły teren. Na szczęście były to młode osobniki, które szybko odleciały. Wróciłem do rzeczywistości, kierując się na wschód. Leciałem nad koronami drzew, lecz nigdzie nie widziałem znajomej, smukłej sylwetki. Nagle coś zauważyłem i zniżyłem lot, lądując niedaleko dużego dołu, które wypaliły gady. Yrsa zdążyła już wygramolić się z tarapatów, lecz poczułem swego rodzaju ukłucie winy... 
 Przepraszam...  powiedziałem na powitanie. Srebra wilczyca milczała, a ja cierpliwie czekałem. Chciałem, aby została w moim Klanie, ale siłą nie będę jej trzymać. Czułem coś do niej, lecz nie chciałem, aby okazało się to szczenięcym zauroczeniem a co gorsza - nieodwzajemniona.

Ryzyko upadku otrzeźwiło nieco jej umysł. Gdy ponownie wdrapała się na szczyt, starała się na nowo złapać równowagę. Nagle zauważyła jak z nieba, spomiędzy mroku szybuje do niej alfa. 
- Przepraszasz? - Po chwili milczenia spytała i pochyliła łeb na bok w głębokim zdziwieniu. - Przecież to ja prawie zrobiłam Ci krzywdę. Cofnęła się, chciała zrobić parę kroków jednak szybko musiała zawrócić, ponieważ znów zaczęła tracić grunt pod łapami, nadal stojąc naprzeciw przepaści. Bała się kolejnej konfrontacji, że znów nie zapanuje nad sobą, a jej sen wciąż hulał jej w głowie, wciąż jeszcze słyszała te szepty.

Zastanawiałem się co zrobić z Yrsą. Z jednej strony chciałem, aby spędziła noc w mojej jaskini, a nie na zewnątrz, lecz z drugiej strony bardzo się bała, że ten... incydent się powtórzy. 
 Co się stało?  zapytałem subtelnie, lecz wprost. 
 Co?  zapytała wadera, lekko zbita z tropu. 
 Wtedy, u mnie w jaskini... Śnił Ci się koszmar...? 
Lodowa wilczyca chwilę myślała nad odpowiedzią. Wyraźnie biła się z myślami. 
 Widziałam... wojnę... ludzi... i... i... 
Nic nie mówiłem, pozwalając waderze samej mówić, lecz poczułem ucisk w sercu. 
– ...i jakąś martwą waderę. Zadała mi pytanie... 
Ucisk zmienił się w tysiące maleńkich igieł, sprawiając, że moje serce o mało nie zamarło. 
 Mówiła coś? 
 Tak... Zapytała dlaczego nas nie ochroniłeś? 
Nie chciałem zamykać oczu, aby nie przywołać widoku martwego ciała Iossy. Wziąłem głęboki wdech. 
 Widzisz linie czasu? 
Chwila trwała wieczność a jego pustkę wypełniała głucha cisza.
 Tak. 
Myślałem co odpowiedzieć. Yrsa unikała mojego spojrzenia, najpewniej zawstydzona swoim darem widzenia. Przydałby mi się ktoś taki... Lecz odłożyłem swoje przemyślenia na temat przyszłości, biorąc kolejny, głębszy wdech, szykując się na coś, co wymaga dużej odwagi... Mam nadzieję, że nie odwróci się ode mnie... 
 To była moja najmłodsza siostra...

Yrsa? Teraz Twój ruch, Akos się niecierpliwi xd

środa, 10 listopada 2021

Brak komentarzy

Od Antilii cd. Yareena "Śnieżny Onyx"

– Pandora, zobaczą Cię! – na wpół szepnęłam a na wpół krzyknęłam. Położyłam uszy przy głowie i gorączkowo rozglądałam się za nadchodzącymi ludźmi, podczas gdy Pandora wyszła na sam środek ich wioski, idąc tropem zapachu Yareena. Zdążyłam już zmoknąć do suchej nitki, lecz mi jako wilkowi wody, nie przeszkadzało, przynajmniej wtedy. Nie chciałam tutaj przebywać dłużej, niż to jest potrzebne. Wilczyca dostrzegła leżące niedaleko powalone drzewo, do którego szybko podbiegła. Przekląłam pod nosem i ruszyłam za nią, chowając się w cieniu. Biaława wadera położyła swoją łapę na chropowatej korze i przymknęła lekko oczy. Ja natomiast stałam na czatach, pilnując, by nie zostać wykryte, choć widziałam mnóstwo tych dwunożnych istot biegających tam i z powrotem. Deszcz przybierał na sile, przez co te dziwne stworzenia zaczęły się ślizgać po błotnistym podłożu. Nie miałam najmniejszej ochoty na spotkanie z tymi stworzeniami. Niestety, los postanowił zadrwić z moich marzeń…
Gdy Pandora rozmawiała z martwym, powalbym drzewem, jeden z ludzi dostrzegł mnie oraz moją towarzyszkę. Zaczął coś krzyczeć w swoim dziwnym języku, podnosząc alarm. Nie, nie, nie…! – zaczęłam krzyczeć w myślach, widząc, jak ludzie zaczęli biec w naszym kierunku. Trzymając e przednich kończynach lśniące przedmioty oraz zapalone pochodnie. Serce mi zadrżało, a umysł szukał drogę ucieczki.
– Pandora! – krzyknęłam głośno, mając nadzieję, że usłyszy mój krzyk. Na szczęście przerwałam jej trans, po czym od razu powiedziała:
– Yareen jest w środku tego metalowego kółka w ziemi!
Ludzie zaczęli zacieśniać krąg, który niczy obręcz, zaciskał się wokół nas. Niedaleko huknął piorun, który styknął się z ziemią, zupełnie jakby dłoń z nieba postanowił dotknąć palcem Matkę Ziemię. Deszczowe krople zaczęły spadać szybciej, a ja poczułam siłę tego żywiołu. Ludzie zatrzymali się i czekali na nasz ruch.
– Musimy uciekać! – zawołałam do towarzyszki. Wiedziałam, że będzie się sprzeciwiać, lecz nie miałyśmy szans z tak dużą liczbą ludzkich istot.
– Nie zostawię go! – odpowiedziała, ostro marszcząc brwi.
– To co robimy?! – zapytałam, widząc, że dwunodzy zacieśniają drogę ucieczki. – Nie mamy dużo czasu!
– Ty odwróć ich uwagę a ja pójdę do tego metalowego okręgu!
l– Dobrze… – przystałam na tą propozycję. Wolałam to lub cokolwiek innego od stania tutaj i czekania na śmierć.
– Teraz! – krzyknęła Pandora, która wystrzeliła w kierunku domów, a ja przed siebie.
Ludzie rozdzielili się, lecz po stworzeniu kilku ścian wody blokujących pościg za Pandorą, które spowodowały wydanie jakiś dziwnych dźwięków, ruszyli za mną. Bogowie, dopomóżcie!

•❅──────✧❅✦❅✧──────❅•

Yareen patrzył niewidomymi oczami gdzieś w dal, licząc, że zdoła zlokalizować przeciwnika, lecz miejsce, w którym obecnie się znajdował, utrudniał mi korzystanie z swoich mocy. Śmiech odbijał się od nagich skał, zniekształcając jego wydźwięk, co nieco zabolało białego wilka. Nagle usłyszał on chlupot wody oraz dziwny, specyficzny dźwięk. Niby to szczęk i dzwonienie zębów, ale jakby mlaskanie oraz wysoki pisk…
– Cieszę się, że wpadłeś nas odwiedzić, ponieważ od dawna nikt do nas nie zaglądał… – zachichotał piskliwie tajemniczy głos, po czym nostalgicznie jakby westchnął. – Ja i moje dzieci zdążyliśmy porządnie zgłodnieć…! – Rzucił ostro, po czym tajemniczy głos pomnożył się i zaczął dobiegać zewsząd. Wysokie piski połączone z chlupotaniem wody nie wróżyły niczego dobrego. Odór również wzmocnił swoją siłę, przez co basior o mało nie padł z jego powodu. Udało mu się jednak zachować świadomość, mimo, że to było bardzo trudne. W pewnym momencie zaczął czuć szczypanie, które szybko przerodziło się w kłujący ból. Cofnął się w głąb suchego skrawka ziemi, lecz chwilę potem stracił grunt pod nogami, po czym wylądował w wodzie. Szybko wstał, brodząc w wodzie i nadal cofając się przed tajemniczym wrogiem, który nadał kąsał i ranił coraz bardziej. W oddali usłyszał piskliwy śmiech tajemniczego osobnika.
– Uciekaj, uciekaj ile chcesz! – zawołał. – I tak jesteś już martwy…
Biały wilk dalej się cofał, coraz bardziej zanurzając się w śmierdzącej wodzie, aż nagle wyczuł ścianę. Poczuł, jak serce podchodzi mu do gardła…
...gdy nagle zobaczył...

•❅──────✧❅✦❅✧──────❅•

Biegłam wzdłuż granicy ludzkiej osady, oglądając się niemal ciągle za siebie. Miałam na ogonie grupkę ludzi a ich ilość nieco wzrosła wraz z przebytym dystansem. Przebiegałam przez centrum ich wioski, aby nie zgubić pościgu, tak, aby Pandora mogła dostać się do tego szarego, metalowego walca, który był na środku wioski. Nie widziałam jej, tak więc postanowiłam zrobić okrążenie wokół celu naszej akcji.
Deszcz nie odpuszczał, lecz mi to nie przeszkadzało - wręcz przeciwnie: moja moc rosła z każdą kroplą dotykającą moje ciało. Nie odważyłam się jednak użyć swojej magii. Każdy wilk naszego klanu doskonale zna zasadę, aby nie ujawniać swoich magicznych zdolności w obecności człowieka. Wystarczającym dużym dziwactwem są moje skrzydła, nie mówiąc o… ciele Pandory… Skręciłam ostro w lewo, ledwie utrzymując się w pionie na śliskiej ziemi. Kilka ludzików nie miało tyle szczęścia co ja i skończyli w błocie kilka metrów dalej. Ruszyłam przed siebie, widząc w oddali majaczący się kształt metalowej klapy.
Nagle dostrzegłam białawy kształt leżący na ziemi niedaleko. Gdy się przyjrzałam, rozpoznałam Pandorę, której w nogę wbito jakąś strzałę. Leżała na ziemi i rozglądała się za nadciągającym wrogiem. Miała też przebite jedno skrzydło. Cholera! – pomyślałam, biegnąc w stronę leżącej wilczycy. Musiałam zmienić plan działania, i to szybko!
– Antilia! – zawołała.
Ja natomiast odrobinę zwolniłam, skupiając się na mocy wody, która powoli miażdżyła pręty wbite w ciało wadery. Gdy pękły, chwyciłam ją za kark i wzniosłam się w powietrze.
Nie odleciałam daleko od ludzkiej osady, lecz niemal natychmiast Pandora zaczęła się lekko… rzucać.
– Musimy wrócić po Yareena! – krzyczała. Ja natomiast milczałam, ponieważ miałam w pysku jej kark. Myślałam, że jesteś lżejsza… – skomentowałam za to w myślach. Wylądowałam kawałek dalej, w buszu leśnym, tak aby nikt nie zauważył jej.
– Dlaczego to zrobiłaś? – zapytała ostro. – Mus…
– Wracam po niego! – przerwałam jej i wzbiłam się w powietrze. Zanim odleciałam, dodałam: – Jeśli możesz, spróbuj się zregenerować!

•❅──────✧❅✦❅✧──────❅•

Gdy tylko udało mi się podnieść tą metalową płytę, uderzył we mnie ogromny smród. Usłyszałam jednak bardzo niepokojący hałas i głosy, które zmusiły mnie do pokonania i wejścia do tajemniczej jaskini. W środku panował mrok a jedynym źródłem, i to słabego, światła był otwór przez który wleciałam. Zawisłam w powietrzu kilka metrów nad taflą zielonkawej wody. Zauważyłam, jak pode mną przemyka kilka sporych rozmiarów szczurów. Rozejrzałam się i znalazłam coś, co znacząco różniło od szarego, brudnego otoczenia.
– Yareen! – zawołałam w kierunki białego futra. Wilk spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczami, w których zatliła się iskierka. Nagle poczułam ból w ogonie. Spojrzałam w dół i zobaczyłam, jak szczur wgrywa mi się w futro i mięśnie. Udało mi się go zrzucić, lecz kolejne szykowały się na atak.
– Antilia? – Nie chciał uwierzyć, że to ja.
– Chcesz tu zostać? – zapytałam ostro, unikając skaczącego, przerośniętego gryzonia. Wilk wzniósł się lekko, a po chwili oboje wznieśliśmy się w deszczowe niebo. Skierowałam naszą dwójkę w stronę miejsca, gdzie odstawiłam Pandorę.
Yar? Pandora zniknie czy inny piorun strzeli tą trójkę? xd

niedziela, 7 listopada 2021

Brak komentarzy

Od Yareena cd. Antilii "Śnieżny onyks"

Pandora.

To była scena jak ze starych, wojennych baśni, które słyszałam od starców. Czarne, zachmurzona niebo, grzmoty i pioruny oraz deszcz. Gdzieś palił się ogień, aby rozjaśnić chodź troszkę ciemność, która spowiła cały ludzki obóz. Pomimo świeżego zapachu deszczu, ostrej woni burzy i cuchnącego smrodu ludzi, nie gubiłam zapachu kuzyna. Utrzymałam się przy nim, niczym tonący brzytwy. Bałam się, że jeśli raz go zgubię, mogę go z powrotem nie znaleźć. Antillia była tuż za mną. Obserwowała dwunogów i przyglądała się ich konstrukcjom. Zawsze mnie ciekawili, pomimo tego, jak potrafili być agresywni i z jaką bezwzględnością zabijali nas i lasy, to jednak coś mnie w nich intrygowało. To nie było chodzenie na dwóch nogach, bo moje skrzydła były ciekawsze. To nie wina ich języka, bo zwierzęta mają również swój. Może to przez to, co potrafili zrobić. Co potrafili trzymać w przednich kończynach i co potrafili dzięki nim zrobić, stworzyć. Jak uderzali o siebie przedmioty, jak się ze sobą łączyli i sprawiały, że drzewo bez korzeni nie upadało na ziemię, a trzymało pion. To było dla mnie jak ‘magia’.
W oddali słyszałam kolejne grzmoty. Ludzie zaczęli biegać po obozie, ochraniając głowy, jakby bali się, że zaraz się stopią. Bali się deszczu? Wątpiłam w to. Przy większym ruchu zatrzymałyśmy się z samicą na poboczu i obserwowaliśmy ludzi. Wszyscy byli do siebie podobni: mieli włosy, każdy z nich miał po dwie pary kończyn i byli podobnie ubrani. Ciekawe jak oni siebie odróżniali? Prawdopodobnie tak łatwo, jak my, wilki. Po krótkiej chwili ludzie się uspokoili, w wiosce panowała jedynie burza: grzmoty, deszcz i wiatr. Wszyscy się schowali, dlatego poczułam się bezpieczniej. Ruszyłyśmy dalej, nie gubiłam zapachu Yareena. Zapach wiódł mnie środkiem miasteczka, starałam się iść poboczem, kryć się między ich domami, kiedy zapach rozdzielił się na środku drogi.
- To tak, jakby zapadł się pod ziemie – wymruczałam, biegnąc na środek. Zapach kumulował się nad jakimś metalowym kółkiem i rozchodził się w różne strony. Okrążałam koło, nie wiedząc, co zrobić. Czy to można było otworzyć? Dlaczego jego zapach się rozniósł?
- Pandora, zobaczą cię – szepnęła Antilia, ale ją zignorowałam. Musiałam go znaleźć, bez niego nie miałam zamiaru wracać do watahy. Rozejrzałam się i zobaczyłam niedaleko duże drzewo. Podbiegłam do niego i dotknęłam do łapą, aby móc zobaczyć jego wspomnienia. Nie słyszałam już samicy.
Drzewo przekazało mi obraz, jak ludzie przynieśli do wioski białego wilka. Był nieprzytomny. Miał sznur na szyi, a jego ciało opletli w siatkę. Wyglądał na martwego. Dwunożni coś mówili, widać było na ich twarzach radość. Po chwili otworzyli metalowe kółko w ziemi. Zdjęli siatkę i sznur z ciała Yareena, po czym wrzucili go do tak zwanej studni (jeśli drzewo dobrze przekazało mi informacje).
- Pandora! – krzyk skrzydlatej wadery wyrwał mnie ze wspomnień drzewa. Odwróciłam się do niej i zobaczyłam ludzi, trzymający broń w rękach.
- Yareen jest w środku tego metalowego kółka w ziemi! – przekazałam jej szybko informacje, nim zaatakowali.


Yareen.

Straciłem poczucie czasu, brodząc w śmierdzącej wodzie, w ciemnościach. Moim jedynym teraz celem było znalezienie suchego miejsca, w którym mógłbym się położyć i odpocząć, ale ciecz się nie kończyła.
- Czemu brodzisz w tej wodzie? – usłyszałem obcy głos. Stanąłem w miejscu i uniosłem uszy, lekko jeżąc sierść.
- Kto tu jest?
- Wilki nie widzą w ciemności? – w głosie nieznajomego usłyszałem śmiech.
- Ja akurat niczego nie widzę – mruknąłem. – Gdzieś jest sucho?
- Zejdź na bok – jak powiedział, tak zrobiłem. Skręciłem w lewo. – Tylko uważaj na… - nim dokończył, uderzyłem łapą o twardą ścianę. - …schodek – dokończył, w dalszym ciągu nie kryjąc rozbawienia, które musiałem zignorować. – Nienawidzę kiedy was tu wrzucają – głos zdawał się być bliżej.
- Kto? – czując, że stałem na czymś twardym i suchym, otrzepałem się z wody i się położyłem. Nie wydawało mi się, abym musiał czuć zagrożenie.
- Ludzie. Wrzucają tutaj wilki, które zdychają z głodu – usłyszawszy to, wyobraziłem siebie leżącego w tej śmierdzącej wodzie i rozkładającego się na części pierwsze. – Chociaż ja tam nie marudzę, odkąd sobie wymyślili taką zabawę, o wiele łatwiej dla nas z pożywieniem – przyznał, co mnie trochę zdziwiło.
- Kim jesteś? Kanibalem? – głos się roześmiał, a jego śmiech odbił się echem po całym pomieszczeniu.
- Jestem szczurem, a ty jesteś w studni bez wyjścia – dalej się śmiał.



<Antilia? Help>

poniedziałek, 25 października 2021

Brak komentarzy

Odchodzi...

Powód: brak czasu z powodu studiów.
 

Vinys
6 lat | Strażnik Nocny | TheFoksik#6758 | kochana422@gmail.com
KARTA POSTACI

Będziemy tęsknić!

niedziela, 17 października 2021

Brak komentarzy

Odchodzą...

Powód: brak czasu. 

Autorskie
Tsunami
5 lat | Posłaniec | Wka122#1755 | wikikizamarski@gmail.com
KARTA POSTACI

CookieAlpaka
Úrfearn
2 lata | Uczennica | Wka122#1755  wikikizamarski@gmail.com

Będziemy tęsknić!

wtorek, 5 października 2021

Brak komentarzy

Roleplay zawitało do naszego Klanu!

Witam serdecznie! Od pewnego czasu zauważyłam, że dużo osób korzysta z roleplay, ba - ja sama wraz z Sali przeprowadzamy sesję z dużymi odstępami czasowymi... Myślałam od pewnego czasu, czy nie wprowadzić to w życie naszego bloga, aby nieco go ożywić... Tak więc...

Za porozumieniem Administracja Klanu Wilczej Paszczy ma przyjemność ogłosić, iż do naszego Klanu zawitało właśnie RP! 

Tak, jestem świadoma tego, że nasz blog jest właśnie typu RP, lecz mówię tu o takim standardowym RP między dwoma osobami prowadzącymi sesję w czasie rzeczywistym (twarzą w twarz lub będącymi online), a nie czekając na odpis od drugiej osoby znaczny czas. 
Więcej informacji oraz zasady, które obowiązują znajdziecie w zakładce Regulamin.

Zachęcam do tworzenia sesji oraz zapraszania znajomych, którzy lubią takie właśnie klimaty! Mogę zdradzić, że szykujemy rożnego rodzaju questy oraz inne wyzwania, za które można zdobyć loot godny samego Fenrira!

Aministratorki Klanu:
Sali oraz ΛNTILIΛ

poniedziałek, 4 października 2021

Brak komentarzy

Odchodzi...

  Powód: Decyzja właściciela.


Autorskie
Dalrwulf
4 lata | Nauczyciel Sztuk Walki | WolfExan#3251 | wolfexan999@wp.pl
KARTA POSTACI

Będziemy tęsknić!

piątek, 1 października 2021

Brak komentarzy

Od Antilii cd. Yareena "Śnieżny Onyx"

– Musisz mi pomóc… – powiedziała Pandora ze szczerym strachem w oczach. Po chwili przybrała inną postawę, w której nie było śladu, strachu, lecz rozpierająca odwaga. Rozłożyła swoje smocze skrzydła, sygnalizując gotowość do lotu. Chciała odzyskać swojego kuzyna, nawet jeśli miała go wyszarpać z objęć oprawców. 
– Oczywiście, że Ci pomogę. Najpierw jednak musimy przekazać Twoje informacje Isobel – powiedziałam, rozkładając swoje skrzydła i kierując się do centrum Klanu. 
Podczas lotu moje myśli przybrały mroczny odcień, wyobrażając sobie najczarniejszy scenariusz. Jeśli za tym stoją ludzie... O bogowie, miejcie nas w opiece.
Podróż nie trwała długo, biorąc pod uwagę dobrą, wiosenną aurę. Niestety, widziałam, że zbliżał się deszcz, noszony przez stalowoszare chmury nad zachodnim horyzontem. Zmarszczyłam brwi, martwiąc się, że pogoda pokrzyżuje nam plany. 
Wylądowałyśmy w pobliżu Skały Alf, gdzie mieszkał Akos wraz ze swoją siostrą, która tymczasowo przejęła jego obowiązki. Gdy tylko Pandora dotknęła ziemi, od razu ruszyła w stronę jaskiń dla wilków zajmujących najwyższą pozycję w hierarchii, wołając wilczycę, szukając jej we wnętrzu Skały. Ja stałam na zewnątrz, czekając na moją towarzyszkę, czując się nieco niekomfortowo biegając po miejscu, gdzie tylko wybrani mogą wejść, w przeciwieństwie do rogatej wadery. Słyszałam, jak jej głos odbijał się echem wewnątrz jaskiń. 
– Kto tak krzyczy? – Znajomy, szorstki głos dobiegł zza moich pleców. Obróciłam się i zobaczyłam samicę Bethy wychodzącej zza leśnych zarośli, które otaczały Skałę Alf od strony północnej. Isobel szła dumnym krokiem i wyraźnie dominowała, choć była drobniejsza ode mnie. 
– Mamy nowe informacje na temat tych podpaleń – powiedziałam wprost. 
– My? – Isobel uniosła jedną brew. 
Wtedy wyszła Pandora, a gdy zobaczyła wilczycę, od razu pobiegła i wypaliła: 
– Ludzie porwali Yareena i to oni podpalają nasze lasy! Znalazłam ich ślady niedaleko granicy z ich osadą za wodospadem Fjellkrystal! Nie mogę skontaktować się z Yareenem, który poszedł nazbierać płomienniki ze spalonych lasów i… i… 
Isobel podniosła łapę, aby uciszyć Pandorę. Ta, lekko roztrzęsiona, przestała mówić. 
– Również znalazłam ślady ludzi. Tym razem w jeszcze nie spalonym lesie, lecz czuję, że niedługo się to zmieni… – Zrobiła chwilę ciszy. – Wydaje mi się, że te istoty próbują nas wypłoszyć z naszych terenów, aby je zagarnąć. 
– Dlaczego to robią? – zapytałam zmieszana. Te istoty są bardzo dziwne…
– Nie wiem, ale muszą mieć jakiś powód, by prowokować nas do ataku… 
– Musimy odbić Yareena! – powiedziała głośno, lecz nie krzyknęła, Pandora. 
– Musimy zastanowić się, czy jest jakakolwiek szansa odnalezienia Yareena żywego na terenie ludzi… – powiedziała rzeczowo i nieco oschle Isobel. 
Pandora cofnęła się, kręcąc głową i szepcząc, nie chcąc uwierzyć w śmierć basiora. Ja jednak miałam już plan, bardzo prosty do przewidzenia i pewnie Isobel szybko się domyśli, jakie mam zamiary. 
– Czy ktoś patroluje te okolice? – zapytałam neutralnym tonem. Isobel lekko podniosła brew, myśląc nad odpowiedzią. 
– Szukam chętnych do tego… – odparła równie zrównoważonym głosem co ja. 
– Możemy się zgłosić? Ja i Pandora – spytałam, ciągnąc temat. 
– Co Ty robisz?! Miałyśmy szukać Yareena! – syknęła mi do ucha wilczyca, lecz wysłałam jej sygnał, że wiem, co robię. Betha chwilę się zastanawiała, aż w końcu zgodziła się na moją propozycję. Przekazała nam potrzebne informacje oraz wskazówki i poleciła jak mamy tam się dostać… 
– …kierujcie się w górę rzeki Isfjell, z dala od wodospadu Fjellkrystal, ponieważ widziałam tam mnóstwo ludzkich istot. Kierujcie się lasami i oraz ukrywajcie się w cieniu. Nie latajcie, chyba że zajdzie taka potrzeba – zakończyła Isobel, kierując się powoli w kierunku swojej jaskini. Pandora ruszyła pierwsza, obrażona na mnie, że złamałam daną jej obietnicę. Gdy chciałam do niej podbiec, jednak czekoladowa wadera zagrodziła mi drogę i spojrzała na mnie z góry. Wytrzymałam jej twarde spojrzenie. 
– Wiedz, że jeśli złapią was podczas akcji odbicia Yareena z rąk ludzi, nie przyśle wam nikogo na pomoc. Będziecie zdane wyłącznie na siebie. 
– Niczego więcej nie oczekuję – powiedziałam równie zimnie i twardo jak mi to oznajmiła i ruszyłam za Pandorą, która pewnie myśli jak ocalić swojego kuzyna od niechybnej śmierci z ręki człowieka. 

•❅──────✧❅✦❅✧──────❅• 

– Teraz rozumiesz? – zapytałam po wyjaśnieniu sytuacji. Nie pominęłam również ostrzeżenia Isobel, które nie obeszło się bez… komentarzy. 
– Nie rozumiem, dlaczego Betha nie wyśle wojowników… – mruknęła, kiedy przekradała się w gęstym, leśnym buszu. Byłyśmy niedaleko ludzkiej osady, lecz miałyśmy okazję spotkać kilka ludzkich istot. Gdy skradałyśmy się obok tych stworzeń, nie mogłam się nadziwić nimi. Oni naprawdę byli dziwni. Nie dość, że chodzili tylko na dwóch nogach, to nosili do tego skóry i futra zwierząt na sobie oraz nosili coś dziwnego w swoich przednich kończynach. Kto ich stworzył? – zastanawiałam się w myślach. 
Wróciłam do rzeczywistości. 
– Ponieważ gdy Akos lub Isobel wyślą wojowników do ludzkich siedzib, rozpoczną wojnę. A te istoty są bardzo niebezpieczne, gdy się je rozgniewa… 
– Mogłaby jednak pokusić się o wysłanie jakiś dwóch wilków w celu odbicia Yareena… – mruknęła Pandora. 
– Hej! Przecież go odbijamy! – odburknęłam. Wskoczyłam na drzewo, ukrywając się w delikatnej koronie drzew. Wiosna już chyliła się ku końcowi, a w oddali nadal majaczyły się ciemne chmury. Na razie szły one bokiem, lecz kapryśna pogoda w każdej chwili zmienić zdanie. I to mnie martwi… Czułam w kościach, że uda nam się uratować basiora, lecz za jakąś cenę. 
Pytanie brzmi: co to będzie…?

Po pewnym czasie udało nam się dostać do pewnej wioski ludzi. Słońce skryło się już za horyzontem, a Księżyc był w nowiu, tak więc szłyśmy niemalże po omacku. Pandora wyczuła zapach Yareena, podobnie jak i ja, w owej pobliskiej osadzie. Przyczaiłyśmy się i czekałyśmy na dobry moment, aby zaatakować. Pandora była pełna obaw, lecz wierzyła, że uda nam się uratować jej kuzyna całego i zdrowego. Miałam nadzieję na takie zakończenie tej akcji, lecz brałam pod uwagę wszystkie możliwe scenariusze… 
Kiedy natrafiła się okazja, ruszyłyśmy w paszczę lwa. Wtedy w oddali huknął grzmot a pierwsze krople deszczu dotknęły ziemi. 

Niestety, nie wszystko poszło po naszej myśli… 



Yar? Na kogo trafi- An czy Pandorę?

środa, 29 września 2021

Brak komentarzy

Od Yareena cd. Tsunamiego ,,Morza szept”

Znacie to uczucie w snach, że coś czai się w mroku, obserwuje was i czeka, aż się odwrócicie, aby zaatakować, ale kiedy znowu się odwracacie, tego nigdzie nie ma, a uczucie pozostaje? Niestety większość moich snów opierała się na tym odczuciu. Wszędzie ciemność, żadnego światła – skąd miało by się pojawić, skoro nawet nie wiem, jak ono ma wyglądać? 
A kojarzycie to uczucie, kiedy nie możesz biec? Chcesz uciec, goni cię jakiś stwór, ale coś cię ciągnie do tyłu, nie możesz się ruszyć, albo biegniesz w zwolnionym tempie i nie możesz przyspieszyć. Nigdy tak nie miałem. Zawsze mogę biec, najszybciej jak mogę, ale co z tego, kiedy nie widzę gdzie? O wszystko się potykam, nie mogę wyczuć co jest wokół mnie, a za każdym razem, kiedy myślę sobie „Spokojnie, nie ma się czego bać, nie musisz uciekać”, coś mnie nagle atakuje. Nie wiem co to, wydaje odgłos podobny do warczenia i śmierdzi siarką. Zawsze jest mi gorąco, jakby wszędzie palił się ogień, a tajemniczy stwór rzuca mną we wszystkie strony. Kiedy łamie mi kark, łapy, żebra, rozrywa na pół, albo miażdży, budzę się. Dopiero na samym końcu wracam do rzeczywistości i od razu rezygnuje z samotnego legowiska. Na pół przytomny wracam do śpiącej pod ścianą Pandory i wchodzę pod jej skrzydło. Wtedy przestaje się trząść i nie zasypiam przez długi czas. Ciągle rozmyślam o stworach, o ciemności, o bólu, który jest niewiarygodnie prawdziwy jak na sen. Zawsze się zastanawiam, czy nie śnie na jawie. Raz nawet zażartowaliśmy, że to Pandora mnie w nocy kopie i dusi – o dziwo ta myśl mnie lekko uspokoiła, przynajmniej nim się nie utopiłem w następnym śnie. 
- Dzisiaj potrzebuje Anafalisa, mozge, krucjatę, krwawnice, tasznika, wielosiła i mięte – wymieniła mi składniki, które miałem jej przynieść, część do maści leczniczych, część po prostu do magazynu. W tym czasie samica nałożyła mi torbę, którą zszyła po ostatnim pożarze w lesie i kontynuowała zamiatanie podłogi w jaskini, za pomocą ogona. – Wiesz gdzie szukać, prawda? – skinąłem głową. To było bardziej stwierdzenia niż pytanie, doskonale znałem te kilka roślinek. Ruszyłem na pobliską łąkę. Późna wiosna idealnie nadawała się na porę do zbierania potrzebnych nam składników. Pogoda również dopisywała: słońce, gdzieniegdzie białe cumulusy i delikatny wiatr. Nie zapowiadało się na deszcz, zamiast niego słońce dawało się we znaki. Niby to nie było lato, ale kiedy stałem w środku promieni słonecznych, futro się nagrzewało. Idąc na polanę, wiedziałem, że w pobliżu była plaża i morze. Zapominając na moment o obowiązkach, ruszyłem dalej, aby napić się wody. Nie bywałem tu często, ale Pandora pokazała mi dobre miejsce do picia wody. Lekkie, kamieniste wzniesienie, a pod nim głębokie dno. Wydawało mi się, że szedłem w dobrym kierunku. Miałem zrobić jeszcze dwa kroki, kiedy straciłem kontakt z podłożem. Nie miałem pojęcia, czy wzniesienie zostało zmyte z czasem, czy to ja pomyliłem miejsca, ale gdyby ktoś mnie nie wyciągnął z wody, nie wiem, czy bym sobie poradził.
- Po co ci to było? – usłyszałem spokojny, obcy głos. Westchnąłem i otrzepałem się z wody, kaszląc jednocześnie, aby pozbyć się resztek wody z płuc.
- Dziękuje za pomoc. Nie widziałem po prostu brzegu – wyjaśniłem i poprawiłem mokrą torbę, zastanawiając się, czy jest sens wsadzać do niej rośliny.
- Nie widziałeś? – pokręciłem głową. Przez moment panowała między nami cisza. Czułem, jak obcy wilk mi się przygląda. – Ah… - nie dałem mu dokończyć.
- Jesteś nowy? – zapytałem, nie znając jego „wodnego” zapachu i głosu. 
- Tak, nazywam się Tsunami.
- Yareen – przedstawiłem się. – Jeszcze raz dziękuje za ratunek. Powinienem wracać do obowiązków i zebrać zioła – po chwili kaszlnąłem. Najwyraźniej zimna woda średnio mi przysłużyła.



<Tsunami?>

sobota, 25 września 2021

1 komentarz

Od Tsunamiego Do Kogoś – „Morza szept”


− Wypłynąłem na przestwór suchego oceanu… − mruczałem skrobiąc pazurem w desce tratwy, na której dryfowałem − Nie! Chwila, to nie to… − zaskomlałem niezadowolony z zacytowania niewłaściwego tekstu – i dlaczego cytuję jakiś dwunogów?! – mewa która siedziała na moim grzbiecie zaskrzeczała z wyraźnym niezadowoleniem. Przykryłem uszy łapami, chcąc wygłuszyć nieco otoczenie. Wstałem i rozkładając płetwę na grzbiecie zrzuciłem z siebie niewdzięcznego ptaka. Mogę przysiąc, że słyszałem, jak na mnie fuknął obrażony. Skrzywiłem się słysząc ponownie niechciany hałas. Ach moje biedne uszy…
– Nie znasz się na sztuce, ani na łowieniu ryb. Powinieneś mi być wdzięczny i nie komentować. – Spojrzałem na stworzenie swymi jasnoróżowymi oczyma. Zbliżał się przypływ, a po nim nadejdzie odpływ. Ląd który dostrzegłem z oddali będzie bogatszy o nowe, ciekawe znaleziska. W sam raz do mojej kolekcji, którą o dziwo udało mi się zapakować do fragmentu starego, czarnego żagla. Ludzie nie dość że są groźni to jeszcze głupi. Kto to widział by wpływać na podwodne kratery? Nic dziwnego, że ich wymyślny wynalazek się rozsypał. Przynajmniej tyle, że mogłem zyskać ów cenny materiał, w którym trzymam swoje skarby. Uśmiechnąłem się zadowolony. Podkuliłem ogon, przysuwając bliżej siebie swój tobołek. Wzięło mnie na wspominki, a ze wzruszenia aż jedna łza spłynęła po moim policzku. Minęło kilkanaście dni, odkąd dryfowałem ku nowemu światu, od hibernacji, Gdzieś z tyłu głowy miałem zamiar poszukać sobie jakieś stada… Źle. Nie jakiegoś, tylko o konkretnych wytycznych. Ma to być stado żyjące na lądzie, ale posiadające tereny z dostępem do morza lub oceanu. Nie pogardziłbym jakąś spokojniejszą zatoczką, ale najzwyklejsze wybrzeże też nie będzie złe. Westchnąłem niezadowolony, gdy po tygodniu podróży nagle niebo ściemniało, zebrały się północne, ostatnie zimowe wiatry, a gdzieś w dali usłyszałem głośny huk grzmotu. Rozwinąłem linę, którą to miałem przymocowaną do swej tratwy, złapałem jej koniec w pysk, do tego swój tobołek i wskoczyłem do wody, która przy powierzchni była równie lodowata co powietrze, natomiast już na -8m była w miarę ciepła. Rozłożywszy płetwy ruszyłem w kierunku pobliskich skał, aby tam przeczekać burzę i zacząć szukać czegoś wartościowego dla Alfy, gdyż nie byłem przekonany co do flagi, którą zwinąłem z wraku jednego statku. *Tak… niebiesko żółte dziadostwo raczej nie przyda się Alfie, ani nie umili mu przebywania w jaskini.* ~pomyślałem po czym, zawiązałem koniec liny o podwodną skałę. Zakopałem obok niej swój tobołek w morskim piachu i ruszyłem na przeszukiwanie dna. Byłem jeszcze dość daleko od brzegu. Na oko, coś ponad 20km. Normalne granice stad, żyjących na lądzie nie zapuszczają się tak daleko w może, co pozwala mi tu na ewentualny połów. Cieszyło mnie też to, że nie znalazłem żadnych oznakowań morskich watach, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że znajduję się na „wodach niczyich”.
Po ponad godzinie zwiedzania i upolowaniu sobie młodego, półmetrowego tuńczyka, znalazłem w drodze powrotnej do swoich szpargałów, błyszczące przedmioty. Było to kilka złotych dukatów. Przywiązanych do rzemyków. Zapewne należały do Piratów – ludzkich barbarzyńców polujących na innych ludzi. Pływali oni na swoich wymyślnych tratwach z wielkimi żaglami i malunkami czaszek na flagach. Czyżby pozbyli się swych cennych łupów? Wielce prawdopodobne. Przyjrzałem się znalezisku uważnie. Nie znalazłem żadnych śladów które mogły by sugerować, że są przeklęte, czy w jaki kolwiek sposób zaklęte. Były czyste, nieskażone żadnym rodzajem magii. *Idealna ofiara dla alfy* ~pomyślałem i zabrałem kilka egzemplarzy ze sobą. Wróciłem do swoich rzeczy, gdzie to ułożywszy się na miękkim morskim dnie zapadłem w sen.
Obudziłem się u schyłku nocy. Odmówiłem modlitwy do swych patronów, poczym zapolowałem na leniwą flądrę. Po posiłku zabrałem swoje rzeczy i ruszyłem w kierunku lądu, gdzie powinna się znajdować jakaś podwodna jama, albo większe ugrupowanie skał, mogących dać mi schronienie na następną zimę. Ku mojemu zaskoczeniu nie znalazłem niczego takiego w okolicy. Niechętnie wyszedłem na brzeg i zacząłem żmudny proces osuszania się. Biegałem w tę i z powrotem aby się nieco rozgrzać i wytrzepać z siebie resztki wody. Dostałem sporej zadyszki i ku mojemu wielkiemu niezadowoleniu zaczęły mnie piec drogi oddechowe. Na szczęście już po paru minutach mogłem przejść transformacje. Od razu zrobiło mi się nieco cieplej. Poza bólem gardła i lekkim pieczeniem w zatokach nic poważniejszego mi nie dolegało. W jakim byłem szoku, gdy z impetem wpadł na mnie pewien wilk. Na szczęście nie okazał się on agresywny. Osobnik ewidentnie się śpieszył, ale zabrał mnie na spotkanie z samym alfą. Jakże mi ulżyło, gdy Akos mnie wysłuchał. Złożyłem basiorowi przysięgę wierności i wręczyłem mu ofiarę w postaci złotego dukata na rzemyku. Oczywiście wcześniej opowiadając nieco o sobie. Mogłem dostrzec, że był nieźle zaskoczony widząc mnie. Równie zaskoczone były inne wilki z jego… przepraszam naszego klanu. Otrzymałem pozwolenie na przywłaszczenie sobie jedynej odkrytej do tej pory podwodnej jamy. O dziwo było tam niezwykle jasno, a to za sprawą luminescencji roślin i niezwykłych kryształów, które znajdowały się we wnętrzu sporej groty. Imienia wilka, który na mnie wpadł niestety nie poznałem. Był tak zabiegany, że o nim nie wspomniał i ulotnił się od razu, po zaprowadzeniu mnie do Alfy. *Zapewne się jeszcze spotkamy* ~pomyślałem, gdy kończyłem się urządzać. Po przespaniu kolejnej nocy i porannym posiłku pływałem sobie niczym krokodyl przy brzegu i zwiedzałem okolicę. Nad wodą wystawały jedynie uszy i oczy, które i tak co jakiś czas przykrywane były falami. Płetwę grzbietową złożyłem, alby nie straszyć ryb w okolicy. Po dłuższej chwili moim oczom ukazał się pewien nie rozsądny wilk, który postanowił wskoczyć w jakimś celu do wody. Ruszyłem w jego kierunku i całe szczęście bo nieszczęśnik, jak się okazało nie potrafił zbyt dobrze pływać pod morskimi falami. Złapałem pobratymca za futro na karku i wyciągnąłem go, lub ją z wody.
− Poco Ci to było? – spytałem zwyczajnym dla siebie, spokojnym głosem, na co wilk spojrzał na mnie jakbym co najmniej go zwyzywał. Zadrżałem z zimna i złożyłem ponownie płetwy, aby zapobiec uciekaniu przez nie ciepła, ale wtedy też postanowiłem się lepiej przyjrzeć szalonemu osobnikowi, który to wczesną wiosną postanowił się utopić. Okazało się że mówiłem do…

<Ktosiu?>
Brak komentarzy

Powitajmy Tsunamiego!

 Autorskie

,,Na dno Oceanu i jeszcze dalej!''

WŁAŚCICIEL: Wka122#1755 | wikikizamarski@gmail.com
IMIĘ: Tsunami - inaczej Tsum
WIEK: 5 lat
OPIS FIZYCZNY: Tsunami posiada jasnofioletową sierść. Na nią „narzucony jest płaszczyk” w jasnym, niebieskim kolorze. Ciało Tsunamiego od góry pokryte jest małymi kropeczkami, które po morskiej przemianie posiadają właściwości luminescencji. Do tego różowo-niebieskie oczy (zależne od przemiany), z których zazwyczaj można wyczytać spokój ducha i mądrość. Ponadto wyróżniają go również niebieski nos oraz pazury i poduszeczki łap w tym samym kolorze. Basior ma perłowo białe zęby, które różnią się od typowego wilczego uzębienia i są charakterystyczne tylko dla wilków żywiołu wody, które posiadają zmutowany gen zwany po prostu: „rybim genem”. Zęby Tsunamiego są drobne, stożkowate. Tylko z pozoru są dość tępe. Ponad to zęby są lekko zakrzywione do środka, co utrudnia wyrywanie się ewentualnej ofierze. Od tej zakrzywionej do środka strony zęby są lekko ząbkowane. Tsum posiada także dłuższe kły, zarówno dolne jak i górne. (U wilków tej rasy kły wyglądają podobnie, jednak niejadowici przedstawiciele nie posiadają kanałów jadowych, dzięki czemu kły są trwalsze. Podobnie jak u rekinów Zęby odrastają do końca życia wilka.) Basior posiada również, charakterystyczne dla tej odmiany wilków, składane błony i płetwy na ogonie oraz grzbiecie. Błony mają kolor różowy, a reszta płetwy ma kolor skóry wilka. „Kolce” to w większej części chrząstki i mniejsze kostki, które powodują, że płetwy są elastyczniejsze i pozwalają na ich ruch w trakcie manewrów. Nie są pokryte futrem. Skóra choć pokryta futrem jest gruba, a miejsca odsłonięte są dodatkowo osłonięte delikatną powłoką (jakby śluz, w dotyku przypomina skórę ryby, choć nie jest ona szorstka), która ma za zadanie ochronić przed zadrapaniami i płytszymi ranami. Za żuchwą, z każdej strony, znajdują się po 3 błękitne „znamiona” i nie są one pokryte futrem. Ogon wilka jest długi i przypomina raczej smoczy. Jest pokryty sierścią tylko w pierwszym odcinku (przy zadzie), na pozostałych częściach widać czystą skórę, która od zewnątrz również ma niebieski odcień. Na końcówce znajdują się płetwy które po złożeniu mogą służyć jako odstraszacz, gdyż przypominają kolce, a że 95% posiadaczy rybiego genu mają zdolności trujące, jest to niezwykle przydatne do zmylenia przeciwnika i zyskania nad nim przewagi. (z reguły nie dochodzi do walki.) Na pysku basiora często można dostrzec powagę i spokój.
OSOBOWOŚĆ: Już na pierwszy Żut oka widać, że Tsum to cichy, spokojny i skromny basior, o łagodnym usposobieniu. Stara się nieść pokój, gdzie tylko się pojawi. Zawsze próbuje rozwiązać problemy bez rozlewu krwi. Tsunami jest ciekawy świata, lubi podróżować, ale panicznie boi się ludzi oraz ognia, a co za tym idzie unika tych tematów i robi wszystko by nie mieć z nimi nic wspólnego. Tsum jest bystrym basiorem, o dużej wiedzy na temat otaczającego go wodnego świata i nie tylko. Miał też możliwość zbierania informacji, na temat ludzi, choć doszło do tego w niezbyt komfortowych warunkach. Często ostrzega nie rozsądne wilki, przed przerażającymi jego zdaniem, dwunogami, które choć są interesujące, niosą za sobą wiele niebezpieczeństw. Pół-rybi basior lubi mieć wszystko poukładane i zawsze mieć jakiś plan. W jego miejscu zamieszkania panuje wieczny porządek, a same myśli wilka są czyste i poukładane, co przyczynia się do jego niemalże doskonałej pamięci, która jest skutkiem stosowania mnemotechniki zwanej „pałacem pamięci”. Powiedzmy sobie szczerze, basior ten jest po prostu świetnym słuchaczem i obserwatorem, tak więc łączenie ze sobą pewnych szczegółów nie jest dla niego wyzwaniem. Tsunami odnosi się do każdego z należytym szacunkiem. Zachowuje się kulturalnie i przestrzega wielu tradycji, o których z chęcią się uczy. Jest inteligentny i sprytny, co często ratuje nie tylko jego ale i towarzyszące basiorowi wilki. Długo pracuje się na jego zaufanie, a to dlatego, że Tsum woli uprzednio porządnie „przeczesać grunty”. Jak sam twierdzi, jeszcze nigdy go to nie zawiodło.
ŻYWIOŁ: Woda
MOCE:
  • Morska Metamorfoza - Futro basiora rzednieje i natłuszcza się, tworząc tym samym lekką powłokę. Znamiona znajdujące się tuż za żuchwą, zamieniają się skrzela. Między palcami łap pojawiają sie elastyczne błony. Poduszeczki łap wtedy mają intensywniejszy kolor, a w ciemnościach zachodzi zjawisko luminescencji. (patrz grafika) Na grzbiecie "odblokowuje się" płetwa grzbietowa, pozwalająca trzymać równowagę i ułatwiająca gwałtowne manewry pod wodą. Po przejściu metamorfozy na morską można ją składać i rozkładać, w czasie lądowych podróży jest ona złożona i mniej podatna na ataki fizyczne. Ogon działa podobnie, a do tego wyglądem przypomina nieco ogon rekina. Polepsza się wzrok wilka, a źrenice przybierają kształt ostrych rombów. Oczy wilków przybierają inny kolor. W przypadku Tsunamiego jest to różowawy. Ich odcień zmienia się zależnie od pływów okolicznych wód. W czasie przed i w trakcie przypływów tęczówki są jasne, natomiast w sytuacji odwrotnej (odpływów) oczy ciemnieją.

Ów przemiana następuje po świadomym kontakcie z wodą. Przemiana lądowa zachodzi w sytuacji odwrotnej i tylko po osuszeniu ciała, bądź zebraniu nadmiaru wody z jego powierzchni! Jeśli pada wilk nie może zmienić formy i będzie miał problemy z oddychaniem. (tlen na powierzchni jest rzadszy, a w deszczu przecież nie się nie rozpuszcza. Nie dochodzi w prawdzie do uduszenia się, ale do szybszego zmęczenia organizmu. Wilk szybciej oddycha, może się zdarzyć, że zaczyna majaczyć. W takiej sytuacji powietrze po prostu podrażnia drogi oddechowe, a one regenerują się dość długo.) Aby przyśpieszyć proces przemiany niektóre wilki korzystają z kontroli nad wodą. Bezpieczny czas na powierzchni to nieco ponad 10 minut. Potem zaczynają się pojawiać powyższe objawy.

Przemiana jest poniekąd kontrolowana z tego powodu wilk może zdecydować, czy po lądzie chce chodzić w postaci Morskiej, czy Lądowej. Nieraz po prostu nie opłaca się specjalnie osuszać tylko na kilka minut.

Wilki te są wrażliwe na zimno. Powinny zimować pod wodą, gdzie temperatura jest stała, lub w ciepłych pieczarach. Inaczej mogą łatwo zachorować, w wyniku czego będą mieć problemy z przemianą (i ogólnym oddychaniem, ale najbardziej przeraża brak możliwości przemiany). Zimą wysychanie jest też trudniejsze, choć chwilowe przebywanie na powierzchni nie powinno im bardzo zaszkodzić.

Rybi Gen pozwala pić wilkom słoną wodę, jednak z powodu dużej zawartości soli te muszą spożywać dodatkowe wodne rośliny bogate w różnorodne witaminy, aby zniwelować skutki zasolenia organizmu. np. żółte winogrona (często spotykana roślinność głębinowa), czy tez Krwawnik morski (wyjątkowa mutacja powstała w wyniku skrzyżowania alg czerwonych z krwawnikiem.)
(krwawnik morski − Spożyty w dużych ilościach jednak może być szkodliwy dla wilków lądowych. Jego soki mają właściwości regenerujące i odkażające, produkuje się z nich maści, a na niewielkie rany wystarczy przykładać zwilżone liście)

Wilki po Morskiej Przemianie mają niezwykle wrażliwy słuch. Potrafią posługiwać się echolokacją i wyłapują infradźwięki oraz ultradźwięki. Z tego powodu potrafią rozmawiać między sobą pod wodą, a ponadto mogą to robić na odległości do nawet 10km. Tylko w wodzie! Na powierzchni dźwięk rozchodzi się inaczej co nieraz doprowadza do bólu uszu i głowy.

  • Fioletowa woda - jest to woda, którą wytwarza Tsunami. Zawierają ją np. ślina, czy łzy basiora, co sprawia, że jego płacz wygląda widowiskowo, a futro wilka miewa nieraz fioletowy połysk, gdyż zdarza się, że Tsum bierze drobne kąpiele w kocim stylu. (Wylizuje się.) Woda ta jest gęstsza od każdej znanej wody, jednak umiejętnie kontrolowana może być używana zarówno pod wodą, jak i na powierzchni. Ofiara w niej ma problemy z poruszaniem się, ale może w niej oddychać, jeśli potrafi to robić również w innych wodach. (Działanie oporu Fioletowej Wody: Wyobraź sobie galaretkę, w której zostałeś zatopiony.) Tsum pobiera ów wodę ze swojego organizmu i może jej używać dowoli, do momentu aż się odwodni. Aby uzupełnić zapasy wystarczy dużo pić, lub jeść coś co zawiera dużo wody. Basior może za pomocą ów cieczy podnosić przedmioty, a nawet inne wilki. Pozwala to na swego rodzaju lewitację nad ziemią. (około 15 cm - Wilki, do nawet 2 m przedmioty o wadze do 10 kg) zastępuje to telekinezę.

O dziwo przedmioty trzymane za pomocą fioletowej wody mogą być suche. Wystarczy tylko odpowiednie skupienie, a Tsum jest w stanie wytworzyć powłoczkę, która umożliwia namoknięcie np. papieru. (Ów powłoczka nie działa na istoty żywe i rośliny).

Basior potrafi kształtować z cieczy różne rzeczy. Główną jego bronią są jednak dwa wodne bicze, które przy odpowiednim skupieniu potrafią nawet zaciąć przeciwnika. Z reguły Tsum po prostu przydusza wrogów, prowadząc tym samym do ich chwilowej utraty przytomności, lub po prostu ich obezwładnia, zamykając nieszczęśników w „bankach”.

UWAGA! Tsunami nie potrafi kontrolować w ten sposób zwykłej wody. tj. nie może używać np. cieczy z kałuży jako swojej broni.

  • Rybia mowa - Morskie zwierzęta nie atakują nie sprowokowane, chyba że Tsumiemu ktoś towarzyszy. Nie dotyczy jego morskiego towarzysza. ( Lub innego drobnego żyjątka zdolnego do przebywania pod wodą.) Rybia mowa pozwala również na komunikację z innymi morskimi zwierzętami, trzeba jednak do tego wielkiego skupienia.

  • Wodna nie wrażliwość – Tsum jest odporny na trucizny i jady występujące w wodnym świecie, tj. toksyczne ryby, rośliny itp. z wodnego środowiska. Może go zranić/skrzywdzić/zabić jedynie trucizna pochodzenia lądowego. (np. Jakaś roślina, pająk, wąż)

  • Jad halucynek - kły Basiora wyposażone są w kanały jadowe. Po ugryzieniu wstrzykiwana jest przez nie trucizna wywołująca halucynacje. Po od 3 do 25 minut od ugryzienia pojawiają się halucynacje. Po upływie kolejnych 3 minut ofiara ma sparaliżowane mięśnie odpowiedzialne za przemieszczanie się oraz wydzielanie dźwięku. Paraliż i halucynacje mogą trwać od 30 minut do nawet 3 godzin. Wszystko zależy od ilości wstrzykniętego jadu oraz tego czy toksyny dostały się bezpośrednio do krwioobiegu ofiary. Dodatkowo istotny jest również wzrost i waga przeciwnika i jego podatność na trucizny/toksyny. (np. istnieje modlitwa która czyni wilka odpornym na wszelkie trucizny)

Tsunami, gdy się skupi, może wplątać 2 krople jadu w ślinę. Po dostaniu się wydzieliny do rany/ust ofiary, wywołuje 5 minutowe halucynacje, bez innych skutków.

Działanie halucynacji - obraz ofiary się rozmywa, po czym nieszczęśnikowi wydaje się np. że woła go ktoś bliski/znajomy. (Zamiast Tsumiego ofiara widzi właśnie ów osobę.) Pozwala to na zaatakowanie lub lepsze obezwładnienie przeciwnika. Ofiara odczuwa ból po ataku, ale nie jest w stanie określić jego źródła, do czasu aż nie minie efekt toksyny.
PARTNER: Jeszcze nie znalazł tej jedynej
ZAUROCZENIE: Po głowie chodzi mu pewna piękna wadera o jasnym umaszczeniu
RODZINA: Tsunami wychodzi z założenia, że nie powinno się rozdrapywać starych ran. Jego wszyscy krewni są martwi i nie lubi o nich wspominać nikomu, chyba że Bogom w wstawienniczych modłach. (W historii wspomniany jest ojciec o imieniu Re, ale Ciii! Nie wiecie tego ode mnie)
STANOWISKO: Posłaniec
PATRON: Egir- „ojciec” żywiołu. Do niego co najczęściej modli się Tsunami. Głównie by podziękować za „rybi gen”. Arnona – ze względu na pełnioną funkcję i ogólnie pokojowy charakter Tsunamiego. Venn – Przez wzgląd na umiłowanie do podróży
HISTORIA: Tsunami – jeden z tak zwanych „Dzieci Egira” czyli wilków obdarzonych żywiołem wody, które z czasem, w wyniku pilnowania zasad i ideałów doprowadziły do zmutowania tak zwanego „Rybiego Genu”. Owy gen posiadało bowiem tylko kilka wilków, które postanowiły żyć w morskich odmętach, z daleka od niebezpiecznych ludzi. Powstały rody „Czysto krwiste”, następnie przekształciły się one w oddzielne watahy. Wilki te uznano jako nowy podgatunek − lupum piscem, co dosłownie oznacza „Wilk Ryba”. Gdy populacja się rozrosła zaczęto powoli luzować reguły doprowadzając do tak zwanego zanieczyszczenia krwi. Lupum piscem są jednak z natury łagodne i akceptują każdego o ile ten dostosowuje się do zasad. Nie było więc wśród nich zamieszek z powodu pochodzenia.Tsunami urodził się w Koralowym Klanie Morskim, którego terytorium obejmowało tropikalną wyspę wraz z sąsiadującymi jej rafami koralowymi. Było to spokojne miejsce, zawsze pełne pożywienia i beztroskiej radości. Zawsze panowało tam lato (tereny równikowe). Jego Ojciec (Re) był szanowanym Dowódcą Polowań. Charyzmatyczny basior o rozsądnym podejściu do życia znalazł pewnego dnia te jedyną. Po wielu latach prób, udało im się ubłagać bogów o potomstwo. Niestety poród przeżył tylko jeden szczeniak – Tsunami. Jego matka i trzej bracia zmarli niemalże od razu. Zrozpaczony Re samotnie wychowywał syna. Nie, to złe określenie… pomagał mu klan, ale jego wolą było, by syn nigdy nie poznał informacji o swojej matce i rodzeństwie. Basior uważał, że jest za młody, a takie informacje sprawiły by dziecku ból.
Tsunami rozwijał się szybko. Prawdopodobnie dzięki ojcu był najlepszym łowcą w swojej klasie. Nie to jednak sprawiało największą radość szczenięciu. Tsunami uwielbiał słuchać historii opowiadanych przez starsze wilki. Podobały mu się historie o niebezpiecznych, ale i pięknych miejscach. Cieszył się gdy któryś z patroli, albo jego starszych kolegów przynosił mu fragment jakiegoś żagla, labo nawet błyskotkę z ludzkiej osady. Wtedy jeszcze nie wiedziano, że dwunogi zaczną dążyć do schwytania, czy co gorsza wytępienia żyjące w okolicznych wodach wilki. Gdy Tsunami miał niespełna trzy miesiące, ludzie odnaleźli jedną z raf należących do klanu i zaczęli wyłapywać żyjące tam młodziutkie wilki, aby uczynić z nich swoje maskotki. Mimo sporego oporu i zaciętych walk, Tsunami wraz z paroma swoimi rówieśnikami zostali schwytani i wywiezieni daleko od swego domu, do ludzkich osad. Przerażony szczeniak, nie znający, ani nie potrafiący kontrolować jeszcze swoich mocy nie mógł zrobić nic, oprócz poddania się.

Minął ponad rok. Tsunami był pieszczochem pewnej szlachetnie urodzonej kobiety, która choć traktowała wilka z troską, nie była lubiana przez basiora. Już kilku krotnie Tsunami próbował uciec. Zaczął uczyć się swojego żywiołu, który to zaczął się przebudzać w dniu ukończenia pierwszego roku. Mimo tego kobieta dalej traktowała go łagodnie. Pewnego dnia okazało się jednak, że po ugryzieniu Tsunami może sparaliżować człowieka. Odkrył to przy próbie obrony. Jakieś ludzkie szczenię, rzucało w niego kamykami. Kto by się Nie obronił? Po tej sytuacji kobieta się pogniewała i zamknęła wilka w niewielkim pomieszczeniu z brodzikiem. Tamtej nocy wybuchł pożar, (jak się później okazało wywołały go wilki sprzymierzonej watahy) który pozwolił uciec Tsunamiemu do okolicznej rzeki, a nią to wilk po dwóch tygodniach, dostał się do morza. Gdy wrócił do swojego poprzedniego domu, miał skończone nieco ponad 2 lata. Dzięki pewnej ośmiornicy znalazł wrak pirackiego statku, a w nim zdobył swój medalion. Prawdopodobnie należał do jakiegoś pirata i basior by go nie wziął gdyby nie pewien szczegół. Wisiorek był zaklęty i wykrywał magię i różne niebezpieczeństwa w postaci stworów oraz potworów. Pewne wilki, które spotkał w drodze powrotnej nawet podzieliły się z nim informacją iż medalion wykonany był z rudy meteorytu.
Na miejscu okazało się, że Re - ojciec Tsunamiego i parę innych wilków próbowali odnaleźć i odbić swoje potomstwo, ale żaden z wysłańców nie wrócił, a szaman z żalem potwierdził ich obecność w zaświatach. Tsunami potrzebował kolejnych dwóch lat aby pogodzić się ze stratą. W tym czasie sporo uczył się o otaczającym go świecie, a ludzie? No cóż nie byli tylko złem, pozwolili zdobyć Tsunamiemu wiele cennego doświadczenia. Jednak po całym zdarzeniu pozostały psychiczne rany, które długo się goiły. Basior bał się ludzi i ognia, który to w prawdzie pozwolił mu uciec, ale był żywiołem niezwykle niebezpiecznym i niszczącym.

Wiosną następnego roku opuścił swój klan i zaczął podróżować po świecie. Po drodze przekonał się już kilka razy, że lepiej żyć w grupie, z tego też powodu zaczął poszukiwać nowego stada, gdyż nie chciał wracać ani do przeszłości, ani do monotoniczności swego dawnego życia. Już rok później znalazł się na terenach Klanu Wilczej Paszczy, gdzie po złożeniu przysięgi wierności i darowaniu ofiary alfie został przyjęty jako posłaniec.
CIEKAWOSTKI:

  • Rasa: wilk wody – lupum piscem ( z łaciny - dosłownie: wilk ryba)
  • Opis medalionu: jest wykonany z rudy meteorytu. Poprzedni właściciel (Pirat) zaklął go, przez co ten reaguje na magię, czy też obecność mniej lub bardziej niebezpiecznych stworów i potworów - wibruje tym mocnej, im silniejsze jest źródło odczuwalnej przez niego energii.(patrz grafika). Wilk nosi go zawieszony na szyi, lub zawiązany na ogonie.
  • Lubi: wodę, morskie stworzenia, spokój, długie spacery i podróże, kolekcjonowanie muszelek i fragmentów suchej rafy koralowej, łowić perły, zbierać kolorowe zgubione w wodzie łuski i inne świecidełka, jeść ryby (szczególnie sardynki i łososie), wadery (Tsunami jest heteroseksualny)
  • Nie lubi: wiewiórek, wielkich tłumów i chaosu
  • Boi się: ognia, ludzi, oraz ludzi z ogniem
  • Potrafi: Łowić ryby zarówno z lądu, jak i z wody. Walczyć z dystansu (sowim żywiołem) - zarówno w wodzie jak i na lądzie walczyć wręcz – ale tylko w ostateczności/samoobronie (nie lubi starć bezpośrednich), pracować w grupie i samodzielnie
  • Zna się na morskiej florze i faunie (w mniejszym stopniu zna się na roślinności słodkowodnej)
  • Dobrze radzi sobie w ciemności, zwłaszcza po morskiej metamorfozie. Widzi w mroku lepiej od przeciętnego wilka, ale Wielki Mrok jest już dla niego zbyt ciemny.
  • Do tej pory nie zdarzyło się by Tsunami podniósł głos, czy też krzyczał. (W napadzie złości po prostu zagryza zęby i liczy nawet do 40, aby się uspokoić)
  • Gdy odczuwa przerastający go strach, zatraca się w transie i nie jest w stanie się poruszyć, ani tym bardziej wykrztusić z siebie żadnego słowa. (Należy go wtedy wybudzić)

MANA: 0 many.
INNE ZDJĘCIA: