Źle oceniłam sytuację, ale nie było już odwrotu. Mogłam jedynie uciekać. Kto by się spodziewał, że akurat wtedy pomyliłam drogi i skręciłam w ślepy zaułek. Nie byłam w stanie pokonać skalnej ściany. Czułam krew pulsującą w żyłach, kolejny raz gorąco zalało moje ciało.
- Co tutaj robisz? Dlaczego mnie zaatakowałeś?! - warknął basior, przybierając przy tym postawę do ataku. - Jesteś jego szpiegiem, czy zabójcą?
Zaczął zmniejszać dystans między nami, a ja przytuliłam ciało do skały, chcąc się choć trochę ochłodzić.
- Odezwij się albo cię zabiję! - krzyknął, pokazując kły.
Serce waliło mi w piersi, a w głowie niemiłosiernie huczało.
- Ja... Nie jestem niczyim szpiegiem - wydyszałam spuszczając łeb ku ziemi. - Kierowałam się na południe...
- To dlaczego mnie zaatakowałaś? - zapytał spokojniejszym głosem. - Co tutaj robisz, hę?
- Chodzę. Po prostu chodzę. Przemierzałam tę drogę setki razy, nie zagrażam nikomu. Zresztą do tej pory nikogo nie spotkałam. Żadnego wilka - sprostowałam. - Mogę po prostu odejść? - westchnęłam.
- Nie, nie ufam ci w żadnym stopniu. Z resztą nie wyglądasz najlepiej. Twoja skóra promieniuje dziwnym światłem. Wyglądasz, jakbyś miała za chwilę...
- Spłonąć - wydyszałam za niego. - Błagam, pozwól mi iść do wody.
Nie byłam w stanie już ustać o własnych siłach. Osunęłam się na ziemię, a głowę oparłam na rogach. W powietrzu unosił się zapach przypalonej skóry.
- Nie jestem pewien, czy dasz radę dotrzeć do najbliższej rzeki.
- Dam, po prostu mnie puść - rzekłam błagalnym tonem.
Basior przez dłuższą chwilę stał i po prostu się we mnie wpatrywał. Bił się z myślami, nie byłam zaskoczona. Nie przypominałam posturą typowej wadery. Miałam długie łapy, dobrze umięśnione ciało i przerastałam o dobre kilkanaście centymetrów pozostałe samice.
- Biegnij, jestem tuż za tobą.
Nie wstałam od razu. Powoli rozprostowałam łapy i wyplułam krew zalegającą w moim pysku. Otrzepałam się i popatrzyłam wymownie na rosłego samca.
- Nie będę uciekać - powiedziałam.
- I tak nie masz szans - prychnął.
Ominęłam go chwiejnym krokiem i zaczęłam biec ile sił w łapach. Rozgrzane ciało działało na najwyższych obrotach, głowa mi pękałam, ale wciąż byłam świadoma tego, co się dzieje. Byłam wystraszona, jak nigdy wcześniej. Nie tylko tym, że spotkałam innego wilka, ale również stanem własnego zdrowia. Tak nie powinno być. Nic nie zrobiłam.
Nie wiem, ile czasu spędziłam w wodzie, ale basior bez chwili wytchnienia stał na brzegu i świdrował mnie spojrzeniem. Zaczęło świtać, gdy postanowiłam opuścić wodę. Teraz mogłam mu się bardziej przyjrzeć. Miał piękną, wielobarwną sierść oraz złote oczy. Nader spokojne, choć może tylko mi się wydawało. Poczułam się nieswojo.
- Masz zamiar mnie teraz więzić, czy może zabić - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.
- Jeszcze nie wiem. Jak myślisz, na którą z tych rzeczy bardziej zasługujesz?
- Na żadną - parsknęłam - za wtargnięcie masz prawo co najwyżej złoić mi skórę.
Akos?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz