Pora roku:

Pora roku: Początek Zimy.
Jeśli śnieg utrzymuje się dłużej niż kilka dni, możemy zacząć mówić o początku zimy. Temperatura powietrza jest coraz niższa, należy uważać na poranne przymrozki. Cienka warstwa śniegu przyjemnie skrzypi na każdym kroku lecz aura nie zachęca do wyjścia – cały czas jest pochmurnie i pada, czy to deszcz czy to śnieg. Życie w lesie zamarło na czas zimy – jedynie kilka gatunków zwierząt, nie udających się w cieplejsze rejony, zostały wśród gołych drzew, żyjąc jak gdyby nigdy nic. Nawet niektóre niebezpieczne stworzenia, nawet te z Djevelskogu, ograniczyły swoją aktywność, co nie znaczy, że należy tracić czujność. Nie zaleca się wycieczki w wysokie góry, nawet skrzydlatym wilkom, ze względu na ryzyko zejścia lawiny i silne, północne fronty powietrza niosące masę zimnego powietrza.

Menu pionowe i populacja (na samym dole)

Informacje
Oficjalna data otwarcia: 08.03.2021

POPULACJA: 9
W tym NPC: 3

Wadery (♀): 5
Basiory (♂): 4
Szczenięta: 0

LICZBA ZMARŁYCH WILKÓW: 0
LICZBA PAR: 0

Następne postarzenie: 21-23.02.22

niedziela, 27 czerwca 2021

Od Yareena Cd. Antilli ,,Śnieżny Onyks’'

Gdy usłyszałem znajomy głos, nie będę ukrywał, poczułem ulgę. Wiedziałem, że nie ważne co się stanie, chyba przeżyje. Przynajmniej dzisiaj.

- Już myślałam, że mi tu spłoniesz. Wiesz co ja bym ci zrobiła, jakbyś mi umarł?! – przytuliła się do mnie i zaczęła sprawdzać, czy nie miałem żadnej rany.

- W odwecie bym cię nawiedzał – szturchnąłem ją ogonem, lekko od siebie odsuwając, ale zaraz znowu do mnie przyległa.

- Pamiętaj, jak pierwszy umrzesz, masz do mnie przychodzić i czekać na mnie – dopiero teraz zwróciła uwagę na drugiego wilka, znajdującego się tutaj. – Ktoś ty? – zapytała spokojnie, podchodząc do niej.

- Antilla, pomogła mi – wyjaśniłem, mając nadzieje, że patrzę w ich stronę.

- Tak? – Pandora poruszyła uszami. – Dziękuje ci kochana! – powiedziała radośnie i mocno przytuliła samice, prawdopodobnie na moment uniemożliwiając jej oddychanie.

- Nie ma… za co – powiedziała z lekkim trudem, mając ściśniętą klatkę piersiową.

- Chyba bym umarła, jakby się okazało, że spłonął – zachlipała, po czym ją puściła i wróciła do mnie. – Miałeś szczęście. Wracajmy. Masz może werbenę? – wzruszyłem ramionami.

- Nie wiem czy nie wypadła – wadera wzruszyła ramionami.

- Nie ważne. Znajdziemy po drodze. Chodźmy – kiedy już mieliśmy iść, usłyszałem ciche uderzenie, jakby coś upadło na ziemie. Zatrzymałem się i zapytałem Pandory, co to było.

- Twoja koleżanka zemdlała. Jak pozbyliście się ognia? – opowiedziałem jej o współpracy i ugaszeniu płomieni. – Musiała sporo energii zużyć. Pomożesz mi ją zanieść do jaskini? – pokiwałem łbem i podszedłem do leżącej samicy. Pandora pomogła mi wciągnąć ją na plecy. – Tylko skrzydeł jej nie podepcz.

- Nie zauważy jak coś – samica udała, że tego nie usłyszała, po czym skierowaliśmy się w stronę jaskini. Dotarliśmy do niej, nim słońce całkowicie ukryło się za horyzontem. Położyłem Antille na środku pomieszczenia i oddałem w łapy Pandory. Sam zaś wyszedłem na zewnątrz i usiadłem przed jaskinią, wciągając do płuc powietrze. W dalszym ciągu wyczuwałem spalone drzewa i trawę, ta woń unosiła się w powietrzu i prawdopodobnie zniknie dopiero, kiedy przyjdzie deszcz. Co mogło wywołać pożar? Tym bardziej, kiedy jeszcze śnieg do końca nie stopniał? Ktoś musiał go podpalić, przypadkiem lub specjalnie. „To nie moja sprawa”, pomyślałem i się położyłem.


<Antilla? Wracam już>

Brak komentarzy

Prześlij komentarz