Popatrzyłem na dar – pięknie rzeźbiony kawałek lodu w kształcie księzyca w pierwszej kwarcie. Na jego powierzchni dostrzegłem delikatne żłobienia wewnątrz półprzeźroczystej bryły odcieniu śnieżnej bieli – tworzyły one subtelny wzór złożony z różnego rodzaju zawijasów, co wyglądało przepięknie. Wziąłem owy podarunek do łap, sprawdzając jego wagę oraz temperaturę. Lód był przyjemnie chłodny w dotyku a ważył tyle co nic.
Spojrzałem na urodziwą waderę, która nadal kłoniła się przed nim, zupełnie jakby był bogiem.
– Powstań – nakazałem władczym tonem. Piękna wadera wstała chwiejnie na swoich nogach, lecz dumnie utrzymała swoją posturę.
– Niniejszym przyjmuję Twój dar i tym samym ogłaszam, że od tej pory jesteś członkinią Klanu Wilczej Paszczy!
– Dziękuję ci, panie…
– Mów mi Akos. – I sprzedałem jej swój najlepszy uśmiech, mając nadzieję, że nie wyglądam jak głupi wilk szczerzący się do urodziwej wadery. – Chodźmy, poszukamy Ci Twojej nowej jaskini.
•❅──────✧❅✦❅✧──────❅•
– Co myślisz o tej? – zapytałem, wchodząc do pierwszej lepszej wolnej jaskini. Nie wyglądała na zamieszkałą, tak więc dokładnie sprawdziłem, wąchając większość powierzchni jaskini. Żadnego zapachu, zupełnie, jakby wszyscy zapomnieli o jej istnieniu. Yrsa ledwie trzymała się na nogach, lecz szła równo ze mną, zupełnie jakby nie chciała dać po sobie poznać, że kilka dni temu uniknęła śmieci, rozbijając się o skały przy wodospacjie Fjellkrystal czy z wychłodzenia. Uzdrowicielka przestrzegła mnie, abym miał na nią oko. Wziąłem sobię tą cenną radę do serca, choć Antilia nie musiała mnie o to prosić – i tak miałem ją na oku. Wadera ostrożnie weszła do środka, rozglądając się ostrożnie. Widać było, że jest niepewna i nie dziwię. Dopiero co znalazłem ją na brzegu i oprócz mnie i Antilii nie znała nikogo więcej. I z tego co wiem, rozmawiała jedynie ze mną…
Yrsa podeszła do każdego z kątów i obejrzała je, widząc swego rodzaju poczucie bezpieczeństwa w jej oczach, ale również niepewność. Coś, co przypominało strach.
– Ta jaskinia będzie idealna – powiedziała, delikatnie unosząc wargi do góry na znak uśmiechu.
– Dobrze, pójdę po jakieś jelenie skóry żebyśmy nie spali na surowej ziemi. – Już miałem wyjść z jaskini, kiedy wadera zawołała mnie po imieniu. Odwróciłem się i zaczekałem na pytanie, którego się spodziewałem.
– Dlaczego powiedziałeś “spali”, w liczbie mnogiej?
– Bo nie chcę, żebyś znowu trafiła do uzdrowiciela. Dlatego, za Twoim pozwoleniem, chcę przenocować z Tobą w Twojej nowej jaskini. – Uśmiechnąłem się szeroko.
Yrsa? Tak, wiem, czterech liter nie urywa x3
Brak komentarzy
Prześlij komentarz