Wyobraź sobie nieskończoną przestrzeń. Nie ma żadnych ścian, dachu ani podłoża. Bezkres jest ciemnością, i ciemność jest bezkresem, tylko Ty, lewitujesz gdzieś w tym wszystkim (albo i niczym). Nie czujesz chłodu, czy ciepła. Nie ma głodu ani przesytu, nie zaznasz tu też bólu i nie poczujesz fizycznej rozkoszy. Wisz już co to? To wnętrze Twojej duszy. Można się tam dostać na ledwie dwa sposoby. Pierwszym z nich jest trudna sztuka medytacji, która pozwala całkowicie oczyścić umysł i zajrzeć w głąb siebie. Drugim natomiast jest moment, gdy balansujesz między życiem a śmiercią. To właśnie TEN moment, gdy musisz dokonać trudnego wyboru. Obie opcje są nieraz równie kuszące. Obie gwarantują życie, ale każda na innej płaszczyźnie. Lecz nim dokona się wyboru, nasza dusza może odkryć się przed nami. Czerń wówczas zniknie, rozejdzie się ciemna mgła zasłaniająca nam widok, a naszym oczom okaże się pewna scena. Problem w tym, że każdy widzi co innego i czyjeś rady nam nie pomogą w dokonaniu wyboru, który czeka na nas na jej końcu. Do owego wnętrza duszy dostała się właśnie Úrfearn, która nie do końca świadomie walczy o każdy oddech.
*~*~*~*~*~*~*~*
Czerń i mrok, były pierwszymi rzeczami które zobaczyłam, gdy otworzyłam oczy. Nie miałam pojęcia, gdzie się znalazłam. Myślałam, że będę czuła ból, albo zmęczenie, albo chociaż lekkie drapanie w gardle. Przecież się wcześniej topiłam. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że lewituję nad nicością.
− Umarłam? – rzuciłam pytanie drżącym głosem, na co dźwięk zatracił się w bezkresie. Czułam ja moja psychika zaczynała się kruszyć – Nie! Nie mogłam umrzeć… − dukałam do siebie pod nosem – Żar i reszta są na terenach klanu… Mogą komuś zrobić krzywdę… Są intruzami, poleje się krew… – z moich oczu zaczęły wypływać łzy – To wszystko moja wina! – zaczęłam niespokojnie przemierzać nicość. Ruszyłam biegiem przed siebie- Muszę jakoś wrócić! Jakoś pomóc… odpokutować…
*~*~*~*~*~*~*~*
Szara wadera zaczęła nieświadomie popiskiwać, a gdyby wilki mogły się pocić, na jej czole na pewno można by było dostrzec krople słonej cieczy. Ciało Úr przeszedł dreszcz. Niespokojne dźwięki podopiecznej wyrwały Akosa z zamyślenia, który to z troską i powiedzmy sobie szczerze, lękiem poderwała się gwałtownie, by sprawdzić, co dzieje się z najmłodszą członkinią jego klanu. Sprawdził temperaturę ciała wilczycy. Ze smutkiem stwierdził, że gorączka nie opuściła Úrfearn. Nie mogąc jednak nic więcej zrobić. Polizał z troską czoło waderki, którą męczyły niespokojne myśli. Ku niewielkiej uciesze basiora, Úr uspokoiła się pod wpływem troskliwego gestu. Akos położył się tuż obok wilczycy i kładąc pysk na przednich łapach wpatrywał się bezbronną twarz swojej uczennicy.
*~*~*~*~*~*~*~*
Nie mam pojęcia ile biegłam, ale po jakimś (co jest wręcz idealnym określeniem) czasie oślepiło mnie nagle białe światło, a już po chwili okazało się że stałam na ścieżce pośrodku lasu. Otaczały mnie piękne złocisto-ogniste barwy, liście opadały, delikatnie niesione przez lekki wietrzyk. Rozejrzałam się dookoła, aby po chwili dostrzec, jak ścieżka zaczyna się rozchodzić dwóch, różnych kierunkach. Na końcu każdego ze szlaków widniała lekko oświetlona mgła. Po prawej, kres drogi miał błękitny odcień lodu, po lewej zaś soczysty, trawiasty kolor. ~Tylko… czym różnią się oprócz wyglądu?~ zastanawiałam się. ~Co spotka mnie po drugiej stronie?~
<Akosie?>
Úrf dokona wyboru w następnym odpisie, ile czasu jednak to zajmuje w realnym wymiarze, (jej dusza jest gdzieś na skraju duchowego i rzeczywistego) jeszcze nie wiemy. Powiedzmy, że Ty zdecydujesz ;3
Brak komentarzy
Prześlij komentarz