Pora roku:

Pora roku: Początek Zimy.
Jeśli śnieg utrzymuje się dłużej niż kilka dni, możemy zacząć mówić o początku zimy. Temperatura powietrza jest coraz niższa, należy uważać na poranne przymrozki. Cienka warstwa śniegu przyjemnie skrzypi na każdym kroku lecz aura nie zachęca do wyjścia – cały czas jest pochmurnie i pada, czy to deszcz czy to śnieg. Życie w lesie zamarło na czas zimy – jedynie kilka gatunków zwierząt, nie udających się w cieplejsze rejony, zostały wśród gołych drzew, żyjąc jak gdyby nigdy nic. Nawet niektóre niebezpieczne stworzenia, nawet te z Djevelskogu, ograniczyły swoją aktywność, co nie znaczy, że należy tracić czujność. Nie zaleca się wycieczki w wysokie góry, nawet skrzydlatym wilkom, ze względu na ryzyko zejścia lawiny i silne, północne fronty powietrza niosące masę zimnego powietrza.

Menu pionowe i populacja (na samym dole)

Informacje
Oficjalna data otwarcia: 08.03.2021

POPULACJA: 9
W tym NPC: 3

Wadery (♀): 5
Basiory (♂): 4
Szczenięta: 0

LICZBA ZMARŁYCH WILKÓW: 0
LICZBA PAR: 0

Następne postarzenie: 21-23.02.22

czwartek, 30 grudnia 2021

Brak komentarzy

Od Scarlett cd. Akosa "Tajemnicza wojna"

Źle oceniłam sytuację, ale nie było już odwrotu. Mogłam jedynie uciekać. Kto by się spodziewał, że akurat wtedy pomyliłam drogi i skręciłam w ślepy zaułek. Nie byłam w stanie pokonać skalnej ściany. Czułam krew pulsującą w żyłach, kolejny raz gorąco zalało moje ciało.
- Co tutaj robisz? Dlaczego mnie zaatakowałeś?! - warknął basior, przybierając przy tym postawę do ataku. - Jesteś jego szpiegiem, czy zabójcą?
Zaczął zmniejszać dystans między nami, a ja przytuliłam ciało do skały, chcąc się choć trochę ochłodzić.
- Odezwij się albo cię zabiję! - krzyknął, pokazując kły.
Serce waliło mi w piersi, a w głowie niemiłosiernie huczało.
- Ja... Nie jestem niczyim szpiegiem - wydyszałam spuszczając łeb ku ziemi. - Kierowałam się na południe...
- To dlaczego mnie zaatakowałaś? - zapytał spokojniejszym głosem. - Co tutaj robisz, hę?
- Chodzę. Po prostu chodzę. Przemierzałam tę drogę setki razy, nie zagrażam nikomu. Zresztą do tej pory nikogo nie spotkałam. Żadnego wilka - sprostowałam. - Mogę po prostu odejść? - westchnęłam.
- Nie, nie ufam ci w żadnym stopniu. Z resztą nie wyglądasz najlepiej. Twoja skóra promieniuje dziwnym światłem. Wyglądasz, jakbyś miała za chwilę...
- Spłonąć - wydyszałam za niego. - Błagam, pozwól mi iść do wody.
Nie byłam w stanie już ustać o własnych siłach. Osunęłam się na ziemię, a głowę oparłam na rogach. W powietrzu unosił się zapach przypalonej skóry.
- Nie jestem pewien, czy dasz radę dotrzeć do najbliższej rzeki. 
- Dam, po prostu mnie puść - rzekłam błagalnym tonem.
Basior przez dłuższą chwilę stał i po prostu się we mnie wpatrywał. Bił się z myślami, nie byłam zaskoczona. Nie przypominałam posturą typowej wadery. Miałam długie łapy, dobrze umięśnione ciało i przerastałam o dobre kilkanaście centymetrów pozostałe samice. 
- Biegnij, jestem tuż za tobą.
Nie wstałam od razu. Powoli rozprostowałam łapy i wyplułam krew zalegającą w moim pysku. Otrzepałam się i popatrzyłam wymownie na rosłego samca.
- Nie będę uciekać - powiedziałam.
- I tak nie masz szans - prychnął.
Ominęłam go chwiejnym krokiem i zaczęłam biec ile sił w łapach. Rozgrzane ciało działało na najwyższych obrotach, głowa mi pękałam, ale wciąż byłam świadoma tego, co się dzieje. Byłam wystraszona, jak nigdy wcześniej. Nie tylko tym, że spotkałam innego wilka, ale również stanem własnego zdrowia. Tak nie powinno być. Nic nie zrobiłam. 
Nie wiem, ile czasu spędziłam w wodzie, ale basior bez chwili wytchnienia stał na brzegu i świdrował mnie spojrzeniem. Zaczęło świtać, gdy postanowiłam opuścić wodę. Teraz mogłam mu się bardziej przyjrzeć. Miał piękną, wielobarwną sierść oraz złote oczy. Nader spokojne, choć może tylko mi się wydawało. Poczułam się nieswojo.
- Masz zamiar mnie teraz więzić, czy może zabić - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.
- Jeszcze nie wiem. Jak myślisz, na którą z tych rzeczy bardziej zasługujesz?
- Na żadną - parsknęłam - za wtargnięcie masz prawo co najwyżej złoić mi skórę.



Akos?
Brak komentarzy

Powitajmy Scarlett!

,,Nie możesz wiecznie uciekać przed przeszłością, skoro jesteś jej konsekwencją''

WŁAŚCICIEL: Harbi#9894 | oldsalive@gmail.com |
IMIĘ: Scarlett
WIEK: 4 lata
OPIS FIZYCZNY: Scarlett posturą nie przypomina typowej wadery. Jest wysoka, umięśniona i trochę przerasowiona, jeśli można tak powiedzieć. Ma lekko skątowany grzbiet, szeroką i głęboką klatkę piersiową oraz niesamowicie długi, bezwłosy ogon, zakończony płomienną kitą. Krótką szyję pokrywa dłuższe futro w różnych odcieniach bieli i czerwieni. Jej oczy są mętne, bezbarwne. Niekiedy stają się żółte, lecz przez większość czasu można jedynie doszukiwać się prawdziwego koloru. Na kończynach prawie nie ma sierści, przez co doskonale widać połyskujące żyły i znamiona. Kolejną niepożądaną cechą są rogi odziedziczone po matce. Na lewym łokciu ma znamię, które jest niechcianą pamiątką po przodkach.
OSOBOWOŚĆ: Scar jest mieszanką wybuchową, łączącą w sobie wady wszystkich wcześniejszych pokoleń. To oczywiście nie znaczy, że ma same złe cechy. Po prostu przeważają one w jej usposobieniu, nawet jeśli nie zdaje sobie sprawy z ich istnienia. W jej głowie panuje chaos, z którym ciągle walczy i stara się go uciszyć. Jest rozgoryczoną i zagubioną waderą, nieustannie ucieka od błędów przeszłości popełnionych przez jej martwych krewnych. Z powodu prześladowań jest nieufna, co nie znaczy, że w razie niebezpieczeństwa schowa się w mysiej norze. Mimo młodego wieku jest gotowa do walki, potrafi postawić na swoim. Nie grzeszy głupotą, umie świadomie ocenić sytuację i nie wstydzi się porażek. W towarzystwie bacznie wszystkich obserwuje, mało się odzywa, ocenia sytuację, później wkracza do akcji. Jest w stanie zamienić się w duszę towarzystwa w jednej chwili. Zdarza jej się wykorzystywać inne wilki dla własnych celów, ale nie robi im krzywdy. Po prostu lubi się wysługiwać. Na ogół jest stonowana i miła, nie lubi chamstwa. Uważa, że wszystkie przytyki należy zostawić dla siebie, zwłaszcza jeśli inny wilk nie jest ci nic winien, nic ci nie zrobił. Nie jesteśmy sami na tym świecie. W głębi duszy jest lekką romantyczką, czego szczerze nienawidzi. Gardzi swoimi uczuciami i zachciankami, zbyt wiele przez nie wycierpiała, z resztą nie tylko ona. Mimo ognistego powołania kocha wodę, czuje się w niej bardzo bezpiecznie i często spędza w niej czas wolny.
ŻYWIOŁ: Ogień
MOCE:
Jest młoda, więc jej moce nie są nad wyraz imponujące. Potrafi rozniecić ogień i utrzymać płomienie przy życiu przez kilkanaście minut, tyle wystarczy aby spalić co nieco. Poza tym uczy się formować z ognia różne kształty, może w przyszłości uda jej się tchnąć w nie trochę życia?
PARTNER: Brak
ZAUROCZENIE: Brak
RODZINA: 
Scarlett należy do wielkiej, niegdyś dobrze rokującej i znanej rodziny wilków z południa. Założycielem rodu był Harbinger Ghost wraz z drugą partnerką - Ingreed. In umarła kilka dni po porodzie szczeniąt, jednak jej krew nie zginęła. Losy Harbingera nie są znane, prawdopodobnie wciąż żyje, przeklęty i w obłędzie. Mawia się, że jego postać zwiastuje przybycie śmierci.
Harbinger oraz Ingreed doczekali się trójki szczeniąt: Seele, Inveth, Hesher, z czego jedno przeżyło.
Seele "chwilę" przed śmiercią spłodził swój pierwszy miot, którego owocem była jedynaczka Indy. Wadera nie wiodła zbyt prostego życia, jednak na jej drodze pojawił się Nicolay, tajemniczy basior z ciekawą historią. Inną sprawą było to, że samiec był pełnym bratem zmarłej Ingreed, babki młodej Indy. Samica urodziła trójkę szczeniąt: waderę Interstellar oraz basiory Nicodem'a i Inverness'a. Droga Inverness'a niezbyt utkwiła rodzinie w pamięci. Wiadomo tylko, że wolał basiorów, a mimo to pewnej wiosny na świat przyszła jego córka Carmen. Wyróżniała się spośród pozostałych szczeniąt, z jej głowy wyrastały dwa rogi. Do tego miała śnieżnobiałe futro i piekielnie czerwone oczy. Od trzeciego roku życia żyła samotnie, parę lat później napotkała niewielkie stado, była zima. Postanowiła się do nich przyłączyć i tam poznała ojca Scarlett. Był ujmującym basiorem z hipnotyzującym, toksycznie zielonym spojrzeniem. Nigdy nikomu nie zdradziła jego imienia. Opuściła watahę kilka miesięcy po urodzeniu szczeniąt. Ponownie przeżyło tylko jedno z nich - nasza bohaterka Scarlett.
STANOWISKO: Wojowniczka
PATRON: Framtid
HISTORIA: Harbinger oraz Ingreed pochodzili z gorącego południa, a mimo to Scarlett urodziła się na mroźnej północy. Po rozpadzie rodzimej watahy wilki rozeszły się we wszystkich kierunkach świata. Z reguły nikt, kto ma trochę oleju w głowie, nie zapędza się w chłodne rejony, ale Carmen musiała uciekać. Musiała oddzielić się od przeszłości. Stara wyrocznia zdradziła jej klątwę, która ciążyła nad jej rodziną, ale powiedziała również, jak ją złamać. Przepis na sukces okazał się zbyt trudny do wykonania, zwłaszcza, że po drodze zaślepiła ją miłość. Nie potrafiła się oprzeć, wyparła wszystkie wartości, w które wierzyła, po prostu dała się porwać złej sile. Na początku nic nie wskazywało na to, że jest przeklęta, dopiero po czasie wszystko wyszło na jaw. Urodziła piątkę szczeniąt, każde było inne. Mieli skrzydła, rogi, jedno urodziło się z sześcioma łapami. Przeżyła biało-czerwona wadera z niewielkimi rogami. Była pogodnym szczeniakiem, rodzice często wołali na nią Scar lub Lottie. Ojcu zdarzało się powiedzieć In, a na pytające spojrzenie córki tylko kręcił głową i posyłał ciepły uśmiech. Jednak wszystko się kiedyś kończy, w wieku ośmiu miesięcy Scarlett opuściła rodzime tereny i wyruszyła z matką w dalszą podróż. Carmen w tamtym okresie nie wyglądała najlepiej. Dużo chorowała, wymiotowała czarnym śluzem, jakby smołą. Bywały dnie, kiedy zaczynała się po prostu gotować. Jej skóra zaczynała płonąć, a samica nie mogła nic z tym zrobić. Podczas jednego z napadów zdradziła Scarlett rodzinną tajemnicę. Następnego ranka już jej nie było, spłonęła żywcem. Scarlett oszalała. Zewnętrznie nic na to nie wskazywało, ale czuła, że nie jest z nią dobrze. Zaczęła aktywnie polować, walczyła z każdym napotkanym stworzeniem. Wpadła w szał z bezsilności i strachu. Dziennie pokonywała dziesiątki kilometrów, niekiedy poruszała się na dobrze znanych jej trasach, nie mogła spać, więc chodziła. W końcu organizm nie wytrzymał, pewnego dnia po prostu upadła i zamknęła oczy. We śnie odwiedziła ją wyrocznia i ułagodziła stres oraz ból. Scarlett powoli wracała do siebie. Przez lata była jedynym widzianym wilkiem na danych terenach, aż pewnego dnia spotkała Akosa.
CIEKAWOSTKI:
  • Boi się swoich mocy, więc stara się ograniczyć ich używanie.

MANA: 50 many.
POSIADANE MODLITWY: 
POSIADANE PRZEDMIOTY DO UŻYCIA: 
POSIADANE PRZEDMIOTY OFIARNE: –
INNE ZDJĘCIA: 

środa, 29 grudnia 2021

Brak komentarzy

Powitajmy Vegara!

,,Zabijanie dla pokoju jest jak puszcznie się dla cnoty.'

WŁAŚCICIEL: Hooty#2968 [DC] shiru.wilczek@gmail.com [gmail] Ross [HW]
IMIĘ: Vegar
WIEK: 5 lat
OPIS FIZYCZNY: Vegar, jest bardzo wysokim basiorem, mierzy zaledwie dwa i pół metra wysokości. Jego futro jest w odcieniach szarości, jest bardzo szorstkie w dotyku. Na łapach przednich i tylnych posiada Skarpetki czarne, za tylnych dodatkowo turkusowe. Jego ogon posiada czarne paski, jest dość krótki jak na wilczy ogon. Uszy są nienaturalnie długie jak u elfa. Na klatce piersiowej posiada turkusowego małego iksa. Samiec posiada piękne niebieskie oczy, które kontrastują ze znakami tęczowymi po lewej stronie twarzy oraz czerwonym znakiem pod okiem z lewej strony. Również posiada na plecach czerwonego iksa. Język oraz cała paszcza jest ciemnobłękitna jak oczy. Mimo wielkiego wzrostu nie waży zbyt dużo, dzięki małej wadze może szybciej biegać niż inne wilki.
OSOBOWOŚĆ: Vegar jest specyficznym wilkiem, po wielu przejściach starał się odizolować się od wilków. Niestety przyszedł czas by jednak do nich dołączyć. Lubi samotność, co widać na pierwszy rzut oka, nie jest typem wilka, który lubi rozmawiać. Szczerze to gardzi wilkami tak samo, jak ludźmi, nie ma do nich szacunku, jak i zaufania. Bardzo mężny, jak i odważny basior nie jest skory do pomocy nikomu, chyba że ma w tym jakiś swój cel. Przysługa za przysługę tak to się nazywa. Jest agresywny i wulgarny i nie obchodzi go innych zdanie. Bywa bezczelny, nawet jeśli chodzi o Alfy, nie ma oporu, by wygarnąć co myśli. Czasem jest impulsywny i mściwy, aż za bardzo. Stał się od wypadku bardzo nieczuły, wręcz zimny na wszystko. Jeśli ktoś musiałby wskazać sadystyczną osobę, to Samiec byłby idealny lubi zadawać ból swoim wrogą, oraz ich torturować, by umierali w męczarniach. Kiedyś miał jakie kolwiek uczucia teraz jest pusty i zastępuje tę pustkę agresją. Jest buntownikiem i nie lubisz przestrzegać zasad, ale umie się do nich dostosować. Nie został obdarzony strachem. Vegar lubi dominować nad innymi, czuje się zawsze od nich lepszy. Jest obrażony wielką mądrością, jak i sprytem. Bywa czasem gburowaty i bezczelny. Czasami bywa i romantyczny oraz nachalny wobec samic. Kiedy idzie na sercowe łowy. Jest szalony jak i nieobliczalny, z każdą chwilą może zmienić się z miłego wilka w sadystycznego potwora.
ŻYWIOŁ: Ogień
MOCE:
  • Kontrolowanie ognia i ciepła
  • Wchłanianie ognia i ciepła
  • Wyczuwanie źródeł ciepła
PARTNER: Brak
ZAUROCZENIE: Może któraś z wader będzie jego zdobyczą
RODZINA: 
Ojciec Kåre - nie ma z nim kontaktu
Matka Thea   - nie ma z nią kontaktu 
Bracia Fridtjof , Otto oraz Søren - pierwsi dwaj nie żyją, pozostał mu tylko jeden brat.
Jedyna siostra Åse - nie żyje 
STANOWISKO: Dowódca
PATRON: Freki
HISTORIA: Przed dołączeniem był z rodziną. Nie byli oni w żadnej Watasze, żyli skromnie na terenach nienależących do nikogo. Pewnego dnia, gdy Vegar i Søren poszli na polowanie, nastał mrok a z nieba stąpił dziwny kamień, uderzył on w miejsce, gdzie byłą cała rodzina Vegar'a prócz niego i brata z którym był na polowaniu. Ruszyli na pomoc rodzinie niestety było już za późno. Gdy Vegar się dowiedział, że matka i ojciec przeżyli i wyszli bez szwanku był wściekły, że nie mógł im pomóc. Jakiś głos w jego głowie obwiniał za wszystko rodziców. Nie zajmowali się oni dobrze żadnym z nich, kompletnie ich olewali, zajmowali się tylko sobą. Vegar wpadł w furie i zaatakował rodziców, brat próbował go powstrzymać lecz to na nic się zdało. Wtedy zadał on poważne rany swym rodzicom. Søren odepchnął brata od nich, po czym kazał mu odejść. Lecz Basior chciał dokończyć swe dzieło. Wtedy też z nie ma uderzył jasny grom w niego. Nie oberwał mocno, lecz został naznaczony już na zawsze. Zabrał kryształ ze skały, która przyleciała z niebios i ruszył w dal.
CIEKAWOSTKI:
  • Nie czuje bólu oraz jest od niego uzależniony, w zadawaniu sobie oraz innym. 
  • Jest oddany Frekiemu dozgonnie.

MANA: 0 many.
POSIADANE MODLITWY: 
POSIADANE PRZEDMIOTY DO UŻYCIA: 
POSIADANE PRZEDMIOTY OFIARNE: –
INNE ZDJĘCIA:














Z braćmi:



piątek, 24 grudnia 2021

Brak komentarzy

Od Antilii - Quest #2 (Gwiazdka Yule)

Tej nocy snił mi się kolejny koszmar, ten sam co ostatniej nocy i jeszcze wcześniejszej. Byłam niewielką kulką niebieskawego światła, która lewitowała bez żadnego celu w czarnej niczym smoła pustce. Latałam w różne kierunki, lecz ciemność nie odpuszczała a poczucie nicości dalej trwało. Nie czułam niczego co pozytywne – żadnej radości, poczucia posiadania przynależności czy bezpieczeństwa. Czułam natomiast przytłaczającą samotność, żałosność oraz nienawiść do swojego życia. Moje światło powoli gasło a ja miałam świadomość, że umieram… Nagle poczułam czyjąś obecność. Znajomą obecność, której szukałam odkąd straciłam pamięć… 
Niedaleko mnie były trzy inne świetliki, których światło było niemal oślepiające. Szczęście oraz bliskość rodziny, jakie je wypełniało, nadawało mi taki blask. To była moja rodzina! Próbowałam do nich lecieć, nagle przekształcając się w wilka, którego ciało było wykonane z podobnego biało–niebieskiego ognia co niewielka kulka, którą wcześniej byłam. Biegłam do nich, nie leciałam. Nie czułam swoich skrzydeł, które dawały mi swego rodzaju wolność, a jedynie swoje łapy oraz serce, które rwało się do spotkania ze swoją rodziną. Nadzieja wypełniła mnie, dając siłę do biegu. Tamte kule również przybrały wilczą postać – dwóch dorosłych wilków oraz mniejszego, lecz niemal dorosłego. Chciałam zawołać, krzyknąć, cokolwiek… Mogłam tylko biec. 
Mamo! Tato!krzyczałam w myślach, lecz nawet nie szepnęłam. Biegłam dalej, lecz moi rodzice z nieznanym mi wilkiem oddalali się ode mnie, zupełnie, jakby przede mną uciekali… Nagle moje astralne ciało natrafiło na jakąś barierę. Niewidzialny mul zagrodził mi drogę do odnalezienia mojej rodziny. Biłam w niego, lecz moje wysiłki spadły na manowce. Rodzice coraz bardziej oddalali się, zupełnie jakby mnie nie widzieli… Jakby zapomnieli o mnie…
Czułam, jak moje światło gaśnie a ja umierałam. Pogodziłam się z tym, lecz poczucie pustki bolało niewyobrażalnie. 
W chwili, gdy niebieska kulka, którą byłam we śnie, umarła, budziłam się zlana zimnym potem. Uczucie beznadziei, jakie towarzyszyło podczas mojej śmierci we śnie, było również obecne po przebudzeniu. Czułam się beznadziejnie, zarówno psychicznie jak fizycznie. Odkąd męczy mnie ten koszmar, mam wysoką gorączkę oraz jestem apatyczna. Dusjer często mnie odwiedza, podrzucając jakieś jedzenie, jednak nie miałam ochoty nic jeść. Jakimś jednak cudem udało mu się namówić mnie na zjedzenie ofiarowanego posiłku. Zastanawiałam się jak on to robi... Odwiedzał mnie dość często, pod nieobecność moich przyjaciół i zielarzy jednocześnie. Pandora została wysłana z Yareenem na pewną wyprawę, szczegółów nie znam. I nie wiem czy są mi one potrzebne do szczęścia… 
Powoli wstałam na trzęsących się nogach z swojego legowiska. Zebrałam trochę jelenich skór i innych futer, aby nadać swojej podłodze nieco wygody oraz przytulności, żeby nie było samej litej skały. Wyszłam na zewnątrz, czując chłodny, wiosenny wiatr. Zadrżałam delikatnie, kierując się w stronę niewielkiego jeziora niedaleko domu. Mimo niewielkiej tafli na powierzchni jezioro było dosyć głębokie, by móc spokojnie nurkować. Ostrożnie dotknęłam chłodnej wody, naruszając tym gładkie wodne lustro. Była bezchmurna noc, podczas której gwiazdy migały wesoło a Księżyc, swoją srebrzystą tarczą, rozganiał mroki. Pełnia jest idealną porą… – pomyślałam. Weszłam do wody i od razu zanurzyłam się. 
Czułam, jak woda otula moje ciało, a moc wypełniła mnie, dodając siły. Chociaż wtedy czułam się zdrowa i silna, zupełnie jakbym nigdy nie chorowała… Zeszłam nieco głębiej, lecz dalej byłam w zasięgu tańczących płomieniach Księżyca. Odwróciłam się na plecy, by zobaczyć srebrnego strażnika. Czułam się taka lekka i wolna od wszystkiego… Unosiłam się w wodnej toni, wolna od trosk czy bólu. 
Trochę jak w moim koszmarze…
Nagle poczułam bardzo dziwne uczucie, którego nie jestem w stanie opisać znanymi mi słowami. Jakby taki dreszcz ale też i łaskotanie; jakby ktoś odebrał mi całą moc a zarazem wypełnił mnie ją. Wrażenie trwało a ja nadal byłam niesiona przez spokojna wodę.  
Niespodziewanie przede mną pojawiła się iskierka wielkości małego kamyczka, która świeciła równie mocno co Słońce. Mieniła się subtelnymi kolorami i, uwierzcie mi, wydawało się, że śpiewa pięknym, subtelnym głosem pieśń w nieznanym języku. Rozłożyłam skrzydła, zupełnie jakbym chciała ochronić to maleństwo przed światem zewnętrznym a następnie delikatnie ujęłam światło w łapy. Przyglądałam się przez chwilę temu, a następnie powoli wypłynęłam na powierzchnię, powoli rozumiejąc, że znalazłam gwiazdkę Yule… 

Szłam powoli, dalej osłaniając skrzydłami gwiazdkę, która lewitowała przede mną. Kierowałam się w stronę ołtarza Flotte Org, gdzie zamierzałam oddać gwiazdę jednemu z boskich bliźniaków. Nadal jednak zastanawiałam się komu ją ofiarować… Z jednej strony moja patronka i bogini przeznaczenia, Framtid, jest żoną Skolla, boga Słońca oraz dnia. Z drugiej – odnosiłam wrażenie, że to Księżyc ofiarował mi gwiazdkę, tak więc powinnam ją dać Managarmrinowi – bogu Księżyca i patrona wilków nocy. Miałam totalny mętlik w głowie… Ale musiałam podjąć decyzję. 
Gdy dotarłam na miejsce, ciemne niebo zaczęło przybierać cieplejsze kolory – od aksamitnego fioletu po ciepłej pomarańczy. Zbliża się wschód… – pomyślałam, spoglądając na wschodnią część horyzontu. Muszę podjąć decyzję. Westchnęłam. Powoli wspięłam się do pozostałości ogromnej niegdyś świątyni, która pomagała nam w komunikacji między nami a naszymi bogami. Gdy stanęłam przed kamieniem runicznym, powoli zaczęłam składać swoje zdrętwiałe skrzydła. Gwiazda przez całą drogę śpiewała piękną pieśń, nawet teraz to robiła, tyle że jej głos wydawał się inny… Nie wiem czy smutniejszy czy weselszy. Po prostu inny
Wpadłam na pewien pomysł. Powiedziałam na głos imiona obu braci, obserwując reakcję Gwiazdy. Nie wiem dlaczego, ale postanowiłam dać jej wybór. Mi ktoś nie zaoferował takiego luksusu i skończyłam z trwałą amnezją. Nie mówię, że jest mi tutaj źle, w Klanie, lecz czuję się niekompletna… 
Yule zareagowała na imię na boga nocy, błyskając mocniejszym światłem. 
– Postanowione… – powiedziałam na głos. Zaczęłam odmawiać modlitwę ku czci Managarmra, przekazując mu gwiazdę. Kula białego światła nieco przygasła, po czym rozpadła się na srebrzysty pył. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem. Zdążyłam polubić to coś, czymkolwiek to było. 
Miałam nadzieję, że podjęłam dobrą decyzję. 

•❅──────✧❅✦❅✧──────❅•

Minęło kilka dni od tego nietypowego… wydarzenia. Nikomu nie powiedziałam o tym, bo po co? Gdy wróciłam do swojej jaskini, od razu zasnęłam. Tym razem mój koszmar stał się przyjemnym snem – udało mi się dotrzeć do swojej rodziny, która również mnie szukała i bardzo za mną tęskniła. Od tamtej pory nie mam żadnych snów. Na dodatek, gdy wróciłam od opatrywania Pandory po nieudanym lądowaniu, znalazłam srebrzysty pył na delikatnej króliczej skórze oraz piękne perły. Domyśliłam się, że to jest Księżycowy Pył niemal od razu. Dziękuję – pomyślałam, przywołując obraz gwiazdy Yule.

niedziela, 5 grudnia 2021

Brak komentarzy

Event Yule

 Jul, jul, strålande jul!

Święto Yule zawitało w nasze progi! To czas zimowego przesilenia, czas kiedy pijemy, walczymy i rywalizujemy w nadziei na obfite plony! 

 Legenda głosi, że w każde święto Yule Fenrir zsyła do naszego świata stado magicznych dzików, by wilki z Mid mogli zapolować i skosztować boskiego mięsa, by te mogły żyć długo i walecznie. Każdy wilk ma okazję złapać tego odyńca a następnie zjeść jego mięso, dzieląc się nim wśród rodziny i bliskich. Dodatkowo inni bogowie również zsyłają nam swoje dary lub nawet potrzebują naszej pomocy, by święto odbyło się bez zakłóceń. 

 Dołącz do zabawy i niech w te święta nie zabraknie Ci miodu ani rodzinnego ciepła!

Event będzie trwał od 06 grudnia do 31 stycznia.

Są dostępne następujące questy:

  • ~ Upolowanie odyńców Fenrira, które są nieuchwytne i cechują się sprytem, tak więc złapanie ich nie będzie polegało jedynie na pościgu i zagryzieniu. Przyjmujesz wyzwanie?

Opis przedmiotu: Podobno ich mięso są wyjątkowo zdrowe oraz dodaje wilkowi siły (na stałe zwiększa jego siłę o 20%). Można na przykład je dać choremu, by ten w jednej chwili wrócił do pełni sił lub wzmocnić najsilniejszego wojownika.

Wymagania: 500 słów.

Nagroda za quest: 250 many, Mięso z odyńca Fenrira (przedmiot do użycia), kamienie szlachetne (przedmiot do ofiary).


  • ~ Znalezienie gwiazdki Yule, którą Managarmr próbuje znaleźć przed swoim bratem, Skollem, który również bardzo ją pragnie. Komu ją przekażesz?

Wymagania: 350 słów.

Nagroda za quest: 200 many, nagroda wariantywna: Księżycowy Pył (przedmiot do użycia) oraz perły z Południowego Wybrzeża (przedmiot do ofiary) lub Promień Słońca (przedmiot do użycia) oraz Świetliki z Zakazanego Lasu Djevelskog (przedmiot do ofiary). 


  •  Odszukanie pięciu kamieni runicznych, które pomagają Gramowi utrzymać dusze zmarłych w zaświatach, które zgubił podczas corocznych odwiedzin świata Bogów podczas trwania święta Yule. Bóg zmarłych liczy na Twoją pomoc!

Wymagania: 650 słów.

Nagroda: Mana oraz ofiara potrzebna do odmówienia modlitwy Åndelig.


  • Przygotowanie rytuału dziękczynnego dla naszych bogów, którzy hojnie obdarowali nasze tereny zwierzyną oraz czuwają nad naszą pomyślnością. Niestety, ktoś wykrada Ci najcenniejszą i najważniejszą ofiarę. Czy uda Ci się odzyskać przedmiot, nim bogowie odwrócą się przeciw Tobie?

Wymagania: 400 słów.

Nagroda: Składniki oraz mana potrzebna do wybranych modlitw (dostępne: Åndedrett - oddech pod wodą, Tid - widzenie czasu, Sannhet - odczucie prawdy, Fjær - otrzymanie skrzydeł)


Dodatkowy bonus dla nowych członków: w czasie dołączenia do Klanu podczas trwania eventu Święta Yule, za napisanie opowiadania questu #1 otrzymuje się dwa razy większą ilość many oraz losowo wybrany przez Administrację przedmiot do ofiary!



sobota, 4 grudnia 2021

Brak komentarzy

Od Akosa "Tajemnicza Wojna"

Patrzyłem, jak Słońce powoli opada, barwiąc niebo na ciepłe kolory. Isobel stała obok mnie, mając nieco zamglone oczy. Obniżała ona tarczę słoneczną, kierując ją poniżej linii horyzontu. Księżyc natomiast sam powoli wznosił się ku górze, bez mojej interwencji, tak więc towarzyszyłem swojej siostrze, czuwając. Ostatnio sytuacja na arenie międzywatahowej jest dosyć napięta, zwłaszcza jeśli chodzi o nasz stosunek z pewną watahą. Mieliśmy dobre stosunki z nimi oraz z wieloma innymi wilczymi sforami. Jednak odkąd władzę przejął młody basior o dosyć… kontrowersyjnym i agresywnym podejściu do prowadzenia swojej watahy, wszystko się zmieniło. Z tego co słyszałem ma niewielką armię poszłusznych mu wilków, które pomagają mu rządzić żelazną łapą – tłumią protesty i zabijają tych, którzy postanawiają zabić nowego przywódcę, spiskują czy nawet planują ucieczkę. Znam te fakty od innych przywódców, którzy również martwią się o swoje stada. Na tą chwilę nie mamy żadnych szpiegów w klanie, więc muszę albo wysyłać wybrane wilki, albo samemu się udać na przeszpiegi lub słuchać co mówią inni i starać się im uwierzyć. Jakoś nie ufałem wieściom z trzeciej łapy, lecz w tym przypadku nie miałem innego wyjścia.
Westchnąłem, myśląc kogo dać na patrol przy granicach. Isobel bardzo mi pomaga, podobnie jak Antilia czy Yrsa. Duet Yareena oraz Pandory również bardzo pomagali, na tyle ile byli w stanie. Rogata wadera zachowała zimną krew i stworzyła gruby, ziemisty mur a jej kuzyn tornado, które skutecznie odstraszyło intruzów. Dusjer też zaoferował swoją pomoc, często pomagając naszej jedynej uzdrowicielce lub samotnie przemierzając i badając wybrzeże. Czułem w kościach, że dzisiejsza noc coś przyniesie, dlatego postanowiłem sam udać się na dzisiejszy patrol.
– Co ci jest? – zapytała Isobel zmartwionym wzrokiem. Pomagała mi na spotkaniach, przede wszystkim uwodząc innych basiorów i wadery, po czym wyciągała od nich nowe, nieujawnione wiadomości, które rzucały nowe światło na naszą sytuację.
– Nic… po prostu… – Było tyle rzeczy, które mi doskwierały, że nie wiedziałem od czego zacząć. – Jestem zmęczony… – skwitowałem.
Isobel zmierzyła mnie z góry na dół swoim spojrzeniem. Po chwili prychnęła.
– Nie jesteś zmęczony. – Dramatyczna pauza, żeby mnie dobić. – Coś ukrywasz…
Teraz to ja wysłałem jej swoje spojrzenie. Isobel, pomimo że włada żywiołem dnia, często jest jeszcze chłodniejsza niż najzimniejsza zimowa noc. Znam jednak swoją siostrę.
– A co ja mogę ukrywać? – zapytałem. Ona natomiast patrzyła w dal, gdzie przed chwilą wielka gwiazda ukryła swe oblicze za górami.
– Każdy coś ukrywa… – skwitowała. – Teraz twoja kolej na patrol?
Przytaknąłem.
– Będę na północy – powiedziałem na pożegnanie i zeskoczyłem ze skarpy, po czym zacząłem biec w wyznaczonym przez siebie kierunku. Moja siostra odprowadziła mnie wzrokiem, modląc się w duchu do boga Fenrira, by ten miał mnie w swojej opiece.

Dziwnie się czułem, siedząc na drzewie, ale tam mam lepszy widok na okolicę. Niedaleko szumiał strumyk pod cienką warstwą lodu a zimny wiatr szarpał nagimi gałęziami. Zmieniłem barwę swojej sierści na ciemniejszą, chcąc pozostać niezauważony i rozpocząłem długie czuwanie przy północno-zachodniej granicy. Przez pewną chwilę myślałem, że zasnę, ale nagle usłyszałem trzask gałęzi, który postawił mnie na nogi. Niemal natychmiast znalazłam źródło dźwięku.
To tylko łania… – pomyślałem, pozwalając sobie na chwilę nieuwagi.
To był błąd.
Ktoś zaatakował od tyłu, rzucając się na mnie. Wyczułem jakiś ruch, jednak nim zdążyłem się odwrócić, wróg wisiał na moim grzbiecie. Straciłem równowagę i spadłem z wysokiej gałęzi, wraz z moim oprawcą. Szybko się otrząsneliśmy i zaczęliśmy się szamotać, gryząc lub będąc ugryziony. W pewnym momencie miałem małą przewagę, którą wykorzystałem i rzuciłem przeciwnikiem o pień starego drzewa.
– Kim jesteś?! – zagrzmiałem władczym tonem. Nieznajomy zastygł w bezruchu, pewnie analizując swoją sytuację, po czym wystrzelił przed siebie. Ruszyłem za nim w pościg. Mnie tak łatwo się nie pozbędziesz…
Biegł trwał dość krótko, ponieważ przeciwnik sam zapędził się w kozi róg – trafił do skalistej zatoczki otoczonej wysokimi skałami, które nie sposób było przejść, chyba, że ma się skrzydła… Nie widziałem aby ich miał, ale co do tego nie byłem pewien. Jak i również płci tego osobnika…
– Co tutaj robisz? Dlaczego mnie zaatakowałeś?! – zapytałem, głośno warcząc. – Jesteś jego szpiegiem czy zabójcą? – Podeszłem, zmniejszając dystans między nami. Czekałem na jego ruch.

Nieznajomy?