Usłyszałem dziwny dźwięk i cały las się nagle poruszył. Zwierzęta zaczęły uciekać w jednym kierunku, wiatr krążył między drzewami, poruszamy przez skrzydła ptaków. Przestałem rozróżniać gatunki, wszystkie istoty się ze sobą wymieszały i utworzyły jeden wielki tłum, kierujący się w jednym kierunku. Po chwili zgubiłem także swoją towarzyszkę, nie wiedziałem czy przestałem ją rozróżniać w tłumie, czy uciekła razem z nim. Ja stałem w miejscu, gdyż nie wiedziałem, co się dzieje. Powinienem uciekać, ale nie wiedziałem gdzie. Przez przemieszczanie się tylu istot, straciłem orientacje. Odsunąłem się do tyłu, aby nikt mnie nie staranował i starałem się „zobaczyć” co wywołało panikę. Przylgnąłem do ziemi, aby bardziej się skupić. Powietrze wędrowało między drzewami, gałęziami i liśćmi, omijało zwierzęta i w końcu poczułem uderzenie ciepła oraz charakterystyczny, żywiczny zapach. Im byłem bliżej źródła, czułem, jak całe moje ciało się ogrzewa. Było to złudne uczucie, równie dobrze mógłbym w rzeczywistości zamarzać. Kiedy powietrze dotknęło ognia, szybko się wycofałem, czując poparzenie. Podniosłem się i zauważyłem, że wszystkie zwierzęta już uciekły. Na nowo widziałem rośliny. Miałem zamiar się ewakuować, jednak poczułem ostry ruch przed sobą. Coś chaotycznie się poruszało i wierciło. Podszedłem do źródła ruchu i wyczułem jakieś małe zwierzę, które zaklinowało się pod wystającym korzeniem. Po zapachu stwierdziłem, że to młody borsuk.
Ogień się zbliżał. Czułem jego zbliżające się ciepło i ostry, duszący zapach, drapiący w gardło. Nie czekając dłużej, stanąłem tyłem do zwierzaka i wymierzyłem mu kopniaka tylną łapą. Dzięki temu wypchnąłem go ze szczeliny. Kontynuował ucieczkę, a ja ruszyłem za nim. Nie miałem pojęcia gdzie biegł, wystarczył mi fakt, że miałem za kim podążać, a przecież każdy z nich uciekał w bezpieczne miejsce.
Coś mną szarpnęło i się zatrzymałem. Torba zahaczyła o jakąś gałąź i wywaliła mnie na ziemie. Machnąłem parę razy łbem, aby odzyskać świadomość. Chwyciłem torbę w pysk i zacząłem ją zdejmować, przynajmniej próbowałem. Nie potrafiłem określić, jak ona się zahaczyła, z której strony, dlatego szarpałem nią na wszystkie strony. W końcu gałąź się połamała, a ja zgubiłem swojego borsuka, którego śledziłem.
- Świetnie, żebym jeszcze w ogień nie wbiegł – mruknąłem sam do siebie i zacząłem biec w jakimś kierunku. Wiedziałem jedynie, że to kierunek przeciwny od kierunku ognia. Jeśli miałbym teraz umrzeć, na pewno nie przez niego.
~ Chyba się zgubiłem w płonącym lesie Langvarig ~ wysłałem wiadomość do Pandory z nadzieją, że jest w jaskini. Miała dzisiaj robić jakieś leki, więc powinna tam być.
Nagle w kogoś uderzyłem.
<Antilla? Zostawiłaś go xd>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz