Dlaczego nas nie ochroniłeś?
Obudziłem się z krzykiem, budząc się z tego samego koszmaru co zawsze. Przetarłem oczy, chcąc się pozbyć widoku zakrwawionych zwłok mojej młodszej siostry. Mineło tyle czasu a nadal miewam te koszmary. Westchnąłem. Były one uporczywe i często nie dawały mi spać. Postanowiłem wyjść na spacer, aby ukoić skołatane nocną zjawą nerwy. Może znajdę te zioła o których ostatnio mówił mi Yareen? Albo znajdę jego samego…?
Wyszedłem na zewnątrz, wciągając w płuca zimne powietrze. Mimo, że było już późna wiosna, noce bywały chłodne. Mi to jednak nie przeszkadzało. Uwielbiam takie dni, a raczej noce, w których chłodny wiatr targa moją ciemną sierść a niektóre pasma lśnią srebrnym blaskiem księżyca, który chylił się ku zachodowi. Niedługo noc, nad którą sprawuję pieczę, zostanie zastąpiona przez dzień, który należy do mojej siostry, Isobel. Spojrzałem w górę, wpatrując się w księżycową tarczę, która lśniła sreprzystym blaskiem. Czułem, jak moja moc powoli rośnie w siłę, zasilając moje zasoby. Żywioł nocy ma swoje plusy i minusy, pomyślałem, idąc przed siebie. Przede wszystkim mogę korzystać ze swoich nocy jedynie w nocy, rozmyślałem, ale za to mam większą moc od innych wilków, ponieważ jestem w stanie kontrolować inne żywioły kontrolujące noc. Minąłem wiekowe drzewa, rzucajace ciemny cień na białawą trawę. Omijałem wysokie krzewy owoców leśnych oraz inne paprocie. Natura szykowała się do wydania owoców na lato i jesień. Uśmiechnąłem się pod nosem, w myślach dziękując bogini Innhild za taki dar. Sądzę, że tegoroczne łowy będą bardzo udane. Czemu nie pousić się o modliwtę do Najwyższej Łowczyni, aby powiększyć ilość zdobytego mięsa?
Tak się zamyśliłem, że wpadłem na jakiegoś wilka.
– Przepraszam! – wypaliłem, z hukiem wracając do rzeczywistości. Naprzeciw mnie była Antilia, podnosząca się z ziemi. Gdy wstała, otrzepała się z kurzu oraz suchej ziemi, jaka osiadła na jej białym futrze. Ostatnimi czasy nie było tutaj żadnych opadów, tak więc ziemia w niektórych miejscach jest tak sucha, że jej pył unosi się przy każdym kroku. Delikatnie uniosła swoje skrzydła i poruszała piórami, chcąc pozbyć się brudu z nich. Gdy skończyła, spojrzała na mnie i uśmiechnęła się ciepło.
– Nic się nie stało… – powiedziała. – Coś się stało?
Zastanawiałem się, czy powiedzieć jej prawdę. W końcu jest uzdrowicielką, więc może dałaby radę pomóc mi z tymi koszmarami…
– Wszystko gra. – Czułem się głupio, okłamując tak miłą waderę. Jednak wolę zachować kilka tajemnic dla siebie. – A u ciebie?
– Jest okej. Musiałam poszukać pewnego zioła a nie miałam serca budzić Yareena czy Pandory… Mam kłopoty ze snem, więc zebrałam trochę kozłka lekarskiego.
Cholera! Mógłbym poprosić ją o garść tego zioła… Teraz byłoby głupio się tłumaczyć…
– Nie będę zawracać Ci głowy. Miłej nocy!
– Nawzajem. I coś czuję, że niedługo znów się spotkamy!
– Obym znowu na ciebie nie wpadł – odpowiedziałem a po cichym lesie echem rozniósł się szczery śmiech wadery. Ruszyłem przed siebie, spacerując sobie. Dotarłem do jednej z odnóg rzeki Isfjell. Woda cicho szumiała, a płynąć dalej, niosła ze sobą energię żywiołu kontrolując równowagę w naszym świecie. Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech. Słyszałem jedynie szum strumyka oraz delikatny wiatr poruszający zielonymi liśćmi. Skupiłem się na swojej mocy, pozwalając, by światło księżyca zwiększało ilość energii, która znajdowała się we mnie. Czułem moc wody, która przepływała obok mnie; siłę wiatru, który targał moją sierścią; wolę ziemi, po której stąpie.
Lecz nagle wyczułem coś obcego, nieznanego.
Wilk.
Szybko wstałem i uniosłem głowę do góry, zaczynając węszyć. Jednak fizyczny zmysł niczego nie wykrył. A ja jestem pewny, że wyczułem obcego…
Ponownie zamknąłem oczy, skupiając się na swoim żywiole. Czułem siłę, która niemalże rozpierała mnie od środka. Poskromiłem jednak tą szalejącą moc i przywołałem stan, w którym wcześniej się znajdowałem. Znowu poczułem tego wilka, jednak wydawało mi się, że jego ciało słabnie z każdą chwilą. Skupiłem się, chcąc odnaleźć go. Gdy widzę kogoś potrzebującego i jestem w stanie mu pomóc, robię to bez wahania. Isobel czasami marudzi, że mam za miękkie serce.
Nagle zobaczyłam wodospad Fjellkrystal. To tam musi być ten wilk.
Skoczyłem do góry i po chwili zacząłem lewitować w powietrzu, kierując się na wschód, w stronę majestatycznych kaskad. Podczas lewitacji wyglądam jakbym biegł w powietrzu, co też robiłem. Umiem unieść swoje ciało bez żadnego ruchu, lecz takie bieganie przyspiesza lot. Dzięki temu szybko znalazłem się na miejscu.
Rozejrzałem się po brzegu w poszukaniu czegokolwiek, co miało sygnalizować obecność jakiegokolwiek wilka. Niespodziewanie coś dostrzegłem. Błysk jakiegoś metalu na drugim brzegu. Przeskoczyłem brzeg, używając lewitacji do tego, i ostrożnie podszedłem do nieznajomego.
A raczej nieznajomej.
Była drobna i bardzo chuda a jej futro miało czarno-białe kolory, przyozdobione błyskotkami, które delikatnie lśniły w srebrzystym świetle zachodzącego księżyca. Zaraz nastanie dzień, muszę się pośpieszyć. Jednak nim zabrałem ją ze sobą do jaskini uzdrowicielki, sprawdziłem, czy na pewno potrzebuje pomocy i nie udaje rannej. Miała kilka ran ciętych oraz siniaki niemalże wszędzie. Upewniwszy się, że jest nieprzytomna, wziąłem ją na grzbiet i poleciałem na zachód.
– Naprawdę nie sądziłam, że tak szybko się spotkamy – powiedziała Antilia na powitanie. Gdy tylko zobaczyła moją pasażerkę, mina z radosnej zmieniła się na poważną.
– Co się stało? – zapytała, biorą ode mnie nadal nieprzytomną wilczycę.
– Znalazłem ją przy wodospadzie Fjellkrystal – odpowiedziałem.
– Nie wygląda najlepiej… – Położyła waderę niedaleko źródełka, z którego biła źródlana woda. Strumyczek, który wypływał z jej jaskini biegł głęboko pod ziemi. Uzdrowicielka położyła czarno-białego wilka na prawym boku, po czym zaczęła dokładnie oglądać rany. Po kilku chwilach wydała werdykt.
– Powinna przeżyć, o ile bogowie jej na to pozwolą. Mam wystarczającą ilość ziół, które powinny pomóc jej wrócić do zdrowia.
– Dobrze. Informuj mnie, gdy coś się będzie z nią działo.
Biała wilczyca kiwnęła głową i zajęła się swoją pacjentką. Ja natomiast wyszłem, chcąc omówić ze swoją siostrą przebieg dzisiejszego dnia.
•❅──────✧❅✦❅✧──────❅•
Po kilku dniach nieznajoma wadera obudziła się. Była mocno wystraszona i lękliwa w stosunku do wszystkich. Nie mówiła nic, tylko bacznie obserwowała, gotowa do ucieczki. Spokojnie dała się opatrzeć Antilii, lecz czujnie badała i analizowała każdy jej ruch. Kiedy skrzydlata wadera zdecydowała, że jest już wystarczająco silna, aby ze mną porozmawiać, poprosiła, abym przyszedł. Na prezent wziąłem kawałek świeżej dziczyzny – mojego ulubionego mięsa. Jedzeniem nikt nie pogardzi.
Wszedłem do środka jaskini, mijając Antilię, która kiwnęła głową. Zostawiła nas samych, uznając, że lepiej będzie, gdy porozmawiam z nią w cztery oczy.
– Dzień dobry – przywitałem się, siadając na przeciwko wadery lecz nie blokując całkowicie wyjścia z jaskini. – Na imię mam Akos i jestem alfą Klanu Wilczej Paszczy, na terenie której się znajdujesz. Czy mogę poznać Twoje imię?
Yrsa?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz