– Pandora, zobaczą Cię! – na wpół szepnęłam a na wpół krzyknęłam. Położyłam uszy przy głowie i gorączkowo rozglądałam się za nadchodzącymi ludźmi, podczas gdy Pandora wyszła na sam środek ich wioski, idąc tropem zapachu Yareena. Zdążyłam już zmoknąć do suchej nitki, lecz mi jako wilkowi wody, nie przeszkadzało, przynajmniej wtedy. Nie chciałam tutaj przebywać dłużej, niż to jest potrzebne. Wilczyca dostrzegła leżące niedaleko powalone drzewo, do którego szybko podbiegła. Przekląłam pod nosem i ruszyłam za nią, chowając się w cieniu. Biaława wadera położyła swoją łapę na chropowatej korze i przymknęła lekko oczy. Ja natomiast stałam na czatach, pilnując, by nie zostać wykryte, choć widziałam mnóstwo tych dwunożnych istot biegających tam i z powrotem. Deszcz przybierał na sile, przez co te dziwne stworzenia zaczęły się ślizgać po błotnistym podłożu. Nie miałam najmniejszej ochoty na spotkanie z tymi stworzeniami. Niestety, los postanowił zadrwić z moich marzeń…
Gdy Pandora rozmawiała z martwym, powalbym drzewem, jeden z ludzi dostrzegł mnie oraz moją towarzyszkę. Zaczął coś krzyczeć w swoim dziwnym języku, podnosząc alarm. Nie, nie, nie…! – zaczęłam krzyczeć w myślach, widząc, jak ludzie zaczęli biec w naszym kierunku. Trzymając e przednich kończynach lśniące przedmioty oraz zapalone pochodnie. Serce mi zadrżało, a umysł szukał drogę ucieczki.
– Pandora! – krzyknęłam głośno, mając nadzieję, że usłyszy mój krzyk. Na szczęście przerwałam jej trans, po czym od razu powiedziała:
– Yareen jest w środku tego metalowego kółka w ziemi!
Ludzie zaczęli zacieśniać krąg, który niczy obręcz, zaciskał się wokół nas. Niedaleko huknął piorun, który styknął się z ziemią, zupełnie jakby dłoń z nieba postanowił dotknąć palcem Matkę Ziemię. Deszczowe krople zaczęły spadać szybciej, a ja poczułam siłę tego żywiołu. Ludzie zatrzymali się i czekali na nasz ruch.
– Musimy uciekać! – zawołałam do towarzyszki. Wiedziałam, że będzie się sprzeciwiać, lecz nie miałyśmy szans z tak dużą liczbą ludzkich istot.
– Nie zostawię go! – odpowiedziała, ostro marszcząc brwi.
– To co robimy?! – zapytałam, widząc, że dwunodzy zacieśniają drogę ucieczki. – Nie mamy dużo czasu!
– Ty odwróć ich uwagę a ja pójdę do tego metalowego okręgu!
l– Dobrze… – przystałam na tą propozycję. Wolałam to lub cokolwiek innego od stania tutaj i czekania na śmierć.
– Teraz! – krzyknęła Pandora, która wystrzeliła w kierunku domów, a ja przed siebie.
Ludzie rozdzielili się, lecz po stworzeniu kilku ścian wody blokujących pościg za Pandorą, które spowodowały wydanie jakiś dziwnych dźwięków, ruszyli za mną. Bogowie, dopomóżcie!
Yareen patrzył niewidomymi oczami gdzieś w dal, licząc, że zdoła zlokalizować przeciwnika, lecz miejsce, w którym obecnie się znajdował, utrudniał mi korzystanie z swoich mocy. Śmiech odbijał się od nagich skał, zniekształcając jego wydźwięk, co nieco zabolało białego wilka. Nagle usłyszał on chlupot wody oraz dziwny, specyficzny dźwięk. Niby to szczęk i dzwonienie zębów, ale jakby mlaskanie oraz wysoki pisk…
– Cieszę się, że wpadłeś nas odwiedzić, ponieważ od dawna nikt do nas nie zaglądał… – zachichotał piskliwie tajemniczy głos, po czym nostalgicznie jakby westchnął. – Ja i moje dzieci zdążyliśmy porządnie zgłodnieć…! – Rzucił ostro, po czym tajemniczy głos pomnożył się i zaczął dobiegać zewsząd. Wysokie piski połączone z chlupotaniem wody nie wróżyły niczego dobrego. Odór również wzmocnił swoją siłę, przez co basior o mało nie padł z jego powodu. Udało mu się jednak zachować świadomość, mimo, że to było bardzo trudne. W pewnym momencie zaczął czuć szczypanie, które szybko przerodziło się w kłujący ból. Cofnął się w głąb suchego skrawka ziemi, lecz chwilę potem stracił grunt pod nogami, po czym wylądował w wodzie. Szybko wstał, brodząc w wodzie i nadal cofając się przed tajemniczym wrogiem, który nadał kąsał i ranił coraz bardziej. W oddali usłyszał piskliwy śmiech tajemniczego osobnika.
– Uciekaj, uciekaj ile chcesz! – zawołał. – I tak jesteś już martwy…
Biały wilk dalej się cofał, coraz bardziej zanurzając się w śmierdzącej wodzie, aż nagle wyczuł ścianę. Poczuł, jak serce podchodzi mu do gardła…
...gdy nagle zobaczył...
Gdy Pandora rozmawiała z martwym, powalbym drzewem, jeden z ludzi dostrzegł mnie oraz moją towarzyszkę. Zaczął coś krzyczeć w swoim dziwnym języku, podnosząc alarm. Nie, nie, nie…! – zaczęłam krzyczeć w myślach, widząc, jak ludzie zaczęli biec w naszym kierunku. Trzymając e przednich kończynach lśniące przedmioty oraz zapalone pochodnie. Serce mi zadrżało, a umysł szukał drogę ucieczki.
– Pandora! – krzyknęłam głośno, mając nadzieję, że usłyszy mój krzyk. Na szczęście przerwałam jej trans, po czym od razu powiedziała:
– Yareen jest w środku tego metalowego kółka w ziemi!
Ludzie zaczęli zacieśniać krąg, który niczy obręcz, zaciskał się wokół nas. Niedaleko huknął piorun, który styknął się z ziemią, zupełnie jakby dłoń z nieba postanowił dotknąć palcem Matkę Ziemię. Deszczowe krople zaczęły spadać szybciej, a ja poczułam siłę tego żywiołu. Ludzie zatrzymali się i czekali na nasz ruch.
– Musimy uciekać! – zawołałam do towarzyszki. Wiedziałam, że będzie się sprzeciwiać, lecz nie miałyśmy szans z tak dużą liczbą ludzkich istot.
– Nie zostawię go! – odpowiedziała, ostro marszcząc brwi.
– To co robimy?! – zapytałam, widząc, że dwunodzy zacieśniają drogę ucieczki. – Nie mamy dużo czasu!
– Ty odwróć ich uwagę a ja pójdę do tego metalowego okręgu!
l– Dobrze… – przystałam na tą propozycję. Wolałam to lub cokolwiek innego od stania tutaj i czekania na śmierć.
– Teraz! – krzyknęła Pandora, która wystrzeliła w kierunku domów, a ja przed siebie.
Ludzie rozdzielili się, lecz po stworzeniu kilku ścian wody blokujących pościg za Pandorą, które spowodowały wydanie jakiś dziwnych dźwięków, ruszyli za mną. Bogowie, dopomóżcie!
•❅──────✧❅✦❅✧──────❅•
Yareen patrzył niewidomymi oczami gdzieś w dal, licząc, że zdoła zlokalizować przeciwnika, lecz miejsce, w którym obecnie się znajdował, utrudniał mi korzystanie z swoich mocy. Śmiech odbijał się od nagich skał, zniekształcając jego wydźwięk, co nieco zabolało białego wilka. Nagle usłyszał on chlupot wody oraz dziwny, specyficzny dźwięk. Niby to szczęk i dzwonienie zębów, ale jakby mlaskanie oraz wysoki pisk…
– Cieszę się, że wpadłeś nas odwiedzić, ponieważ od dawna nikt do nas nie zaglądał… – zachichotał piskliwie tajemniczy głos, po czym nostalgicznie jakby westchnął. – Ja i moje dzieci zdążyliśmy porządnie zgłodnieć…! – Rzucił ostro, po czym tajemniczy głos pomnożył się i zaczął dobiegać zewsząd. Wysokie piski połączone z chlupotaniem wody nie wróżyły niczego dobrego. Odór również wzmocnił swoją siłę, przez co basior o mało nie padł z jego powodu. Udało mu się jednak zachować świadomość, mimo, że to było bardzo trudne. W pewnym momencie zaczął czuć szczypanie, które szybko przerodziło się w kłujący ból. Cofnął się w głąb suchego skrawka ziemi, lecz chwilę potem stracił grunt pod nogami, po czym wylądował w wodzie. Szybko wstał, brodząc w wodzie i nadal cofając się przed tajemniczym wrogiem, który nadał kąsał i ranił coraz bardziej. W oddali usłyszał piskliwy śmiech tajemniczego osobnika.
– Uciekaj, uciekaj ile chcesz! – zawołał. – I tak jesteś już martwy…
Biały wilk dalej się cofał, coraz bardziej zanurzając się w śmierdzącej wodzie, aż nagle wyczuł ścianę. Poczuł, jak serce podchodzi mu do gardła…
...gdy nagle zobaczył...
•❅──────✧❅✦❅✧──────❅•
Biegłam wzdłuż granicy ludzkiej osady, oglądając się niemal ciągle za siebie. Miałam na ogonie grupkę ludzi a ich ilość nieco wzrosła wraz z przebytym dystansem. Przebiegałam przez centrum ich wioski, aby nie zgubić pościgu, tak, aby Pandora mogła dostać się do tego szarego, metalowego walca, który był na środku wioski. Nie widziałam jej, tak więc postanowiłam zrobić okrążenie wokół celu naszej akcji.
Deszcz nie odpuszczał, lecz mi to nie przeszkadzało - wręcz przeciwnie: moja moc rosła z każdą kroplą dotykającą moje ciało. Nie odważyłam się jednak użyć swojej magii. Każdy wilk naszego klanu doskonale zna zasadę, aby nie ujawniać swoich magicznych zdolności w obecności człowieka. Wystarczającym dużym dziwactwem są moje skrzydła, nie mówiąc o… ciele Pandory… Skręciłam ostro w lewo, ledwie utrzymując się w pionie na śliskiej ziemi. Kilka ludzików nie miało tyle szczęścia co ja i skończyli w błocie kilka metrów dalej. Ruszyłam przed siebie, widząc w oddali majaczący się kształt metalowej klapy.
Nagle dostrzegłam białawy kształt leżący na ziemi niedaleko. Gdy się przyjrzałam, rozpoznałam Pandorę, której w nogę wbito jakąś strzałę. Leżała na ziemi i rozglądała się za nadciągającym wrogiem. Miała też przebite jedno skrzydło. Cholera! – pomyślałam, biegnąc w stronę leżącej wilczycy. Musiałam zmienić plan działania, i to szybko!
– Antilia! – zawołała.
Ja natomiast odrobinę zwolniłam, skupiając się na mocy wody, która powoli miażdżyła pręty wbite w ciało wadery. Gdy pękły, chwyciłam ją za kark i wzniosłam się w powietrze.
Nie odleciałam daleko od ludzkiej osady, lecz niemal natychmiast Pandora zaczęła się lekko… rzucać.
– Musimy wrócić po Yareena! – krzyczała. Ja natomiast milczałam, ponieważ miałam w pysku jej kark. Myślałam, że jesteś lżejsza… – skomentowałam za to w myślach. Wylądowałam kawałek dalej, w buszu leśnym, tak aby nikt nie zauważył jej.
– Dlaczego to zrobiłaś? – zapytała ostro. – Mus…
– Wracam po niego! – przerwałam jej i wzbiłam się w powietrze. Zanim odleciałam, dodałam: – Jeśli możesz, spróbuj się zregenerować!
Gdy tylko udało mi się podnieść tą metalową płytę, uderzył we mnie ogromny smród. Usłyszałam jednak bardzo niepokojący hałas i głosy, które zmusiły mnie do pokonania i wejścia do tajemniczej jaskini. W środku panował mrok a jedynym źródłem, i to słabego, światła był otwór przez który wleciałam. Zawisłam w powietrzu kilka metrów nad taflą zielonkawej wody. Zauważyłam, jak pode mną przemyka kilka sporych rozmiarów szczurów. Rozejrzałam się i znalazłam coś, co znacząco różniło od szarego, brudnego otoczenia.
– Yareen! – zawołałam w kierunki białego futra. Wilk spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczami, w których zatliła się iskierka. Nagle poczułam ból w ogonie. Spojrzałam w dół i zobaczyłam, jak szczur wgrywa mi się w futro i mięśnie. Udało mi się go zrzucić, lecz kolejne szykowały się na atak.
– Antilia? – Nie chciał uwierzyć, że to ja.
– Chcesz tu zostać? – zapytałam ostro, unikając skaczącego, przerośniętego gryzonia. Wilk wzniósł się lekko, a po chwili oboje wznieśliśmy się w deszczowe niebo. Skierowałam naszą dwójkę w stronę miejsca, gdzie odstawiłam Pandorę.
Deszcz nie odpuszczał, lecz mi to nie przeszkadzało - wręcz przeciwnie: moja moc rosła z każdą kroplą dotykającą moje ciało. Nie odważyłam się jednak użyć swojej magii. Każdy wilk naszego klanu doskonale zna zasadę, aby nie ujawniać swoich magicznych zdolności w obecności człowieka. Wystarczającym dużym dziwactwem są moje skrzydła, nie mówiąc o… ciele Pandory… Skręciłam ostro w lewo, ledwie utrzymując się w pionie na śliskiej ziemi. Kilka ludzików nie miało tyle szczęścia co ja i skończyli w błocie kilka metrów dalej. Ruszyłam przed siebie, widząc w oddali majaczący się kształt metalowej klapy.
Nagle dostrzegłam białawy kształt leżący na ziemi niedaleko. Gdy się przyjrzałam, rozpoznałam Pandorę, której w nogę wbito jakąś strzałę. Leżała na ziemi i rozglądała się za nadciągającym wrogiem. Miała też przebite jedno skrzydło. Cholera! – pomyślałam, biegnąc w stronę leżącej wilczycy. Musiałam zmienić plan działania, i to szybko!
– Antilia! – zawołała.
Ja natomiast odrobinę zwolniłam, skupiając się na mocy wody, która powoli miażdżyła pręty wbite w ciało wadery. Gdy pękły, chwyciłam ją za kark i wzniosłam się w powietrze.
Nie odleciałam daleko od ludzkiej osady, lecz niemal natychmiast Pandora zaczęła się lekko… rzucać.
– Musimy wrócić po Yareena! – krzyczała. Ja natomiast milczałam, ponieważ miałam w pysku jej kark. Myślałam, że jesteś lżejsza… – skomentowałam za to w myślach. Wylądowałam kawałek dalej, w buszu leśnym, tak aby nikt nie zauważył jej.
– Dlaczego to zrobiłaś? – zapytała ostro. – Mus…
– Wracam po niego! – przerwałam jej i wzbiłam się w powietrze. Zanim odleciałam, dodałam: – Jeśli możesz, spróbuj się zregenerować!
•❅──────✧❅✦❅✧──────❅•
Gdy tylko udało mi się podnieść tą metalową płytę, uderzył we mnie ogromny smród. Usłyszałam jednak bardzo niepokojący hałas i głosy, które zmusiły mnie do pokonania i wejścia do tajemniczej jaskini. W środku panował mrok a jedynym źródłem, i to słabego, światła był otwór przez który wleciałam. Zawisłam w powietrzu kilka metrów nad taflą zielonkawej wody. Zauważyłam, jak pode mną przemyka kilka sporych rozmiarów szczurów. Rozejrzałam się i znalazłam coś, co znacząco różniło od szarego, brudnego otoczenia.
– Yareen! – zawołałam w kierunki białego futra. Wilk spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczami, w których zatliła się iskierka. Nagle poczułam ból w ogonie. Spojrzałam w dół i zobaczyłam, jak szczur wgrywa mi się w futro i mięśnie. Udało mi się go zrzucić, lecz kolejne szykowały się na atak.
– Antilia? – Nie chciał uwierzyć, że to ja.
– Chcesz tu zostać? – zapytałam ostro, unikając skaczącego, przerośniętego gryzonia. Wilk wzniósł się lekko, a po chwili oboje wznieśliśmy się w deszczowe niebo. Skierowałam naszą dwójkę w stronę miejsca, gdzie odstawiłam Pandorę.
Yar? Pandora zniknie czy inny piorun strzeli tą trójkę? xd
Brak komentarzy
Prześlij komentarz