Pora roku:
Menu pionowe i populacja (na samym dole)
POPULACJA: 9
W tym NPC: 3
Wadery (♀): 5
Basiory (♂): 4
Szczenięta: 0
LICZBA ZMARŁYCH WILKÓW: 0
LICZBA PAR: 0
Następne postarzenie: 21-23.02.22
Menu poziome
wtorek, 27 lipca 2021
Od Dusjera CD. Vinysa ,,Ciemne Serce''
- Kimże jesteś wędrowcze i czegóż to szukasz w tych stronach?
- Nie mam najmniejszego pojęcia – odparł szczerze. Widząc wyraz pyska swojego rozmówcy, postanowił sprostować: - Mówię prawdę, straciłem swoją pamięć i zdecydowanie nie wiem, co ja tu robię.
Basior spojrzał na wędrowca z pewnym wyrazem współczucia zmieszanym z niepewnością.
- A czy chociaż masz jakieś imię? – spytał go.
-Na imię mi Dusjer! – powiedział z dumą, iż w końcu może odpowiedzieć na jakieś pytanie. Uświadomił sobie jednak, że wciąż nie wie, kim jest jego rozmówca więc spytał:
-Jeśli można wiedzieć to, kim jesteś ty?
-Me imię Akos. Miło cię poznać Dusjer. – powiedział uprzejmie.
Przez chwilę trwali w milczeniu, po czym ciszę przerwał Dusjer:
- Czy nie należysz może do jakiegoś klanu? A jeśli tak to czy mógłbyś mnie zaprowadzić do swojego alfy? Wiem, że to dosyć dziwne, ale podejrzewam, iż nie dam rady przetrwać sam na terytorium obcego klanu. Po za tym było by to dość niemiłe.. – Akos chciał mu udzielić odpowiedzi, jednak Dusjer dopiero się rozgrzewał – O nie, ale nie mam pojęcia co by się nadawało. Mógłbym spróbować coś upolować albo wygrzebać jakiegoś skorupiaka z dna jeziora, ale czy to by się nadało? – Akos znów próbował coś powiedzieć, lecz gadatliwy wilk nawet tego nie zauważył – Wiem! Muszę dać coś ważnego, co by pokazało mój szacunek i chęć poświęcenia się klanowi. Dam kamień, który niosę ze sobą. Może to nie jest dużo, ale jest ładny, ma starannie zrobiony glif oraz wydaję mi się, że jest czymś cennym. Jak myślisz, czy alfa twojego stada przyjąłby ten kamień jako dar?
Ciemny wilk tylko spoglądał na niego przez moment, upewniając się, iż tym razem już skończył, po czym powiedział:
- Odpowiadając na twoje pytania, tak, należę do klanu. Tak mogę cię zabrać do alfy i jestem pewien, że ten kamień będzie wystarczającym darem. Pozwól, że najpierw dokończę – powiedział, widząc, iż Dusjer już chce coś powiedzieć – Jeśli zastanawiasz się skąd mam taką pewność to dlatego, iż Alfa tego klanu stoi przed tobą. Przyjmuję twój dar Dusjerze, jedyne czego jeszcze potrzebuję od ciebie to przysięga wierności.
Mimo tego, iż gadatliwego wilka na moment zamurowało, gdy dotarło do niego, ile razy przerwał alfie stada, jakoś jednak zdołał wypowiedzieć przysięgę wierności. Gdy już to zrobił, Akos powiedział:
-Cieszę się, iż mamy już to za sobą. Witaj w Klanie Wilczej Paszczy w takim razie. Czuj się jak u siebie. A teraz wybacz mi, lecz obowiązki wzywają. Mam nadzieję, iż jeszcze się kiedyś zobaczymy.
To powiedziawszy, odszedł, zostawiając Dusjera samego. Ten, długo się nie zastanawiał. Postanowił iż to świetna okazja by zacząć zwiedzać okolicę. Przez jakiś czas spacerował zapamiętując co, jak i gdzie, zapoznając się z terenem. Przechodził akurat obok jakiegoś pagórka, gdy nagle usłyszał jakiś rumor. Zdążył tylko spojrzeć w górę, nim wleciał w niego jakiś wilk.
-Hej! – zdążył tylko wykrzyknąć nim został przygnieciony przez w miarę małego basiora.
Przez moment Dusjer dochodził do siebie, jednak szybko dotarło do niego że coś mogło się stać temu drugiemu, szybko zwrócił więc on swoją uwagę na poszkodowanego i zapytał: - Czy wszystko w porządku? Żadnych poważnych obrażeń? Trzymasz się w całości?
Obcy wilk wstał i tylko przytaknął. Wyglądał jakby chciał dodać coś jeszcze, ale Dusjer mu na to nie pozwolił:
Obcy wilk wstał i tylko przytaknął. Wyglądał, jakby chciał dodać coś jeszcze, ale Dusjer mu na to nie pozwolił: -Oj wybacz to moja wina, nie miałem pojęcia, że ktoś będzie turlał się z tego pagórka. Chwila robisz tak często czy to był wypadek? Oh, prawie bym zapomniał, nie masz zielonego pojęcia, kim jestem! - powiedział entuzjastycznie – Na imię mi Dusjer! Bardzo miło cię poznać, białawo-szarawy oraz drobny nieznajomy! Nieznajomy, który pewnie ma imię… Mogę wiedzieć, jakie nosisz? Jestem pewien, iż jest ono odpowiednie dla ciebie, może dam radę je zgadnąć? Smastein! Nie, czekaj to nie to. Może Dverg? Dobra to chyba też nie to. Poddaję się, ale byłem chociaż blisko?
Siadł, czekając na odpowiedź i radosny uśmiech rozświetlił jego pyszczek. Tymczasem nieznany wilk patrzył na niego mocno skonfundowany. Cała ta sytuacja wyraźnie go zmieszała i sprawiła, że czuł się niezbyt komfortowo, jednak Dusjer zupełnie niczego nie zauważył, cały czas uważnie przyglądając się swojemu rozmówcy w oczekiwaniu na odpowiedź.
-Chwileczkę, może za mocno uderzyłeś się w głowę i nie możesz mówić? Słyszałem, że tak może się stać, a właśnie spadłeś z w miarę stromego pagórka… Wiem! Jeśli nie możesz mówić, mrugnij trzy razy! – Powiedział.
Zaczął wpatrywać się intensywnie w oczy obcego. Czas jakby nagle zwolnił dla drugiego wilka. Nieznajomy był jeszcze bardziej zmieszany niż wcześniej, wyraźnie nie mając pojęcia co ze sobą zrobić. Nim się spostrzegł, już zostały mu tylko dwa mrugnięcia. Zaraz potem już tylko jedno.
-V-vinys! - powiedział szybko, po czym dodał ciszej: - Imię m-moje…
-Hura, czyli jesteś cały! Miło cię poznać Vinysie – odparł podekscytowany Dusjer - Czyli nie byłem aż tak blisko… O, a co do bliskości, to jest tu może blisko jakaś jaskinia lub nora wolna? Nikt mi nic jeszcze nie powiedział i liczyłem, że w końcu na kogoś wpadnę, kto tu mieszka i się na tym zna… No i wpadłem na ciebie! Bo jesteś z tutejszego klanu prawda? Musisz być, przecież co innego, mógłbyś tu robić. O, może jesteś szpiegiem! – wykrzyknął nagle, odskakując, lekko wystraszywszy swym nagłym wybuchem Vinysa. Patrzył na niego wnikliwie przez moment, po czym się uspokoił – Nieee, nikt by nie wysłał takiej ciapy jako szpiega. Bez urazy oczywiście. O, jeśli znasz jakąś ładną wolną jaskinię, która wpada w oko, mógłbyś mi ją pokazać? Najlepiej by było, gdyby była blisko jakiegoś jeziorka czy czegoś w tym rodzaju… Wiem, że to brzmi dziwnie, ale w ten sposób czuję się bezpieczniej… Uwielbiam wszelkie miejsca z wodą! Są cudowne, a szczególnie świat pod nią. Znajdując się na dnie, patrząc na otaczający cię błękit, możesz podziwiać prawdziwe piękno życia. Znów mnie poniosło! To jak, pomożesz, mój nowy najlepszy przyjacielu?
-C-co? Ymm... – odparł mocno zmieszany wilk - Ja-ja-jaskinia? Jest... Jakaś przy, przy plaży... Chyba?
- To wspaniale! – krzyknął Dujser z entuzjazmem – A więc prowadź, ku nowej przygodzie! Będę szedł tuż za tobą i opowiem ci o wszystkich przydatnych zastosowaniach kamieni wapiennych w codziennym życiu. A jak nie lubisz takich tematów, to można porozmawiać o drzewach. Po drodze widziałem w okolicy bardzo ładne olchy, ale jestem prawie pewien, że sosny prezentowały się lepiej. Dodatkowo…
I tak o to dwójka nowych przyjaciół ruszyła przed siebie, jeden cicho we własnym świecie, drugi paplając w najlepsze.
Powitajmy Dusjer'a!
,,Życie jest warte śmiechu, więc się śmieje.''
- Poprzez zbiorniki wodne Dusjer może zanurzyć się w jednym a wynurzyć się w drugim. Musi jednak upuścić chociaż kroplę swej krwi do sadzawki by móc użyć tej mocy. Duże odległości wymagają jednak daru dla Egira.
- Potrafi kontrolować wodę, może nią swobodnie poruszać na różne strony a nawet unosić w powietrzu. Ta umiejętność jednak jest wyczerpująca jeśli używana zbyt długo lub na zbyt dużej ilości wody.
- Dusjer doskonale odnajduję się w wodzie, może bez problemu pod nią oddychać, jednakże ma problemy z zrozumieniem mieszkańców podwodnego świata. Z trudem potrafi im przekazać podstawowe komunikaty.
- Ta moc jest jedną z największych zalet basiora. Poprzez kontakt z wodą, rany Dusjera zaczynają się szybciej niż normalnie zasklepiać. Dzięki temu, dopóki w pobliżu jest woda, żadne wypadki są mu niegroźne. Jednakże moc ta nie pozwala na regeneracje straconych kończyn oraz nie działa na trucizny, zapewne ma także granicę jak poważne obrażenia może uleczyć.
- Jest z natury zbieraczem , zbiera wszystko co tylko uzna za ciekawe i przechowuje w swoim miejscu, lecz oczywiście nie kradnie, przynajmniej nie świadomie.
- Nie przyzna się do tego, lecz nie znosi dużych wysokości
- Boi się czerwonych motyli.
- Lubi w wolnym czasie wybierać się na wędrówki w najróżniejsze miejsca.
poniedziałek, 26 lipca 2021
Od Úrfearn cd. Akos "Nauka to potęgi klucz?"
środa, 21 lipca 2021
Od Vinysa "Szukając wiatru w polu" cz. 2
Od Yareen'a Cd Antilii ,,Śniezny Onyx''
Robienie sobie żartów z innych wilków nie leży w jego naturze, ale Pandora zawsze twierdziła, że w ten sposób można sprawdzić innych. Zobaczyć ich zachowanie, ich nastawienie i minimalnie ich poznać – ale tak naprawdę chodziło o pośmianie się z innych, nie ukrywajmy. Samica była pełna energii, zawsze było jej wszędzie pełno i wciskała każdemu swoje pięć groszy, to by było dziwne, gdyby nie lubiła żartować z innych. A teraz miała na to idealną okazje, wystarczyło spojrzeć na kuzyna i rzucić „Można dołączyć do waszego klanu?”. Z własnej woli czy też nie, tyle wystarczyło, aby on sam włączył się do zabawy. Nie mógł już się wycofać i zepsuć zabawy siostrze (nigdy nie użył słowa „ciocia” w stosunku do Pandory), jedyne co mógł, to kontynuować tę cała szopkę.
Gdyby komuś bardziej się chciało przypatrzeć tej dwójce, może by zauważył ten ułamek sekundy, podczas którego przez pyski Yareena i Pandory przeszło niezadowolenie. „Będziecie chyba musieli opuścić nasze tereny. Nie jesteście wrogo nastawieni, jednak jesteście nadal obcymi.”. Obcymi zawsze będą, nawet, jeśli Pandora będzie twierdzić, że kiedyś staną się rodziną, dla niego oni wszyscy zawsze będą obcy, a on im – a mimo tego słowo wypowiedziane przez nowo poznaną jakoś dziwnie go uderzyło. Oboje zresztą poczuli de ja vu.
Ruszyli na północ, w kierunku jaskini Alfy, aby „nowe” wilki mogły dołączyć. Szli rozmawiając, głównie Pandora z Antilią. Yareen szedł nieco z tyłu i tylko je śledził, przysłuchując się jej rozmowom, które znał na pamięć. Jego opiekunka za każdym razem opowiadała albo o przedziwnych roślinach, albo miejscach, które spotkała w swoim krótkim życiu. W niektórych historiach pojawiał się biały basior, ponieważ gdy się nim zajęła, nie zrezygnowała z marzeń o podróżowaniu i poznawaniu świata. Szkoda, że on sam nie mógł opisać tego, co można było zobaczyć.
- Czym obdarujecie Alfę? – zapytała skrzydlata wilczyca, kiedy Pandora na moment zamilkła i przyglądała się orłowi na niebie. Przez moment panowała cisza. Kiedy rogata samica zdała sobie sprawę, że zadano jej pytanie, przystanęła na moment i się rozejrzała.
- To – podeszła do niebieskiego kwiatu i go zerwała. Radośnie potruchtała do swoich towarzyszy. Biały samiec patrzył w dal niewidzącym wzrokiem, ignorując jej zachowanie, a Antilia posłała jej zdziwione spojrzenie.
- Kwiat?
- Nie taki zwykły – wysepleniła. – Trzymaj to Yareen – podała mu do pyska roślinę. – To przegorzan kulisty. Przy odpowiednim spreparowaniu, gdy wilk całkowicie opadnie z sił i nie może używać swych mocy, przegorzan odnawia energię. Jeśli chcesz, mogę ci zrobić – nie kłamała. Już kilka razy przygotowywała napój z niebieskiej rośliny bratu. Smakował kiepsko, ale energię odzyskiwał w zaskakującym tempie.
Po dotarciu do jaskini alfy, Antilia sama weszła do środka, a po dłuższej chwili, prawdopodobnie po opowiedzeniu co się stało w lesie, Alfa wyszedł do czekającej dwójki.
- To oni. Chcieli by dołączyć – przez moment panowała cisza. Akos spoglądał na uśmiechającą się Pandorą, na Yareena, który patrzył w ziemie oraz na Antilie, która po chwili się dowiedziała, że jednak należeliśmy do klanu. Zamrugała kilka razy.
- Nie rozumiem…
- Zażartowali z ciebie – wyjaśnił Alfa. - Dołączyli niedługo po tobie – spojrzał na dwójkę wilków. – Mało śmieszny żart – skomentował.
- Nie chodzi o żart, ale o reakcje – odparła rogata wilczyca. Alfa wzruszył ramionami zamykając temat.
- A co do spłoniętego lasu… - odwrócił się do Antilii.
poniedziałek, 12 lipca 2021
Od Antilii cd. Yareen "Śnieżny onyx".
Od Akosa cd. Yrsy – "Na łasce bogów"
•❅──────✧❅✦❅✧──────❅•
Yrsa? Tak, wiem, czterech liter nie urywa x3
Od Akosa cd. Úrfearn "Nauka to potęgi klucz".
•❅──────✧❅✦❅✧──────❅•
Úrfearn? Gdzie Cię wcięło? xD
środa, 7 lipca 2021
Od Úrfearn do Akosa – „Nauka to potęgi klucz”
-em… Przepraszam?- wydukałam po chwili. Stałam z położonymi po sobie uszami i ze zwieszonym ogonem. Nie bardzo wiedziałam co powinnam zrobić.
-Miałaś za wysoko ogon – Akos powiedział spokojnie. Gdy to usłyszałam to już całkiem zdębiałam
niedziela, 4 lipca 2021
Od Yrsy cd. Akosa ,,Na Łasce Bogów''
- Witaj, nazywam się Antilia. - przedstawiła się. - Słyszałam, że spadłaś z wodospadu Fjellkrystal, to cud, że przeżyłaś. - podjęła z nutą zaskoczenia w głosie. Nie było w tym ani grama podziwu, zdawała sobie sprawe z tego jakie to było niebezpieczne. - Jak Cię zwą? Skąd pochodzisz? - Skończyła na pytaniach, nienachalnie.
Yrsa nie odpowiadała. Bacznie obserwowała i analizowała każdy ruch nieznajomej wadery. Trudno się jej dziwić, była ranna, w kompletnie obcym jej miejscu, wśród obcych. Była wystraszona i nie ufała nikomu. Pozwoliła się opatrzeć, ale nie chciała z nikim rozmawiać, przynajmniej póki nie dojdzie do siebie.
- Rozumiem, nie chcesz rozmawiać. - Pokiwała głową. - No nic, ja skończyłam na dziś. Gdy tylko będziesz wystarczająco silna, będziesz mogła porozmawiać z naszym przywódcą. Na razie jeszcze odpoczywaj. - Uśmiechnęła się życzliwie po czym odwróciła się i odeszła.
,,Przywódcą?'' - pomyślała Yrsa. ,,Chyba wkroczyłam na tereny jakiejś watahy. Opatrzyli mnie, dali mi schronienie nad głową... ale jeśli tylko dadzą mi jeden powód do ucieczki, to się nie zawacham.''
Yrsa miała sporo czasu na rozmyślania, szczególnie, że nie chciała z nikim innym rozmawiać, ale nikt też nie chciał jej niepokoić. Wszyscy przechodzący wiedzieli, że czeka na rozmowę z przywdódcą stada.
Mijał dzień, zbliżał się wieczór. Powoli wstała, chcąc rozprostować zastane kości. Jeszcze nie miała za miaru nigdzie się wybierać, ale miała swój przydzielony mały kącik po którym zaczęła się przechadzać w koło. W pewnym momecnie jednak poczuła zmysłami, że ktoś jeszcze wszedł do jaskini. Minęło kilka chwil, a ujrzała zbliżającego się do niej dość dużego, postawnego basiora. Jego futro miało ciemny kolor, podobny do ciemnych szafirów. Był przystojny, to trzeba przyznać, jednak nie o tym w tej chwili myślała Yrsa. Jego postawa raczej nie wskazywała na złe zamiary, a najbardziej jej uwagę skupiło to, co trzymał w paszczy. Jej nozdrza wypełnił smakowity zapach upolowanej świerzej dziczyzny. Z jej żołądka automatycznie wydobył się dźwięk, co przypomniało jej jak bardzo jest głodna. Nie była nawet świadoma tego, że patrzy na mięso z lekko rozdziawionym pyskiem, brakowało tylko tego, by ciekła jej ślinka.
- Dzień Dobry - przywitał się, zaraz po odłożeniu kawałka mięsa na skaliste podłoże i siadając na przeciwko wadery. - Na imię mam Akos i jestem alfą Klanu Wilczej Paszczy, na terenie której się znajdujesz. Czy mogę poznać Twoje imię?
- Yrsa. Mam na imię Yrsa. - Odpowiedziała, cały czas wpatrując się w dziczyzne. Po tylu dniach bez jedzenia odpowiedziałaby na prawie każde pytanie, byle tylko móc zjeść.
- Yrsa.. Ach no tak, przepraszam, śmiało, jedz. - Zauważył jej spojrzenie i od razu podsunął kawałek pod jej łapy.
Ta tylko spojrzała na niego, po czym od razu rzuciła się na mięso i zaczęła je łapczywie pochłaniac, jakby nie jadła od wieków, a właścicie to tak było.
- A więc Yrso... ładne imię. - Uśmiechnąl się na chwilę pod nosem. - Powiedz mi, skąd pochodzisz?
- Pochodzę z Dalekiej Północy, byłam córką alf w Klanie Wilczego Pazura. - Mówiła w przerwach między kłapnięciami i przełknięciami. - Odeszłam stamtąd, a wkrótce w celu znalezienia pożywienia zapuściłam się na ludzkie tereny. Uciekając wpadłam do silnego nurtu rzeki, który porwał mnie aż do wodospadu. I tak się tu znalazłam. - Kończąc opowieść, tak samo skończyła jeść. Nie powiedziała całej prawdy, ale wyznanie, że została wygnana mogłoby tylko ją pogrążyć w tej chwili.
- Na ludzkie tereny? Musiałaś być naprawdę głodna... - Odparł nieukrywając swojego zaskoczenia. - Jeśli tego potrzebujesz możesz z nami zostać. Nie masz teraz swojego domu, nie wnikam w to dlaczego odeszłaś ze swojego Klanu, jeśli będziesz chciała, to sama mi kiedyś o tym powiesz.
Dopiero gdy skończyła się posilać dokładniej przyjrzała się basiorowi. Nagle osłupiała, jej oczy zrobiły się całkiem puste. Doznała wizji. Widziała w niej wojowników idących na polowanie, gaworzące ze sobą wadery i brykające szczenięta przy skale, a u jej szczytu postawnego basiora, a jego futro miało ciemny kolor, podobny do ciemnych szafirów. A u jego boku była Yrsa.
Nagle ocknęła się i wtedy już wiedziała. Stanęła przed nim na czterech łapach i ukłoniła się.
- Panie, uratowałeś mi życie. W podzięcie i w imię przysięgi składam Ci oto ten dar. - przesunęła łapę a spod niej ukazał się naszyjnik, amulet. Był on z lodu, w kształcie księżyca. Niewiadome jest skąd wiedziała, że powinien przybrać taki kształt, ale ona po prostu to wiedziała, tak już miała. Lód ten już nigdy się nie roztopi. - który ma być symbolem mojej lojalności. - czekała na znak, przed tym aż się wyprostuje.
Od Vinys'a ,,Szukając wiatru w polu'' cz. 1
Niby wszystkie ptaki śpią, a jednak znajdzie się parę takich, które z wielką ochotą będą upiększały swoim śpiewem nocne powietrze. Dudniące hukania sów czy skrzeki zagubionych jastrzębi w locie do gniazda to jedne z wielu przykładów nocnego życia. Nietoperze także nie stanowią wyjątków. Przepychają się z upartym wiatrem za każdym razem kiedy tylko słońce skryje swoje ostatnie promienie za horyzont, polując cierpliwie, ale szybko na owady. Świsty rozbawionej bryzy nie przestają się bawić w koronach drzew, a morza nie przestają szumieć, jednak wraz z tym zastojem w życiu dla wielu stworzeń to wszystko staje się głośniejsze, wyraźniejsze i piękniejsze. Najdrobniejsze kroki wydają się odbijać echem od tysięcy pni i nagłaśniać z każdą chwilą coraz bardziej. Jednak nie to wszystko zachwycało Vinysa w nocy najmocniej. Nie. To była nieodłączna część natury. Vinys podziwiał ten spokój od lat, podróżując głównie z gwiazdami nad głową, zwłaszcza przez ludzie siedziby. Najbardziej ten biały psowaty wilk uwielbiał własny oddech, który noc ponosiła w górę z cichym, delikatnym szumem. Wiedział że żyje, czuł że żyje, bo czasem nachodziły go co do tego wątpliwości. Nowy klan, wataha czy jakkolwiek by tego nie nazwał nie stałą się mu bliska sercu od razu. Wszakże nic nie dzieje się natychmiast. Drzewa potrzebują lat, aby być potężne, szczenięta miesięcy aby dorosnąć, a rany zakłute w sercu nie są inne. Ciężko było, więc ślepemu wilkowi dostosować się do nowych warunków, podczas kiedy minęły już lata odkąd należał do sfory i zgranej rodziny. Ciężko mu było także zapomnieć zdrady i boleści własnej przeszłości, która zacierała się mu gdzieś w umyśle wraz ze łzami i cierpieniem jakie przyszło mu znosić. Noc więc była dla niego lekkim ukojeniem. Nie bez powodu też obrał stanowisko nocnego stróża. Z łatwością nawigował zmysłami między pokrytym mrokiem lądem.
Zaczynając więc historię, nie tak odległą, ale zarazem niekoniecznie nową. Był to już czas kiedy Vinys należał do klanu, świeżo i nieudolnie ale należał. Noc była wyjątkowo chłodna jak na późną wiosnę, która ogarniała świat coraz większymi upałami. Vinys nie był pewien jak wykonywać swoje obowiązki. Nieco zaspany i osowiały stał na brzegu piaszczystej plaży i wsłuchiwał się w szmery fal. Pozorny spokój i ulga zalewały jego ciało, jednak umysł spaczony latami podróży czuwał nieustannie. Uszy co chwilę przesuwały się i drgały spuszczone wzdłuż karku nasłuchując czegokolwiek niepokojącego. Jednak noc zdawała się cichnąć z każdą sekundą, wraz z całym otoczeniem. Nie było niebezpieczeństwa i Vinys przypuszczał, że długo nie będzie. Bo kto chciałby plątać się po terenach małego klanu, niezdolnego zaoferować więcej niż odrobiny czułości i domu. Wyłącznie tyran gotów by był na próbę przejęcia władzy, a tyranów nie było słychać. Ciche westchnięcie wydarło się z jego pyska. Zaskakujące, jednak nieuniknione w swojej ciężkości . Vinys powoli uniósł się z piachu otrzepując się. Nieprzyjemne uczucie zgryzoty dokuczało mu już chwilę, a spacer nie pomagał. Drzewa zdawały się jakby łączyć z nim w jego milczeniu, gdyż nawet wiatr zatrzymał swoje swawole. Zapadła cisza. Przez chwilę marszu młody wilk nie zauważał jej w ogóle, jednak po czasie wydała mu się aż nader uporczywa i męcząca. Niepokojąca wręcz. Vinys zastrzygł uchem. Nic poza skrobaniem pod ziemią i dalekim trzepotem skrzydeł. Cisza wisiała w powietrzu niczym duszące opary, które powolnym tempem zatrzymują twoje serce przed kolejnymi uderzeniami. Biały basior przestraszył się lekko. Noc nigdy dotąd nie zdała mu się tak przerażająca. Wszakże towarzyszyła mu wiele lat i darzył ją wielką miłością. Dlatego więc teraz zdało mu się, że mógłby stracić jedyną przyjaciółkę w swojej samotności, która koiła odrobinę jego ból. Ten stan zwątpienia jednak szybko odrzucić gdyż pojawiło się zagrożenie. Obce futro otarło sie o jego bok, a miękki ogon przetarł jego pyszczek. Odskoczył na bok wyraźnie gotowy do ataku, pociągnął nosem i... zastygł. Intruz nie pachniał. Jedyne co dało się wyczuć to ruch wiatru wokół jego sylwetki. Dlatego też Vinys musiał zdać się na swoje moce, które powoli nakreśliły mu zagrożenie jako coś absurdalnie niemożliwego. Gdyż go nie było. Jednak w tym samym czasie wilk był pewien, że dotyk był prawdziwy i unikatowy. Znany a zarazem dalece zapomniany.
Dalsza część nocy pozostała spokojna. Nienaruszona do czasu kiedy słońce wstało i zamknęło jego oczy posyłając umysł ku wspomnieniom. I śniła mu się rodzina, poszerzając tęsknotę.
Od Akosa cd. Yrsy - "Na łasce bogów".
Dlaczego nas nie ochroniłeś?
Obudziłem się z krzykiem, budząc się z tego samego koszmaru co zawsze. Przetarłem oczy, chcąc się pozbyć widoku zakrwawionych zwłok mojej młodszej siostry. Mineło tyle czasu a nadal miewam te koszmary. Westchnąłem. Były one uporczywe i często nie dawały mi spać. Postanowiłem wyjść na spacer, aby ukoić skołatane nocną zjawą nerwy. Może znajdę te zioła o których ostatnio mówił mi Yareen? Albo znajdę jego samego…?
Wyszedłem na zewnątrz, wciągając w płuca zimne powietrze. Mimo, że było już późna wiosna, noce bywały chłodne. Mi to jednak nie przeszkadzało. Uwielbiam takie dni, a raczej noce, w których chłodny wiatr targa moją ciemną sierść a niektóre pasma lśnią srebrnym blaskiem księżyca, który chylił się ku zachodowi. Niedługo noc, nad którą sprawuję pieczę, zostanie zastąpiona przez dzień, który należy do mojej siostry, Isobel. Spojrzałem w górę, wpatrując się w księżycową tarczę, która lśniła sreprzystym blaskiem. Czułem, jak moja moc powoli rośnie w siłę, zasilając moje zasoby. Żywioł nocy ma swoje plusy i minusy, pomyślałem, idąc przed siebie. Przede wszystkim mogę korzystać ze swoich nocy jedynie w nocy, rozmyślałem, ale za to mam większą moc od innych wilków, ponieważ jestem w stanie kontrolować inne żywioły kontrolujące noc. Minąłem wiekowe drzewa, rzucajace ciemny cień na białawą trawę. Omijałem wysokie krzewy owoców leśnych oraz inne paprocie. Natura szykowała się do wydania owoców na lato i jesień. Uśmiechnąłem się pod nosem, w myślach dziękując bogini Innhild za taki dar. Sądzę, że tegoroczne łowy będą bardzo udane. Czemu nie pousić się o modliwtę do Najwyższej Łowczyni, aby powiększyć ilość zdobytego mięsa?
Tak się zamyśliłem, że wpadłem na jakiegoś wilka.
– Przepraszam! – wypaliłem, z hukiem wracając do rzeczywistości. Naprzeciw mnie była Antilia, podnosząca się z ziemi. Gdy wstała, otrzepała się z kurzu oraz suchej ziemi, jaka osiadła na jej białym futrze. Ostatnimi czasy nie było tutaj żadnych opadów, tak więc ziemia w niektórych miejscach jest tak sucha, że jej pył unosi się przy każdym kroku. Delikatnie uniosła swoje skrzydła i poruszała piórami, chcąc pozbyć się brudu z nich. Gdy skończyła, spojrzała na mnie i uśmiechnęła się ciepło.
– Nic się nie stało… – powiedziała. – Coś się stało?
Zastanawiałem się, czy powiedzieć jej prawdę. W końcu jest uzdrowicielką, więc może dałaby radę pomóc mi z tymi koszmarami…
– Wszystko gra. – Czułem się głupio, okłamując tak miłą waderę. Jednak wolę zachować kilka tajemnic dla siebie. – A u ciebie?
– Jest okej. Musiałam poszukać pewnego zioła a nie miałam serca budzić Yareena czy Pandory… Mam kłopoty ze snem, więc zebrałam trochę kozłka lekarskiego.
Cholera! Mógłbym poprosić ją o garść tego zioła… Teraz byłoby głupio się tłumaczyć…
– Nie będę zawracać Ci głowy. Miłej nocy!
– Nawzajem. I coś czuję, że niedługo znów się spotkamy!
– Obym znowu na ciebie nie wpadł – odpowiedziałem a po cichym lesie echem rozniósł się szczery śmiech wadery. Ruszyłem przed siebie, spacerując sobie. Dotarłem do jednej z odnóg rzeki Isfjell. Woda cicho szumiała, a płynąć dalej, niosła ze sobą energię żywiołu kontrolując równowagę w naszym świecie. Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech. Słyszałem jedynie szum strumyka oraz delikatny wiatr poruszający zielonymi liśćmi. Skupiłem się na swojej mocy, pozwalając, by światło księżyca zwiększało ilość energii, która znajdowała się we mnie. Czułem moc wody, która przepływała obok mnie; siłę wiatru, który targał moją sierścią; wolę ziemi, po której stąpie.
Lecz nagle wyczułem coś obcego, nieznanego.
Wilk.
Szybko wstałem i uniosłem głowę do góry, zaczynając węszyć. Jednak fizyczny zmysł niczego nie wykrył. A ja jestem pewny, że wyczułem obcego…
Ponownie zamknąłem oczy, skupiając się na swoim żywiole. Czułem siłę, która niemalże rozpierała mnie od środka. Poskromiłem jednak tą szalejącą moc i przywołałem stan, w którym wcześniej się znajdowałem. Znowu poczułem tego wilka, jednak wydawało mi się, że jego ciało słabnie z każdą chwilą. Skupiłem się, chcąc odnaleźć go. Gdy widzę kogoś potrzebującego i jestem w stanie mu pomóc, robię to bez wahania. Isobel czasami marudzi, że mam za miękkie serce.
Nagle zobaczyłam wodospad Fjellkrystal. To tam musi być ten wilk.
Skoczyłem do góry i po chwili zacząłem lewitować w powietrzu, kierując się na wschód, w stronę majestatycznych kaskad. Podczas lewitacji wyglądam jakbym biegł w powietrzu, co też robiłem. Umiem unieść swoje ciało bez żadnego ruchu, lecz takie bieganie przyspiesza lot. Dzięki temu szybko znalazłem się na miejscu.
Rozejrzałem się po brzegu w poszukaniu czegokolwiek, co miało sygnalizować obecność jakiegokolwiek wilka. Niespodziewanie coś dostrzegłem. Błysk jakiegoś metalu na drugim brzegu. Przeskoczyłem brzeg, używając lewitacji do tego, i ostrożnie podszedłem do nieznajomego.
A raczej nieznajomej.
Była drobna i bardzo chuda a jej futro miało czarno-białe kolory, przyozdobione błyskotkami, które delikatnie lśniły w srebrzystym świetle zachodzącego księżyca. Zaraz nastanie dzień, muszę się pośpieszyć. Jednak nim zabrałem ją ze sobą do jaskini uzdrowicielki, sprawdziłem, czy na pewno potrzebuje pomocy i nie udaje rannej. Miała kilka ran ciętych oraz siniaki niemalże wszędzie. Upewniwszy się, że jest nieprzytomna, wziąłem ją na grzbiet i poleciałem na zachód.
– Naprawdę nie sądziłam, że tak szybko się spotkamy – powiedziała Antilia na powitanie. Gdy tylko zobaczyła moją pasażerkę, mina z radosnej zmieniła się na poważną.
– Co się stało? – zapytała, biorą ode mnie nadal nieprzytomną wilczycę.
– Znalazłem ją przy wodospadzie Fjellkrystal – odpowiedziałem.
– Nie wygląda najlepiej… – Położyła waderę niedaleko źródełka, z którego biła źródlana woda. Strumyczek, który wypływał z jej jaskini biegł głęboko pod ziemi. Uzdrowicielka położyła czarno-białego wilka na prawym boku, po czym zaczęła dokładnie oglądać rany. Po kilku chwilach wydała werdykt.
– Powinna przeżyć, o ile bogowie jej na to pozwolą. Mam wystarczającą ilość ziół, które powinny pomóc jej wrócić do zdrowia.
– Dobrze. Informuj mnie, gdy coś się będzie z nią działo.
Biała wilczyca kiwnęła głową i zajęła się swoją pacjentką. Ja natomiast wyszłem, chcąc omówić ze swoją siostrą przebieg dzisiejszego dnia.
•❅──────✧❅✦❅✧──────❅•
Po kilku dniach nieznajoma wadera obudziła się. Była mocno wystraszona i lękliwa w stosunku do wszystkich. Nie mówiła nic, tylko bacznie obserwowała, gotowa do ucieczki. Spokojnie dała się opatrzeć Antilii, lecz czujnie badała i analizowała każdy jej ruch. Kiedy skrzydlata wadera zdecydowała, że jest już wystarczająco silna, aby ze mną porozmawiać, poprosiła, abym przyszedł. Na prezent wziąłem kawałek świeżej dziczyzny – mojego ulubionego mięsa. Jedzeniem nikt nie pogardzi.
Wszedłem do środka jaskini, mijając Antilię, która kiwnęła głową. Zostawiła nas samych, uznając, że lepiej będzie, gdy porozmawiam z nią w cztery oczy.
– Dzień dobry – przywitałem się, siadając na przeciwko wadery lecz nie blokując całkowicie wyjścia z jaskini. – Na imię mam Akos i jestem alfą Klanu Wilczej Paszczy, na terenie której się znajdujesz. Czy mogę poznać Twoje imię?
Yrsa?
Samica Beta Isobel!
,,Jeśli w ogóle ma się wybór, a nie ma się dużej wprawy, w pierwszej kolejności ocenia się nie basiora, ale leżę.'
- Syklus – wpływanie na długość trwania cyklu dnia – jest w stanie skrócić lub wydłużyć dzień, lecz nie może pozwolić sobie na zbytnią manipulację dniem, gdyż może to zaburzyć kruchą równowagę, jaka panuje w naszym świecie. Najlepiej, jeśli wilk posiadający żywioł nocy “nadrobił” tą lukę, odpowiednio manipulując cyklem nocy;
- Lys – tworzenie różnego rodzaju źródło światła – od niewielkiej kulki światła przypominającej świetlik po ogromną kulę światła. Niestety, ta moc nie działa na Najciemniejsze Mroki;
- Solstråle – ta moc jest bardzo ogólna, lecz wymaganie zawsze jest takie samo – potrzeba światła słonecznego. Może teoretycznie wszystko – uleczyć zarówno rośliny jak i zwierzęta, lewitować w powietrzu, używać magii pomocniczych żywiołów kontrolujących żywioł dnia (ogień, energia, lód) oraz wiele więcej. Jednak stara się używać tego z umiarem, gdyż kilka razy przekonała się co się dzieje, kiedy wilk traci kontrolę nad swoim żywiołem, zwłaszcza, jeśli to jest jeden z głównych żywiołów świata.
sobota, 3 lipca 2021
Alfa stada –Akos!
- Syklus – wpływanie na długość trwania cyklu nocy – jestem w stanie skrócić lub wydłużyć noc, lecz nie mogę pozwolić sobie na zbytnią manipulację, gdyż może to zaburzyć kruchą równowagę, jaka panuje w naszym świecie. Najlepiej, jeśli wilk posiadający żywioł dnia “nadrobił” tą lukę, odpowiednio manipulując cyklem dnia;
- Lys – tworzenie różnego rodzaju źródło białoniebieskiego światła – od niewielkiej kulki światła przypominającej świetlik po ogromną kulę światła. Niestety, ta moc nie działa na Najciemniejsze Mroki;
- Se – posiadam wzrok, który jest w stanie po zmierzchu lub w innych ciemnościach ujrzeć wszystko dokładnie jak za dnia;
- Solstråle – ta moc jest bardzo ogólna, lecz wymaganie zawsze jest takie samo – potrzebuję światła księżyca lub chociaż aby była pora nocy. Mogę teoretycznie wszystko – uleczyć zarówno rośliny jak i zwierzęta, lewitować w powietrzu, używać magii pomocniczych żywiołów kontrolujących żywioł nocy (woda, ziemia, powietrze) oraz wiele więcej. Jednak staram się używać tego z umiarem, gdyż kilka razy przekonałem się co się dzieje, kiedy wilk traci kontrolę nad swoim żywiołem, zwłaszcza, jeśli to jest jeden z głównych żywiołów świata.
- Beskjed – kiedy panuje pora nocy, jestem w stanie wysłać swego rodzaju wiadomość do wybranych wilków. Jednak aby móc wykorzystać tą moc, muszę odprawić specjalny rytuał ku czci mojego patrona, Managarmra, oraz złożyć mu daninę w postaci krwi mojej oraz drugiego wilka, by połączyła nas swego rodzaju więź.
- Śni mi się ten sam koszmar – widzę w nim swoją rodzinę, zalaną krwią oraz martwą siostrę, która pyta, czemu nie ochroniłem ani jej ani naszej watahy, tak jak przysięgałem. Wtedy zdarza mi się budzić z krzykiem.
- Uwielbiam mięso z dziczyzny.
- Zazwyczaj śpię kilka godzin, najczęściej między wschodem słońca a południem. Jednak jestem w stanie nie przespać kilka nocy pod rząd, nie czując konsekwencji tego.
- Czasami udaje mi się stworzyć iluzję świetlną lub kształt jakiejś istoty przy pomocy mocy Lys. Nie zawsze się to jednak udaje.
- Jestem pracoholikiem.
- Mam dosyć duże poczucie humoru i uwielbiam opowiadać suchary (nie zawsze udane).