Pora roku:

Pora roku: Początek Zimy.
Jeśli śnieg utrzymuje się dłużej niż kilka dni, możemy zacząć mówić o początku zimy. Temperatura powietrza jest coraz niższa, należy uważać na poranne przymrozki. Cienka warstwa śniegu przyjemnie skrzypi na każdym kroku lecz aura nie zachęca do wyjścia – cały czas jest pochmurnie i pada, czy to deszcz czy to śnieg. Życie w lesie zamarło na czas zimy – jedynie kilka gatunków zwierząt, nie udających się w cieplejsze rejony, zostały wśród gołych drzew, żyjąc jak gdyby nigdy nic. Nawet niektóre niebezpieczne stworzenia, nawet te z Djevelskogu, ograniczyły swoją aktywność, co nie znaczy, że należy tracić czujność. Nie zaleca się wycieczki w wysokie góry, nawet skrzydlatym wilkom, ze względu na ryzyko zejścia lawiny i silne, północne fronty powietrza niosące masę zimnego powietrza.

Menu pionowe i populacja (na samym dole)

Informacje
Oficjalna data otwarcia: 08.03.2021

POPULACJA: 9
W tym NPC: 3

Wadery (♀): 5
Basiory (♂): 4
Szczenięta: 0

LICZBA ZMARŁYCH WILKÓW: 0
LICZBA PAR: 0

Następne postarzenie: 21-23.02.22

czwartek, 20 stycznia 2022

Od Antilii cd. Yareena "Śnieżny Onyx".

Nie miałam czasu ani chęci kłócić się z Pandorą. Wiedziałam, że donikąd prowadzi dyskusja z nią, tak więc kiwnęłam głową, po czym chwyciłam dotkliwie pogryzionego przrz szczury Yareena za kark i po kilku mocnych uderzeniach skrzydeł wzniosłam się w powietrze. Nie chciałam lecieć zbyt daleko, aby w razie czego szybko wrócić po rogatą waderę. Najdelikatniej jak tylko mogłam postawiłam Yareena na ziemi, ja natomiast nadal wisiałam w powietrzu. 
– Ja lecę po Pandorę – powiedziałam, ufając mu, że zostanie tam, gdzie go zostawiłam. Leciałam najszybciej, na tyle ile mogłam w tej pogodzie. Deszcz dalej padał, na szczęście mniej intensywniej niż wcześniej, lecz dalej utrudniał lot. Zniżyłam lot, lądując w leśnej połaci kilka metrów od miejsca, w którym się rozdzieliliśmy. Zaczaiłam się, obserwując sytuację. Ludzie zarzucili na wilczycę jakiś kolejny swój wynalazek, który krępował jej ruchy – im bardziej się szamotała tym bardziej zaplątywała się w to coś. Zacisnęłam zęby i już chciałam rzucić się na te istoty, ale w ostatniej chwili powstrzymałam się. Wpadłam na lepszy pomysł, dzięki którym ludzie zapamiętają, żeby nie zadzierać z naszym Klanem… 
Przy pomocy mocy Skaperen i wody zbierającej się na powierzchni ziemi, która była już nasycona, ostrożnie stworzyłam dużego niedźwiedzia tuż za plecami ludzi. Gdy jeden z nich dostrzegł jakimś cudem ruch, mój niedźwiedź był już gotowy – stanął na tylnych łapach i otworzył swą paszczę, niemo rycząc. Na szczęście to wystraszyło te dwunożne istoty, które porzuciły swoje dziwne patyki i zaczęli uciekać w popłochu. Ja wykorzystałam moment – skoczyłam do przyjaciółki, po czym zaczęłam przygryzać te dziwne liany. Wodny niedźwiedź również opuścił swoje płynne cielsko, opadając na cztery łapy i również zaczął gryźć. 
Gdy udało nam się uwolnić Pandorę z pułapki, sprawdziłam jej stan. Nie mogła latać ale na szczęście mogła biec. Uciekłyśmy razem w stronę kryjówki jej kuzyna, aby razem wrócić na bezpieczne ziemie naszego klanu. Zostawiłam jednak wodnego niedźwiedzia, aby jeszcze narozrabiał w wiosce ludzi. Isobel nie musi o tym wiedzieć… – uśmiechnęłam się w myślach. 

•❅─────✧❅✦❅✧──────❅• 

–Nie rzucaj się! – zawołałam, gdy opatrywałam rany Yareena. Basior stęknął coś w odpowiedzi, ale podłożył się do wygodniej, przestając się wiercić. Wzięłam jego łapę i obejrzałam dokładnie w promieniach porannego słońca, które zawitało do mojej jaskini. Większość nocy opatrywałam Pandorę, choć to drugi zielarz był bardziej poraniony. On jednak upierał się, abym zaczęła od rogatej wilczycy. Jej gadzie skrzydła miały porozrywane błony międzypalcowe a tors mocno potłuczony. Nie wykluczałam połamanych żeber… Westchnęłam. 
Byłam zmęczona i marzyłam o długiej drzemce ale na razie musiałam z tego zrezygnować… Zaczęłam nakładać kojącą maść z rumianka, aby nieco złagodzić świąd oraz zaczerwienienie, a potem mocniejszą, składającą się z mirry, kozłówka lekarskiego oraz rozmarynu. Miałam nawet spory zapas leków, tak więc nie musiałam prosić ich o przygotowanie tychże lekarstw. 
Trochę mi zajęło znalezienie wszystkich ukąszeń ale się udało. Drugie tyle natomiast zajęło mi opatrzenie tych ran i zastosowanie odpowiedniego leku. Pandora bardzo mi pomagała, podając co trzeba, co przyśpieszyło moją pracę. Koniec końców, udało się. Nareszcie… – pomyślałam, wstając. Łapy mi zdrętwiały… Zaczęłam je masować, aby pozbyć się nieprzyjemnego uczucia… 
– I co teraz zrobimy? – zapytał Yareen, gdy i on wstał. 
– Dobre pytanie… – przyznałam, szczerze zastanawiając się. Nie miałam jednak żadnego sensownego pomysłu. – Przede wszystkin musimy przedstawić sytuację Bethcie… Oba wilki kiwnęły głową. Pandora chciała iść z nami, ale obrażenia jej na to nie pozwalały. Poprosiłam, aby została, a ta przytaknę, obiecując, że zostanie. My natomiast ruszyliśmy w stronę Skały Alf, gdzie mieliśmy się spotkać z Isobel. 

Yar? Pandora może zniknąć w tajemniczych okolicznościach ;)

Brak komentarzy

Prześlij komentarz